25

877 34 0
                                    

16 luty 2018r.
Niedziela 14:08

- Wszystko zostało już załatwione, nie masz się o co martwić. Zostaniesz u mnie aż do osiągnięcia pełnoletniości. Jutro po południu będę musiał odebrać papiery i twoje wszystkie dokumenty. - oznajmił, kiedy siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, a w tle było słychać serial lecący w telewizorze.

Mruknęłam tylko cicho, że rozumiem i wzięłam łyk gorącej czekolady, którą mężczyzna mi wcześniej przyniósł. Siedzieliśmy na sofie, ja miałam nogi przyciągnięte do klatki piersiowej, a on siedział obok mnie i obejmował mnie ramieniem. Skupiłam się na serialu, który oglądaliśmy. Może to się wydawać dziwne, po tym co się wydarzyło, jednak to tylko tak wyglądało. Tak naprawdę od rana siedziałam w sypialni i płakałam z przerwą na wzięcie kąpieli do której mężczyzna mnie jakoś przekonał się. Potem wróciłam do łóżka, w którym leżałam przez bardzo długo, skulona i cała czerwona od płaczu. Thomas przez większość czasu siedział przy mnie, praktycznie nie odstępował mnie na krok, a później chcąc odsunąć ode mnie same złe myśli i wspomnienia, zabrał mnie do salonu, zrobił gorącą czekoladę i tak sobie siedzieliśmy. Ja już nie miałam siły by płakać, chyba przekroczyłam swój dzienny, a w zasadzie to może nawet i miesięczny limit łez. Wpatrywałam się w ekran telewizora i starałam jakoś skupić na fabule, co poniekąd mi się udało.

- Rozmawiałem z Pablo. Powiedział, że Grace chciała się z tobą spotkać. - powiedział zerkając na mnie.

Praktycznie w ogóle się nie odzywałam, więc tak jak można było się domyśleć, kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i tyle.

- Jeśli nie jesteś jeszcze gotowa na spotkanie z nią i nie czujesz się na siłach, powiedz. Wyjaśnię jej i przełożymy to. - dodał starając się wyciągnąć ze mnie chociaż jedno zdanie.

Wzruszyłam tylko ramionami w odpowiedzi. To nie tak, że nie chciałam spotkać się z przyjaciółką, lecz chyba jeszcze nie byłam gotowa. Wolałam zostać sama. Wiedziałam, że zapewne dziewczyna chciałaby ze mnie wyciągnąć jak najwięcej i dopiero widząc, że nic nie powiem, odpuściłaby. Zanim by to jednak zrobiła, zamęczyłaby mnie tymi pytaniami. Z drugiej jednak strony, była przecież moją przyjaciółką i chciała wiedzieć co się ze mną dzieje.
Brunet nie wytrzymał i obrócił mnie do siebie tak, bym siedziała do niego twarzą.

- Nie zamykaj się w sobie i zacznij się odzywać, proszę. Robiąc to nic nie zmienisz, a dodatkowo ja zaczynam się o ciebie martwić coraz bardziej. - poprosił, a w jego oczach malowało się zmartwienie - Fiurance wspominała coś o psychologu. Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale musisz zacząć się odzywać, bo jeśli ja ci nie pomogę, będę musiał cię zapisać na terapię. Wiem, że Ci się to napewno nie spodoba, w końcu kto chciałby zwierzać się ze wszystkiego zupełnie obcej osobie. - dodał, na co nie mogłam nie zareagować.

- Nie chce żadnej terapii, to tylko wszystko pogorszy. - pokręciłam głową.

Miałam chrypkę przez siedzenie cicho cały dzień. Zastanawiałam się nawet, czy brunet w ogóle zrozumiał co do niego powiedziałam.

- Dlatego właśnie postaraj się walczyć z tym wszystkim. Jestem tutaj razem z tobą i ci pomogę, tylko musisz walczyć z tymi złymi emocjami. - poradził wpatrując się uważnie we mnie.

Wiedziałam, że chciał dobrze. Nie szantażował mnie, chciał tylko pomóc. Postanowiłam, że postaram się zrobić to o czym mówił. Nie tylko dla tego, bo od tego zależało czy trafię na kozetkę u psychologa albo psychiatry, ale dlatego, bo mnie o to poprosił i również dla siebie. Stało się to co się stało, tych zdarzeń nie cofnę. Czułam się naprawdę okropnie, nawet jeśli mama nie była idealną matką, cierpiałam z powodu jej śmierci. Żyłam z nią tyle lat, a tu nagle zniknęła. Nie na chwilę, a na zawsze. Jedyne co będę mogła zrobić to tylko odwiedzać jej grób. Może byłam głupia, że rozpaczałam po jej śmierci, po tym co w życiu mi zrobiła, jednak matki się nie wybiera. Było jak było i musiałam się z tym pogodzić.
Kiwnęłam głową, zgadzając się, jednak szybko przypomniałam sobie, że lepiej będzie, jeśli się odezwę.

- Dobrze. Postaram się. - przełknęłam ślinę.

To wszystko było dla mnie trudne, ale starałam się ignorować w głowie widok martwej matki i skupić na tym co się działo aktualnie. Można chyba powiedzieć, że pierwszy malutki krok miałam już za sobą.

- Mógłbyś napisać... Do Grace? Chyba jeszcze nie czuję się na siłach by się z kimkolwiek spotkać. - miałam nadzieję, że dziewczyna zrozumie moją decyzję i nie będzie na mnie zła.

- Dobrze, tak zrobię. Nie martw się, zrozumie to. A jeśli nie, Pablo napewno jej w tym pomoże. - uśmiechnął się do mnie lekko, a następnie przyciągnął do siebie i przytulił.

Przez kilka minut siedzieliśmy tak przytuleni do siebie. Dzięki temu, w pewien sposób, obrazy z poprzedniego dnia lekko się zamazały pomagając mi się tym samym skupić na teraźniejszości. Wzięłam głęboki oddech i oderwałam się od mężczyzny, ponieważ zaschło mi w ustach i chciałam napić się gorącej czekolady, ale w ostatniej chwili zorientowałam się, że już ją wypiłam.

- Czy... Jest może jeszcze czekolada? - spytałam cicho.

- Tak. Pójdę ci ją zrobić i za chwilę wrócę. - uśmiechnął się, zabrał mój kubek i poszedł do kuchni, w której przygotował mi napój.

...

Leżałam w łóżku i czekałam na Tom'a, który brał kąpiel. Nie musiałam długo czekać, bo już po niecałych pięciu minutach wyszedł i położył się obok mnie.

- Jutro muszę jechać do pracy. - zaczął.

- Wiem i rozumiem. - oznajmiłam.

Pomimo tego co się wydarzyło nie mogłam go zatrzymać pomimo, że przyznaje iż jego obecność pomagała mi i nie wpadałam w histerie, tylko od razu się w niego w takich sytuacjach wtulałam. Miał przecież własne życie, prace, która jednocześnie była przecież jego firmą. Myśląc o tym, przypomniałam sobie, że jutro jest poniedziałek, a co za tym idzie, powinnam iść do kawiarnii i szkoły.

- Pojedziesz ze mną. - oznajmił, sprawiając, że byłam mocno zdziwiona - Nie chce zostawiać cię tutaj samej. Posiedzisz ze mną, ja w tym czasie pozałatwiam to co mam załatwić i wrócimy do domu. Uprzedzając twoje pytanie, dzwoniłem już do twojej szefowej, a jutro zadzwonię do szkoły. Przez przynajmniej tydzień będziesz miała wolne, żeby nabrać sił. - dodał, a ja patrzyłam na niego i nie wiedziałam tak w zasadzie co miałam powiedzieć.

- Ja... Nie możesz mnie zabrać ze sobą. Będę ci napewno tylko przeszkadzać. Zostanę w domu i jakoś sobie poradzę. Odpocznę, położę się spać i zaczekam aż wrócisz. - zapewniłam, nie chcąc sprawiać mu kłopotów swoją obecnością u niego w pracy.

- Zapewniam cię, nie będziesz mi przeszkadzać. Jeśli chodzi o to drugie, nie możesz przespać całego dnia, bo to ci nie pomoże. Pojedziemy oboje do firmy, porozmawiamy jeśli zdarzy się okazja, a potem pojedziemy jeszcze po papiery i wrócimy do domu. - chyba decyzja już zapadła i nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia.

W sumie to nie było to takie złe. W razie ataku paniki mogłam się zwrócić od razu do niego. Poza tym czułam, że i tak nie miałam nic do gadania. Musiałam się z tym jedynie pogodzić, co trudne w zasadzie nie było.

LOVE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz