prolog

2.1K 127 8
                                    

(Włącz media teraz)


Co się stało?
...
Jakim cudem znalazłam się w tej sytuacji?
...
Dlaczego mój dotychczasowy sprzymierzeniec, jedyne wsparcie, się ode mnie odwrócił?
...
Dlaczego trzyma miecz obok mej głowy?

Dlaczego... Dlaczego to czemu ufamy zawsze nas zdradza i rani... Czemu on stoi nade mną z tym wyrazem twarzy...? Czym zawiniłam? Niech przestanie tak na mnie spoglądać, tym wzrokiem wypranym z emocji... Wszystko co zrobiłam robiłam by być jego dumą, więc... Dlaczego teraz skazuje mnie na śmierć? Po co to wszystko... Po co mi pomógł? Jaki był cel tej nauki i pracy? Trwałam zawsze w jego nauce, nigdy nie pozwoliłam sobie na chwilę złości czy smutku, tylko po to by pozostać czystą dla niego... Czy to właśnie on zakończy mój żywot swym ostrzem?

Jak właściwie się tu znalazłam?

                                ***

Pamiętam... Pamiętam, to wydarzyło się tutaj prawda? Tak, to tutaj, na pewno. Tu właśnie mój brat wyzionął ducha, tu go zabili. Wtedy nigdy nie pomyślałabym, że to może być prawda... Że mój brat mówił prawdę tamtej nocy... Demony istnieją. Dlaczego to nie mogło być kłamstwo?! Dlaczego to musiała być prawda?! Dlaczego oni zginęli?! Wolałabym by to oni przeżyli, aby się nie poświęcił dla mnie. Dlaczego  to akurat ja musiałam przetrwać?!

Doskonale pamiętam ten moment, posmak jego krwi. Gorzka. Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego zmienił mnie w potwora?! Zostawił mnie tam, wśród rozerwanych szczątków mojej rodziny... Wśród krwi moich bliskich. Czemu jej pragnęłam?! Dlaczego tak bardzo chciałam jej posmakować? Nie mogłam tego zrobić! Nie mogłam tego zrobić rodzinie! Pamiętam to doskonale, siedziałam tam dobre dwie godziny z całej siły starając się nie zrobić tego do czego namawiał mnie umysł. Zagryzałam palec wskazujący do tego stopnia, że nie przypominał on palca, a samą jego kość. Chciałam wyjść i uwolnić się od tej żądzy, ale jednocześnie moje ciało nie chciało się ruszyć. Do domu wszedł ktoś, po krokach dało się poznać, że jest to mężczyzna. Były ciężkie, ale jednocześnie ciche. Chciałam odwrócić się w kierunku przybysza, ale nie mogłam  przestać patrzeć na krew przed sobą. Postać stanęła na przeciwko mnie, a jego miecz znalazł się przy mej krtani. Ukradkiem udało mi się podnieść głowę, spojrzałam na jego twarz. Była jasna, jego oczy, które były ledwo widoczne przez dość długie czarne włosy były ciemno fioletowe. Spojrzał na mnie, a ja na niego. Skądś go znałam.

Zabij mnie...

Powiedziałam chyląc głowę, tym samym wyrażając wdzięczność. Chłopak zdziwił się moim zachowaniem.

Nie chce zabijać... Nie chce odbierać ludzkich żyć... Dlaczego oni mi to zrobili? Czemu tak strasznie kusi mnie krew? Dlaczego Saki mnie obronił...?

Po wypowiedzeniu ostatniego zdania szykowałam się na śmierć, chciałam wreszcie iść do rodziny. Zginąć. Przyszykowana zamknęłam oczy, a na mej twarzy pojawił się lekki uśmiech... Jednak śmierć nie nadeszła a ostrze oddaliło się od mojej szyi. Usłyszałam dźwięk chowanego miecza, otworzyłam oczy i ujrzałam klęczącego mężczyznę.

Dlaczego...?

Zapytałam mężczyznę spoglądając ze smutkiem w jego oczy. Nigdy nie uzyskałam odpowiedzi... Teraz zrozumiałam...

Mężczyzna wziął mnie na ręce, ponieważ na mym ciele były liczne rany zadane przez napastników. Zaniósł mnie do jakiegoś pojazdu, po czym okrył kocem. Nie byłam w stanie skupić się na trasie, cały czas zastanawiałam się co kierowało mężczyzną. Dojechaliśmy po jakimś czasie do czegoś na kształt świątyni, była olbrzymia, ale wyglądała na starą i zaniedbaną. Mężczyzna ponownie wziął mnie na ręce, nie bał się mnie w przeciwieństwie do mnie samej. Weszliśmy do budynku i po chwili znaleźliśmy się w małym pokoju, był dobrze wystrojony. Znajdywało się tam spore łóżko, regał z różnorodnymi książkami, mała szafa wybudowana w ścianie i biurko. Wszystko to było ledwie widoczne dopóki mężczyzna nie zapalił świecy w pokoju, dzięki światłu księżyca przedostałego się do pomieszczenia przez okno nad łóżkiem.
Mężczyzna ułożył mnie na łóżku, zapalił świecę stojąca obok na szafce nocnej po czym zasłonił roletę w oknie. Wojownik usiadł obok mnie na łóżku i zaczął opatrywać mi nogi na których nie było prawie skóry, opatrzył mi też dłoń widząc w jakim jest stanie. Po opatrzeniu moich ran wyciągnął z szafy coś na kształt szlafroka i położył na szafce nocnej, po czym wyszedł nie mówiąc nic. Ani jednego słowa. Nie mogąc zmrużyć oka przez głód i smutek całą noc spędziłam wpatrując się w płomień świecy na przeciwko mnie.

Dlaczego mnie oszczędził?

(Jeśli ten rozdział ci się spodobał zachęcam do zostawienia głosu. )

Obietnica - Demon SlayerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz