Rozdział XVI

47 12 1
                                    

James;

Odkąd Susan wyjechała do tego cholernego Bostonu nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Powinienem był o niej zapomnieć, po tym co mi zrobiła. Niestety nie potrafiłem. Ona była kimś więcej, byłem w stanie jej to wybaczyć.
Ale czy potrafiłbym być z nią, patrzeć jej w oczy, całować ją?
Przecież to samo robił ten dupek Noah. Zaliczył ją sobie. I... - nie chciałem myśleć o tym. Nie chciałem pamiętać tego co się wydarzyło. Chcialbym o tak pstryknąć i żeby to znikło. Niestety to nie jest takie proste...

Byłem sam, rodzice jeszcze nie wrócili. Siedziałem w swoim pokoju i próbowałem zasnąć. Patrzyłem w sufit. Miałem milion myśli w głowie, to właśnie nie pozwoliło mi zasnąć. Myśli o Susan. O tym co robi? Gdzie jest? Jak się czuje?
Usłyszałem że kto próbuje się do mnie dodzwonić, to Noah. Wkurwiony odebrałem by mu wszystko wygarnąć.
- Halo- powiedziałem podniesionym tonem.
- James, Susan wyjechała.
- Kurwa, co ty nie powiesz.
- Myślałem, że nie wiesz. Chciałem Ci pomóc.
- Pomóc? Jak śmiesz wogóle do mnie dzwonić w sprawie Susan. Wykorzystałeś ją. I co teraz zgrywasz przyjaciela? Powiem Ci tyle wypierdalaj z mojego życia i życia Susan raz na zawsze- po tych słowach rozłączyłem się. Rzuciłem się na łóżko, miałem dość myślenia o Susan. O jej zapachu, uśmiechu , słowach. Tęskniłem za jej dotykiem. Za tym, że była...
Nie zdążyłem nawet zamknąć oczu, a już usłyszałem ponowne dzwonienie.
Byłem pewien że dzwoni to ten dupek. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałem.
- Czego ty chcesz?
- To ja Sophie.
- A sory, myślałem że to ktoś inny.
- A okej.
- Wiesz może co u Susan?
- Nie, właśnie dzwonię w tej sprawie, nie odbiera ode mnie.
- Nie dzwoniłem do niej, to nie takie proste.
- Wiem o wszystkim. Ale powiedz. Kochasz ją?
- Proste że tak. Kocham ją nad życie, zrobiłbym wszystko żeby ją mieć przy sobie.
- Więc czemu tego nie zrobisz?
- Nie wiem czy potrafiłbym żyć z nią tak jak wcześniej.
- Rozumiem cię. Ale pamiętaj, że potem może być już za późno.
- Za późno? Nie masz prawa tak mówić. Sama nie wybaczyłabyś czegoś takiego tak łatwo. . .
- Przepraszam, nie chciałam, aby to tak zabrzmiało.

Nie chciałem już z nikim gadać. Denerwują mnie te rozmowy. Rozmowy o dziewczynie, która nic nie robiąc skradła moje serce jednego wieczoru. Stając się jego częścią, bez której nie da się żyć.

Nie, nie mogę znowu leżeć cały dzień myśląc o Susan. Muszę się czymś zająć. Muszę oderwać swoje myśli, muszę z kimś pogadać.

Wyjąłem z kieszeni klucze, zabrałem telefon i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu, wyjeżdżając z garażu.
Zadzwoniłem do Johna, że będę u niego za 10 minut.

10 minut później :
Zaparkowałem na podjeździe przed domem, w którym mieszkał John. Był on spory, co nie robiło żadnego problemu. Szybko zaparkowałem.
Chłopak chyba zobaczył, że przyjechałem, gdyż wyszedł z domu.
- Siema stary! - powiedział, podając mi rękę.
- Siema. - odpowiedziałem.
- To jak gramy w fife? - zapytał z uśmiechem oraz pewnością, że się zgodzę.
- Wiadomo. - odpowiedziałem.
Poszliśmy do domu. W salonie czekała już FIFA, kilka piw, wódka. Na stoliku stały też soki i dwa pady.
- A zadzwoniłem jeszcze do Williama, ma wpaść za jakieś 20 minut. - powiedział blondyn, podał mi piwo, a sam wziął drugie dla siebie.- masz minę jakby coś się stało.
- Susan wyjechała kilka dni temu do Bostonu.
- Czemu? Sama? Po co?
- Zdradziła mnie na tym cholernym wyjeździe. Który sam wymyśliłem.
- Z kim?
- Noah'em.
- Co ty pierdolisz, wpierdoliłeś mu? - John jak zwykle nie oszczędzał z przekleństwami. Choć na codzień używał ich jeszcze więcej.
- Nie, mam go w dupie.
- A co teraz z Susan? Wybaczysz jej? - zapytał ciekawy tego.
- Nie wiem... Kocham ją. Ale zdradziła mnie. - powiedziałem kilka zdań. Które ujęły wszystko co chciałem powiedzieć.
- Kochasz ją, to co tu jeszcze robisz?
- Nie o to chodzi, ciągle mam w głowie tego skurwiela, to że mi to zrobiła.
- Yhmm... No nie wiem. Ja bym na twoim miejscu pojechał za nią.
- Myślisz?
- No ba.
- A co jak ona nie chce, nie kocha mnie już?
- A powiedziała ci to?
- Powiedziała, że teraz jest pewna, że to mnie kocha. Ale...
- Ale co?
- Sam nie wiem czy powinienem tam jechać. - chłopak podniósł laptopa ze stolika i zabukował bilet do Bostonu za 2 dni.
- Pojedziesz tam. Znam cię i wiem, że chcesz. Jak ją zobaczysz, to o wszystkim zapomnisz.
- Okej, polecę tam. Jak nie będzie chciała to wrócę. - do domu wszedł William.
- A co wy tu za pogaduszki macie. - wskoczył na kanapę, ledwo co mieszcząc się pomiędzy mną a John'em. Zabierając pady, dał mi jednego. John włączył grę. Ja i William graliśmy. On zrobił każdemu z nas drinka...


Kolejny rozdział napisany.
Zostawiajcie komentarze, a jeśli rozdział się spodobał zostawcie też głos, a będzie mi niesamowicie miło.
Oczekujcie kolejnego rozdziału już niedługo :)


I WANT YOU FOREVER                                  (Zakończona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz