Jechaliśmy...
Ja siedzącą na tylnim siedzeniu, zapatrzona w widoki za szybą. Boston...
Tu jest ślicznie. Chciałabym zostać tu na dłużej, nie tylko miesiąc czy półtora.
Jednak nie chciałam planować na ile tu będę. Chciałam cieszyć się każdą wolną chwilą jaką tu spędzam.Odwróciłam swój wzrok na lusterko, kierowca ciągle patrzył się na mój dekolt. Nie zwróciłam mu uwagi byliśmy już prawie na miejscu.
Coś zaczęło stukać... Chyba pod maską. W pewnym momencie samochód stanął. Nie drgnął ani centymetr. Mężczyzna prowadzący auto włączył światła awaryjne. Ja wysiadłam, on chwilę później.
- Muszę to naprawić.
- Ile to Panu zajmie? - zapytałam już lekko zirytowana.
- Jakąś godzinkę. - odpowiedział mężczyzna.
- To ja zrezygnuje z dalszej jazdy. Ile płacę?
- 48.- Dałam mu całe 50. Stałam tuż obok niego przez chwilę. - Co chcesz?
- Walizkę. - taksówkarz poszedł otworzyć bagażnik. Ja zniecierpliwioma tupałam lekko podeszwą buta, o kostki poukładane jak puzle na chodniku. Kątem oka widziałam że trudno mu jest otworzyć bagażnik. Szarpał bardzo mocno za otwarcie bagażnika. Po chwili udało się. Kierowca otworzył bagażnik i podał mi walizkę.Zabrałam ją i pewnym krokiem poszłam przed siebie. Po przejściu około 200 metrów zatrzymałam się. Chciałam zadzwonić do babci, że będę dziś u niej. Puściłam walizkę i oparłam się o nią, ściągając torebkę z ramienia.
W mojej torebce było naprawdę wszystko. Grzebałam w jej wnętrzu. Usłyszałam głośny warkot silnika. Wystraszyłam się. Nagle torba wypadła mi z rąk. Wszystko rozsypało się na środku chodnika.
- Kurwa. - jedyne słowo jakie przyszło mi wtedy do głowy.
Zaczęłam zbierać wszystko i wrzucać do torebki.
Ten wypadek pomógł znaleźć mi mój telefon. Szybka na nim była lekko stłuczona. Odblokowałam wyświetlacz i szukałam numeru do babci. Wybrałam numer i przyłożyłam komórkę do ucha.
Po kilku sygnałach w końcu babcia odebrała telefon.
- Halo?
- Cześć babciu, to ja Susan.
- Oo jak ty dawno do mnie nie dzwoniłaś.
- No tak. Jestem w Bostonie, mogę do ciebie przyjechać?
- Do mnie?
- Tak a jest w tym jakiś problem?
- Nie ma mnie. Jestem na wakacjach.
- Yhmm... Dobrze więc nie zawracam Ci głowy. Życzę udanych wakacji. Paa
- Stój, stój. Przecież nie będziesz miała gdzie się zatrzymać.
- Nie martw się. Znajdę coś.
- Nie. Pojedziesz do mnie. Koło huśtawki jest biała donica, z czerwonym kwiatem.
Pod tym kwiatkiem jest klucz. Wejdź do domu i czuj się jak u siebie.
- Naprawdę? Dziękuję.
- Dobrze, dobrze ja lecę. Pa
- PaaGdy podniosłam już wszystko z chodnika, chwyciłam za rączkę walizki i pociągnęłam ją za sobą. Była ciężka. Nie miałam siły jej dłużej ciągnąć. Do domu babci był jeszcze jakiś kilometr. Mimo to szłam dalej.
Podeszła do mnie jakaś dziewczyna, miała ona różowe włosy, i bladą porcelanową cerę.
- Susan?
- Tak, znamy się?
- Juliet, nie pamiętasz mnie? - jak mogłabym zapomnieć o takiej suce.
Juliet to moja była przyjaciółka. Znałyśmy się bardzo długo. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Każdą wolną chwilę spędzałyśmy razem.
Gdy chodziłyśmy do 6 klasy podobał mi się pewien chłopak. Ona wiedziała o tym. Na dyskotece szkolnej, pocałowała go, myślała że jestem w toalecie i nic nie zobaczę. Tak nie było. Stałam tuż obok.
Wybiegłam z sali i pobiegłam do domu. Następnego dnia rozmawiałyśmy, nie przyznała się do tego co zrobiła. To nie było najgorsze.
Tydzień później, pewna koleżanka pokazała mi zdjęcie jej i Clausa gdy pod moją nieobecność w szkole chodzą za ręce, przytulają się. A na jednym zdjęciu całowali się.
Kilka dni później nakrzyczałam na Juliet i przestałyśmy być przyjaciółkami. Co prawda 2 lata później przeprosiła mnie,
"wybaczyłam" jej. A przynajmniej ona tak myślała. W środku mnie tak nie było. Kolegowalysmy się.
Ona myślała że o tym zapomniałam. Tak nie było...
- Ahhh tak! Nie poznałam. Dużo się zmieniłaś.
- Ty również. Promieniejesz.
- Dziękuję.
- Co tu robisz?
- Przyjechałam do babci.
- Miło że o niej pamiętasz.
- Wiesz co muszę lecieć, zgadamy się kiedyś.
- Okej, trzymaj się. PaMyślałam że pęknę że złości. Jej tu jeszcze brakowało...
W końcu doszłam do domu, jednak zanim tam weszłam musiałam otworzyć bramę. Nie miałam klucza.
Po chwili namysłu przypomniałam sobie, że babcia chowała kiedyś klucze w murze z żyworośli.
Spojrzałam tam i był. Wyjęłam go i włożyłam do zamku. Aby otworzyć tą bramę trzeba było ją jak najmocniej przyciągnąć do siebie. Tak i zrobiłam.
Brama się otworzyła, a ja przeniosłam
walizkę do ogrodu, zamykając za sobą kawał żelaza. Klucz schowałam do torebki.Tak dawno tu nie byłam. Kilkanaście dobrych miesięcy.
Kierowałam się w stronę huśtawki.
Doszłam tam. Przypomniałam sobie wszystkie chwilę tu spędzone. Wszystkie zabawy....Nie poświęciłam dużo czasu na sentymenty. Czułam spadające krople na moją odchyloną do tyłu twarz. Musiałam jeszcze znaleźć klucz. Zobaczyłam stojąca donice. Nie była ona mała, zapewne więc była ciężka. Ledwo co podniosłam ją do góry i przechyliłam. Kwiatek cały się połamał, a ziemia rozsypała. Słyszałam grzmoty. Zapowiadało się na ogromną burzę.
Musiałam przepatrzeć całą ziemię i znaleźć klucz. Miałam nie lada wyzwanie. Tej ziemi był ogrom.
Przejechałam ręką po wierzchu ziemi.
- Jest! - krzykłam. To jedyne co dzisiaj łatwo mi się udało.Porwałam torebkę i uciekając przed ulewą pobiegłam do domu...
Dużo się tu zmieniło. Wszystko jest nowe. Wyszłam po schodach i położyłam się zapewne w pokoju gościnnym. Było mi bez różnicy gdzie będę spać.
Mimo głośnych grzmotów zasnęłam od razu...Dziwnie pisało
mi się ten rozdział . Chciałam jak najszybciej przejść do kolejnych zdarzeń, o których dowiecie się w kolejnych już częściach.
Zostawcie głos i obserwacje na profilu.
Oczywiście komentarze
biorę sobie do serca. ❤️❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/233939380-288-k100134.jpg)
CZYTASZ
I WANT YOU FOREVER (Zakończona)
RomanceSusan to zwariowana nastolatka, niezbyt zauważalna przez innych ludzi. Poznaje chłopaka któremu ufa jak nikomu innemu, niestety odczuwa że ten się od niej oddala. Dziewczyna daje ponieść się chwili na kilkudniowym wyjeździe. Czy to było dobre posuni...