Rozdział XIX

35 12 1
                                    

Susan:
Kolejny piękny dzień w Bostonie, dziś wstałam wcześniej niż zwykle była 6.
Kiedyś nie pomyślałabym, że wstanę tak wcześnie i będę wyspana oraz pełna energii. A jednak tak jest. Podniosłam ręce do góry i przeciągnęłam się na miękkim materacu. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Stanęłam przed ogromnym lustrem i odgarnęłam swoje zmierzwione w kok włosy do tyłu. Sięgnęłam ręką po płyn do mycia twarzy i wylałam go trochę na rękę. Rozcieńczyłam go z kilkoma kroplami wody i zaczęłam rozcierać substancje po całej twarzy.
Następnie spłukałam twarz i umyłam dokładnie zęby. Musiałam jeszcze wziąść prysznic. Włosy zostawiłam związane.
Po kilku minutach byłam umyta. Wyszłam z kabiny i wróciłam przed lustro.

Rozpuściłam włosy, były w kompletnym nieładzie. Wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać końce włosów, przesuwając się do góry. Gdy były już rozczesane, wyprostowałam je. Nałożyłam niewielką ilość fluidu pędzlem. Następnie puder, i rzęsy. Był to naprawdę niezauważalny makijaż.

Powróciłam do sypialni. Wybrałam ubrania. Była to żółta, musztardowa, bluzka bez ramiączek, nad pępek. Nie ubrałam pod nią stanika. Do tego założyłam czarne, opinające mnie spodenki z wysokim stanem. Były trochę krótkie, ale nie, aż tak by mieć na co narzekać.
Wyjęłam z torby jeszcze czarne okulary przeciwsłoneczne. Założyłam je na proste włosy. Zostawiając niewielkie kosmyki z przodu. Zbiegłam po schodach i sporządziłam jajecznicę. Zjadłam ją.

Była 8 na zewnątrz świeciło piękne słońce. Zalałam kawę i poszłam z nią do altany. Musiałam wrócić do domu po książkę. Teraz czytałam 2 część "The Kissing Booth".
W tej książce podoba mi się to, że jest ona prawdziwa. Nie jest jak większość idealnych książek. Jest w niej prawdziwe życie, gdzie są problemy, które przeplatają się z radością.

Czas płynął szybko, gdy spojrzałam na czarny zegarek była 9:30. Ja kończyłam już czytać.
Skończyłam pół godziny później. Wróciłam do środka. Odłożyłam książkę.

Dzień był piękny, postanowiłam, że wyjdę gdzieś, w końcu nie będę cały czas w domu. Pamiętałam niektóre miejsca z czasów gdy byłam młodsza. Może je odwiedzę. Liczę na to, że nie spotkam już Julliet. Lub kogoś innego, chciałam spędzić te wakacje sama. Może to się wydać dziwne ale chcę odpocząć od wszystkich. A najbardziej od siebie. Nadal winiłam siebie za to co zrobiłam na tamtym wyjeździe. Zepsułam wszystko, co miałam.

Stop, nie mogę o tym myśleć. Poprostu nie mogę. Muszę się pogodzić z tym, że straciłam Jamesa. Na zawsze. To jest rozsądny plan.
W środku mnie wciąż tkwiła nadzieja, że wszystko wróci do tego co było kiedyś.

Ubrałam czarne vansy i wyszłam.
Zamknęłam dom i klucz schowałam do czarnej kopertówki, którą miałam na ramieniu. Była ona na cienkim, srebrnym łańcuszku. Słońce świeciło mi prosto w oczy. Musiałam zsunąć okulary. Włosy odchylały się do tyłu pod wpływem wiatru wiejącego mi prosto w twarz.

Szłam chodnikiem, z słuchawkami 2 uszach. Słuchałam mojego ulubionego angielskiego wykonawcy. Jego głos był stonowany i spokojny. Ulice Bostonu były przepełnione ludźmi, którzy szli w kierunku plaży. Ja chyba jako jedyna na nią nie poszłam.

Tego mi było potrzeba, wyjazdu do miasta gdzie nikt mnie nie zna. Poza starymi przyjaciółmi, którzy i tak o mnie nie pamiętają.
Obok chodnika stała mała kawiarenka, wstąpiłam do niej. Była wystrojona różowymi ozdobami. Kanapy i stoliki były białe, praktycznie była tu sama biel i róż. Od czasu do czasu można było dopatrzeć się szarego. Aż za słodko jak na mój gust.

Zamówiłam cappuccino i babeczkę. Nie miałam zbyt dużego wyboru co do miejsca w kawiarni. Z 5 czy 6 stolików dwa były wolne. Jeden przy drzwiach, akurat przy nim usiadłam, a drugi w kącie, gdzie trudno byłoby się dostać.
Babeczka była pyszna, cappuccino miało za mało cukru. Nie zwracałam uwagi na to, po każdym łyku ugryzałam kęs babeczki i było dobrze.

Nie ma to jak siedzenie w kawiarni, przy 8 osobowym stoliku samej, w sobotnie południe. Tyle przynajmniej, że to nie wieczór.

Było tak cicho, a zarazem głośno. Ludzie z kawiarni głośno rozmawiali, ale to nie przeszkodziło mojej wewnętrznej ciszy. Rozmyślałam o tym czy pójść na plażę. Czy to dobry pomysł, a może nie?
Tak, to zdecydowanie lepszy pomysł niż siedzenie w domu. Podnosiłam, już swoje rzeczy leżące na stoliku. I usłyszałam czyjś głos :
- Hej Susan- był to męski stonowany głos, kojarzył mi się z kimś. Rozejrzałam się wokół siebie. I zobaczyłam go. Chłopaka o brązowych włosach i piwnych oczach. Był jeszcze bardziej przystojny niż dawniej.
- Hej Claus. - telefon wypadł mi z rąk uderzając o stolik. Zaczerwieniłam się.
- Co u ciebie? - zapytał z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Jest dobrze, a u ciebie?- również się uśmiechnęłam. Czułam, że moje policzki robią się chłodniejsze.
- Świetnie, jak zwykle. Jesteś tu sama?- usiadłam, a on zrobił to samo.
- Tak, tak wyszło. A ty nadal tu mieszkasz?
- Yhmm... Czemu jesteś sama? - był lekko zdziwiony.
- Musiałam odpocząć od wszystkiego, a najbardziej od siebie.
- Dlaczego , coś się stało?
- Dużo się stało. - odpowiedziałam mu swobodnie, w końcu kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Nie wiedział, że się w nim podkochiwałam.
- Więc opowiadaj. - rozłożył ręce na stoliku. Zamilkłam. - No, dalej.
- Okej.
Zaczęłam opowiadać Clausowi o wszystkim co stało się w ostatnim czasie.
- Poznałam chłopaka, byliśmy szczęśliwi, lecz zaczął się ode mnie oddalać. (.....).
- Narozrabiałaś.
- Nie powiem, że nie. Ale lepiej skończmy ze mną. Opowiedz co u ciebie. Nadal jesteś z Caroline?
- Nie. W 3 klasie liceum się rozstaliśmy. Zdradziła mnie z jakimś pierwszaczkiem. Ale od dawna nam się nke układało. Zerwałem z nią. A teraz jestem sam.
- Najprzystojnieszy chłopak ze szkoły jest sam?
- Tak wyszło - zaśmiał się.
- A Julliet?
- Co z Julliet?
- Nie byliście razem?
- Nie, nic z tych rzeczy. Była z Jake'iem. Ale zerwała z nim jak zaczęła chodzić do szemranych typów i brać. Nie słyszałaś o tej wielkiej sprawie? - o co mu chodzi, gdy spotkałam ostatnio Julliet wyglądała na normalną.
- Nie, nic nie słyszałam.
- Julliet była na odwyku, brała. Po roku wyszła. -
- Naprawdę? Spotkałam ją ostatnio.
- Tak.
- Yhmm... A ty co będziesz robić po
wakcjach?
- Studia. A ty?
- Nie wiem, nie wiem nawet co będę robić jutro. A co dopiero za 2 miesiące. - zaśmiałam się. - Myślałam, że nie chciałeś iść na studia?- dodałam.
- Nadal nie chcę. Rodzice wszystko opłacili. Dowiedziałem się, gdy było za późno, aby wycofać opłaty. Więc nie powiedziałem im, że nie chce.
- Musisz im powiedzieć.
- Nie wiem... - wyjął telefon z kieszeni i dodał - wiesz muszę iść. Zdzwonimy się kiedyś, pa. - dodał, wyciągając kartkę z numerem.
- Pa...

Była 12:30, poszłam do domu. Po strój kąpielowy. 20 minut później byłam na miejscu. Weszłam do domu i zaczęłam szukać stroju w walizce. Czy ja go wogóle zabrałam?
Ohh muszę jeszcze poszukać klapek.

Kolejny rozdział dodany!
Trochę dłuższy niż zwykle. Mam nadzieję, że się podoba. Zostawcie gwiazdkę jeżeli tak. I zaobserwujcie mój profil.
Pozdrawiam! ❤️

I WANT YOU FOREVER                                  (Zakończona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz