Epilog

2K 52 1
                                    

- Rose! - usłyszałam krzyk Thomas'a, który zniecierpliwiony czekał już przy drzwiach z walizkami.

- Ja naprawdę nie wiem po co to zamieszanie. Zamiast się przeprowadzać, moglibyśmy zostać tutaj. Przecież jest tu wystarczająco dużo miejsca dla nas i dziecka. - powtórzyłam to już po raz któryś tego dnia.

Minęło niecałe pięć lat od moich osiemnastych urodzin. Wreszcie wszystko się ułożyło i mogłam przyznać, że jestem szczęśliwa. Rok temu zostałam żoną Donovan'a, a kilka miesięcy później dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży. Teraz, będąc już w siódmym miesiącu zamiast odpoczywać musiałam niestety pakować się i wyprowadzić, gdyż mój wspaniały mąż stwierdził, że musimy się przeprowadzić do większego domu, bo tutaj nie ma warunków dla dziecka. Cóż, gdy mnie o tym poinformował, w pierwszej chwili myślałam, że żartuję, ale później zrozumiałam, że mówi serio. Byłam skazana na przeprowadzkę i nie miałam nic do gadania. Plusem tego jest jednak to, że zamieszkamy w domu obok którego mieszkają Grace i Pablo. Tak, oni też w końcu są razem. Było to wręcz oczywiste, że tak to się skończy. Moja przyjaciółka była przeszczęśliwa, że będzie ciocią i coś czuję, że nie tylko Tom będzie latać wokół naszego maleństwa. Ale tak poza tym, wiem, że z Pablo starają się o dziecko, jednak coś nie idzie po ich myśli i niestety musieli zrobić testy z których wynika, że wszystko jest dobrze z obojgiem, lecz mimo zapewnień lekarza, Grace stresuję się, że nie będzie mogła mieć dzieci. Martwi się i to jest zupełnie zrozumiałe, ja pewnie też bym tak reagowała na jej miejscu.

- Rose? Gdzie uciekłaś? - przed moją twarzą latała dłoń bruneta próbującego sprowadzić mnie na ziemię.

- Nigdzie. Idziemy? - zapytałam ostatni raz rozglądając się po domu i żegnając się z nim.

Kilka łez wydostało się spod powiek i nie do końca byłam pewna czy to z powodu tych hormonów, czy tak po prostu. Często miałam tak, że płakałam z byle jakich powodów, nawet nie będąc w ciąży, więc pewnie hormony nie miały tu nic do rzeczy. Sięgnęłam po jedną z mniejszych walizek, by chociaż trochę pomóc Thomas'owi i wyszłam, a mężczyzna podążył za mną. Zaraz po tym, kiedy znaleźliśmy się w samochodzie i spakowaliśmy do niego rzeczy, pojechaliśmy do nowego domu. Wstąpiliśmy jeszcze do supermarketu, by zrobić zakupy spożywcze. Od razu po przyjeździe udałam się do naszej sypialni, by się rozpakować, bo około siedemnastej miała wpaść Grace, więc miałam dobre dwie godziny na ogarnięcie wszystkiego.
Na samym początku poukładałam wszystkie swoje ubrania w dużej garderobie, która miałam dzielić z Tom'em, potem udałam się do łazienki. Do szafki za lustrem schowałam nasze szczoteczki, pastę do zębów oraz kremy, tonik, maseczki, no cóż trochę tego było. W szafce schowanej pod umywalką postawiłam prostownice, lokówkę, suszarkę oraz zapasowe ręczniki, a przy wannie i kabinie prysznicowej ułożyłam żele do kąpieli, szampony, odżywki, maszynki i tego typu rzeczy. Po opuszczeniu łazienki zabrałam się za ścielenie łóżka, a w zasadzie to wypakowanie nowej kołdry i poduszek, a następnie wsadzenie ich w poszewki w kolorze granatowym, takim samym jak kolor ścian sypialni.
W tym samym czasie słyszałam jak Thomas kręci się po pokoju, który miał być pokojem naszego synka. Podejrzewałam, że zajmuje się skręcaniem łóżeczka, dlatego jak tylko skończyłam ogarniać sypialnie, dołączyłam do mężczyzny.

- Sypialnia jest już wstępnie ogarnięta. Wydaje mi się, że przydało by się jeszcze kupić żarówki do lampek, bo te które mamy nie pasują. - poinformowałam go, przyglądając się jak powoli kończy z łóżeczkiem.

- Jutro pojedziemy do sklepu i je dokupimy. I tak trzeba jeszcze kupić kilka rzeczy. - stwierdził przelotnie na mnie zerkając.

Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Miałam go przed sobą, w pokoju naszego dziecka, które lada moment miało przyjść na świat. Nigdy nie wierzyłam w to, że skończę jako szczęśliwa żona i przyszła matka. To było dla mnie tak nierealne, a jednak teraz miałam to wszystko, byłam szczęśliwa. To wszystko było takie niemalże idealne, przez co czasami zastanawiałam się czy aby nie śnie. Oczywiście jak w każdym związku, małżeństwie, kłóciliśmy się czasami, jednak zazwyczaj kończyło się to godzinami spędzonymi w łóżku. Nie tylko na kochaniu, ale także na rozmowie, bo bez szczerej rozmowy przecież trudno jest utrzymać jakikolwiek związek. Ale odbiegając już od tematu mojego małżeństwa, po zakończeniu liceum, udałam się na studia, które skończyłam, co prawda szybciej ze względu na moją ciąże, aczkolwiek może kilka miesięcy po porodzie pójdę do szpitala odbyć rezydenturę. Thomas uważa, że powinnam to zrobić dopiero półtora roku po porodzie, jednak ja uważam, że rok zdecydowanie wystarczy, a zresztą, zobaczy się jak to wszystko będzie wyglądało.

LOVE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz