23

861 38 0
                                    

15 luty 2018r.
Sobota 14:00

Zaledwie godzina minęła od momentu znalezienia Samanty Wilbert martwej. Jej córka była przerażona tym co zobaczyła, nie mogła uwierzyć w to co się stało, a dodatkowo nie miała nawet chwili spokoju, ponieważ po przyjeździe policji oraz FBI, musiała razem z Thomas'em pojechać na komisariat złożyć zeznania, a ponadto, była niepełnoletnia, co stwarzało duże prawdopodobieństwo, że trafi do domu dziecka. Bała się tego, nie chciała tam mieszkać.

- Rosalie, nazywam się Dalia Fiurance. Prowadzę dochodzenie w sprawie zabójstwa twojej mamy. Wiem, że jesteś zmęczona i przerażona, ale muszę zadać Ci kilka pytań, żeby ustalić co się wydarzyło. - do sali przesłuchań weszła kobieta po trzydziestce z czarnymi włosami do ramion i metrem siedemdziesiąt wzrostu. - Przyniosłam Ci wodę. - położyła kubek z wodą na stoliku i usiadła naprzeciwko szatynki.

- Gdzie jest Thomas? - dziewczyna tylko to potrafiła z siebie wydusić na ten moment.

Rozdzielono ich, by zeznawali osobno. Kiedy szatynka była przesłuchiwana przez Fiurance, Thomas był z jej partnerem, który również starał się dowiedzieć jak najwięcej.
Nastolatka była przerażona. Jej matka została zabita, a w dodatku teraz została rozdzielona z Tom'em, przy którym czuła się bezpiecznie.

- Jest przesłuchiwany przez mojego kolegę. Nie martw się, za niedługo się zobaczycie, ale najpierw musisz mi opowiedzieć co się stało. - kobieta starała się jak najdelikatniej wyciągnąć z dziewczyny informacje.

Wiedziała, że jest przestraszona i naciskanie na nią nic nie da, jeszcze bardziej zamknęłaby się w sobie i niczego by się nie dowiedzieli. W najgorszym wypadku przewidywała, że być może pod obecność bruneta coś by z siebie wydusiła, ale to była tylko ostateczność.

- Ja... Ja nic nie wiem. Przyjechałam tylko po swoje rzeczy. Później poszłam, żeby zabrać dokumenty, a wtedy... Wtedy ona tam leżała. Nie wiedziałam, że... Nie żyje. Myślałam, że śpi, ale później zobaczyłam krew... - nastolatka była bliska wpadnięciu w histerię, więc musiała przerwać i wziąć kilka uspokajających oddechów, gdyż czuła, że się dusi.

Wzięła łyk wody, czując suchość w ustach. Starała się w tym czasie przypomnieć jak najwięcej szczegółów, by opowiedzieć o tym kobiecie i po prostu wyjść z tamtąd.

- Zaczęłam krzyczeć. Thomas przybiegł, pomógł mi się pozbierać i... I wyszliśmy. Wrócił jeszcze do środka po torby, które upuściłam i wrócił do mnie. Zadzwonił po policję... Resztę znacie. - zakończyła, myśląc, że to już wszystko.

Miała nadzieję, że o więcej pytać nie będą i ją wypuszczą jednak myliła się. Brunetka miała jeszcze mnóstwo pytań.

- Spokojnie, oddychaj. Nie spiesz się, po prostu oddychaj. Mówiłaś, że przyjechałaś po rzeczy. Dlaczego? Kim jest dla ciebie Thomas Donovan? - zapytała spokojnie nie chcąc przepłoszyć nastolatki.

- Ja... Miałam zamiar się wyprowadzić. Thomas jest moim... Moim przyjacielem. Miałam zamieszkać u niego do czasu aż skończę osiemnaście lat i będę mogła zamieszkać we własnym mieszkaniu. - wytłumaczyła krótko, biorąc głębokie wdechy i starając się odrzucić od siebie obraz matki i pościeli całej we krwi.

- Co na to twoja mama? Jak wyglądały wasze relacje? Wyczytałam z raportów policyjnych, że co jakiś czas odwiedzała was policja z powodu awantur, głośnej muzyki, libacji alkoholowej. Możesz mi przybliżyć to wszystko? - poprosiła wpatrując się w dziewczynę.

- Mama nic o tym nie wiedziała. To znaczy, nie było mnie przez dobre kilka dni w domu. Wyprowadziłam się do przyjaciółki, a później zatrzymałam się u Thomas'a. Mama była jaka była. Często piła, imprezowała, sprowadzała do domu obcych mężczyzn. Kłóciłyśmy się o to. Chciałam żeby wreszcie zaczęła się zachowywać normalnie, byśmy mogły żyć jak każda normalna rodzina. Ona jednak zawsze mnie zbywała i wykrzykiwała, jak bardzo mnie nienawidzi... Obwiniała mnie... O odejście taty. Policja przyjeżdżała kiedy sąsiedzi mieli już dosyć jej krzyków, ale nie wzywali ich codziennie. Mama kazała mi zawsze w takich sytuacjach siedzieć w szafie i udawała, że nie ma mnie w domu, gdzieś wyjechałam. W innym wypadku, miałaby kłopoty, a ja trafiłabym do domu dziecka. - szatynka skupiła się na zeznawaniu i trochę się uspokoiła.

Fiurance uważnie jej słuchała. Zauważyła, że nastolatka miała motyw by zabić swoją matkę, aczkolwiek po reakcji i jej zachowaniu, osobiście uważała, że Rose była niewinna. Była niemalże tego pewna i nie zamierzała nawet jej wytypować jako osobę podejrzaną.

- Świetnie sobie radzisz Rose. Powiedz mi proszę, uważasz, że któryś z jej kochanków mógłby mieć motyw by ją zabić? - to słowo nadal było dla szatynki mocnym słowem, przez które przypominała sobie to wszystko w kółko od nowa.

- Nie... To znaczy nie wiem. Nie znam ich, zazwyczaj byli to obcy mężczyźni, których nawet nie znałam. Nie znam nawet ich imion. Być może któryś z nich wykorzystał to, że mama była pod wpływem alkoholu i... - nie mogła wypowiedzieć tego słowa, to było ponad jej siły - Znam tylko jednego mężczyznę, który pojawiał się u nas kilka razy. Mogę pani zapisać jego nazwisko. To wszystko co wiem. - oznajmiła.

Kobieta podała jej kartkę wraz z długopisem, więc szatynka zapisała nazwisko mężczyzny i oddała to funkcjonariuszce, która zerknęła na kartkę, a następnie schowała ją.

- Dziękuję Ci Rose, bardzo nam pomogłaś. - posłała dziewczynie lekki uśmiech.

Rose zrozumiała, że to już koniec przesłuchania. Z jednej strony cieszyła się, że to już, jednak z drugiej bała się tego momentu. Wiedziała, że zapewne kobieta powie jej, że musi iść teraz z kimś, kto zawiezie ją do domu dziecka. I zapewne by to powiedziała, gdyby nie nagłe wtargnięcie Thomas'a do pomieszczenia. Jego przesłuchanie także się skończyło, więc chciał jak najszybciej znaleźć się przy nastolatce. Chciał się upewnić, że jest bezpieczna.

- Panie Donovan, nie powinien Pan tutaj wchodzić. - zaraz za nim wszedł funkcjonariusz, który prowadził jego przesłuchanie.

- Mam to gdzieś. - mruknął brunet pod nosem.

Kiedy Rose go zobaczyła, zerwała się z miejsca i wpadła mu w ramiona. Dała upust swoim emocjom i zwyczajnie się rozpłakała. Mężczyzna uspokajająco gładził jej plecy i szeptał, że wszystko będzie dobrze, że jest przy niej i nie zostawi jej.

- Pani Fiurance, przyjechał pracownik domu dziecka. - do sali wszedł kolejny policjant.

Jak tylko nastolatka zrozumiała znaczenie jego słów, cała się spięła i mocniej wtuliła w bruneta, trzęsąc się z przerażenia.

- Nie ma takiej opcji, ona zostaje ze mną. - zaprotestował Donovan natychmiast.

Nie miał zamiaru pozwolić dziewczynie na mieszkanie w domu dziecka. Chciał ją mieć przy sobie, tym bardziej po tym co przeszła. Czuł zresztą, że ona także nie ma zamiaru się rozstawać. Musiał zrobić wszystko, by pozwolono jej z nim zostać i tylko to się liczyło.

- Nie może Pan nic zrobić. Rosalie jest niepełnoletnia, więc musi iść z... - kobieta zaczęła mu tłumaczyć, jednak on nie miał zamiaru jej słuchać.

- Po tym co przeszła, nie mam zamiaru jej puszczać. Zostanie ze mną. - przerwał jej i wyjął telefon, nie puszczając ani na chwilę nastolatki.

Wybrał numer do znajomego prawnika. Miał nadzieję, że mężczyzna załatwi wszystko tak, by nastolatka mogła z nim zostać. A nawet jeśli by tak nie było, czuł, że byłby w stanie nawet ją porwać i wynieść z komisariatu. Był do tego zdolny. Nie przejmował się tym, że mógłby mieć przez to problemy. Rose go potrzebowała i nie miał zamiaru jej zostawiać nawet na chwilę. W końcu jej to obiecał.

LOVE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz