Masz mnie za świra.

687 35 3
                                    


- Zbliża się apokalipsa. - Five powiedział z powagą, patrząc w moje oczy.

Nastała cisza, a ja po chwili wybuchłam głośnym śmiechem.
- Wiesz.., jak absurdalnie to brzmi? - spytałam, kiedy w końcu udało mi się opanować.
Brunet, który wyglądał na urażonego moją reakcję, westchnął.
- Wiem.

- Ty..ty nie żartujesz? - spytałam jeszcze dla pewności, a on tylko pokręciła głową. - Shit! Wsiadaj do auta, jedziemy do mnie. - nakazałam i pobiegłam w stronę czarnego Audi, zaparkowanego na końcu parkingu.

***

- Wow, nieźle się urządziłaś. - powiedział chłopak, rozglądając się po przestronnym salonie.
- Dzięki. - powiedziałam wchodząc do kuchni. - Kawy?
- Ja zawsze! - Five uśmiechnął się szeroko.

- No to opowiadaj. - mówiąc to położyłam na stoliku dwa kubki z parującą kawą i usiadłam obok chłopaka na kanapie.
- Gdy skoczyłem w przyszłość i w niej utknąłem, wiesz, co znalazłem?
- Skąd mam wiedzieć? - odpowiedziałam zdziwiona, uważnie obserwując bruneta.
- Nic.

Zatkało mnie.
- Jak..? Jak to nic? - spytałam zdezorientowana.
- O ile mi wiadomo, byłem ostatnim żywym człowiekiem. Nie dowiedziałem się, kto zniszczył ludzkość, ale odkryłem coś innego. Datę tego wydarzenia.
- Jaka to data? Ile jeszcze mamy? - spytałam po czym upiłam łyk kawy. Five zrobił to samo przed odpowiedzią.
- Zostało nam osiem dni.

Po moich plecach przeszły ciarki.
- O mój Boże. - powiedziałam i schowałam twarz w dłoniach.
Został tydzień! Kurwa, co my mamy zrobić? - pomyślałam.

- Dobra, to jaki jest plan? - spytałam po chwili, odgarniając włosy.
- Nie ma i w tym właśnie jest problem! - Five ze złością poderwał się z miejsca. -Świat kończy się za osiem dni, a ja nie mam bladego pojęcia, jak temu zapobiec! - krzyknął i zaraz potem opuścił głowę.

Niepewnie wstałam i podeszłam do niego, a następnie przytuliłam.
- Coś wymyślimy. - powiedziałam, opierając głowę na jego ramieniu.
- Musimy. - odpowiedział brunet i w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Odsunęliśmy się od siebie, a ja sięgnęłam po komórkę.
- Halo?
- Dzień dobry, mamy już dla pani załatwiony lot. - powiedział wysoki, kobiecy głos.
- Shit. - powiedziałam szeptem, przy okazji zwracając uwagę zielonookiego. - Gdzie dokładnie?
- Nasi ludzie znaleźli go w Anglii, a dokładniej w jej stolicy - Londynie.

Przygryzłam wargę.

- Jeśli wyjedziemy teraz... - zaczęła kobieta, jednak ja jej przeszkodziłam.
- Odwołaj lot.
- J-Jak to? Przecież mówiła pani, że...
- Wiem co mówiłam, jednak muszę  zostać tu jeszcze trochę. - w tym momencie zetknęłam w stronę Five'a. - Na jakieś osiem dni, tak dokładnie.
- Ale, przecież mamy zlecenie! Co jeśli...?
- Wyślij tam Jones'a! - krzyknęłam w końcu i zła rozłączyłam się.

- Kto to był? - spytał z rozbawieniem chłopak.
- Z pracy. - mruknęłam i opadłam na kanapę. - Jak udało ci się przetrwać, przez te wszystkie lata?

Chłopak nie odpowiedział od razu. Dopiero, gdy wypił swoją kawę spojrzał na mnie.
- Jedząc resztki. Konserwy, karaluchy, co tylko znalazłem. - po tych słowach zaśmiał się pod nosem. - Słyszałaś, że wojskowe suchary się nie psują? Gówno prawda.
- To straszne.
- Robisz wszystko, by przeżyć. - chłopak wzruszył ramionami. - Albo umierasz.

Położyłam rękę na ramieniu bruneta i lekko się uśmiechnęłam, a on kontynuował.
- Dostosowaliśmy się. Pokonaliśmy wszystkie przeciwności losu.
- Zaraz, zaraz.. my? - spytałam zaskoczona, jednak chłopak nie odpowiedział.
- Masz coś mocniejszego? - spytał zmieniając temat i wskazał na pusty kubek po kawie.

Oczywiście - pomyślałam wstając. - Po co odpowiadać.

- Dzięki. - mruknął Five, gdy podałam mu szklankę z trunkiem, po czym wypił wszystko duszkiem.
- Masz mnie za świra. - stwierdził zauważając moje spojrzenie.
- Tak, przez te wszystkie lata! - zaśmiałam się, jednak brunet pozostał niewzruszony. Westchnęłam.
- To co mówisz, jest trochę niewiarygodne i potrzebuję trochę czasu, żeby to przetrawić, ale wierzę ci. - po tych słowach położyłam palec na policzku chłopaka i obróciłam jego głowę tak, aby na mnie spojrzał.

Five, jednak szybko się odsunął.
- Czego dokładnie nie rozumiesz?
- Dlaczego na przykład, nie przeniosłeś się w czasie z powrotem?
- O matko! Gdybym tylko o tym pomyślał! - krzyknął ze złością. - Podróż w czasie to loteria. Wpadłem pod lód i nie wypłynąłem.

- Nie pierdol mi teraz o lodzie! Poza tym wszyscy cię ostrzegali! Ja cię ostrzegałam! - teraz to ja zaczęłam krzyczeć.
- Myślisz, że nie próbowałem do was wrócić?!
- Skąd mam to wiedzieć?! - po moich policzkach spłynęło kilka łez. - Przez siedemnaście lat nie wiedziałam, co się z tobą stało i czy w ogóle jeszcze żyjesz!

Zapadła między nami cisza. Szybko otarłam łzy i poszłam do kuchni po wodę.

- Skoro zestarzałeś się w tamtym czasie, to czemu wyglądasz jak nastolatek? - spytałam wchodząc z powrotem do salonu. Teraz chłopak stał przy oknie i obserwował ulicę.
- Już mówiłem. Błąd w obliczeniach.
- Tata mówił, że podróże w czasie mogą namieszać w głowie. Może to miało jakiś wpływ? - spytałam i od razu tego pożałowałam.

- To był błąd. Jesteś za młoda. Zbyt naiwna, by pojąć. - mówiąc to chłopak ruszył w stronę drzwi.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Dobra, nie chcę się już kłócić. Po prostu... - westchnęłam z rezygnacją. - Niektóre z tych rzeczy nie przekonują mnie, ale to rozmowa na inny dzień. Późno już. - mówiąc to odwróciłam się w stronę kanapy.

Kilkoma szybkim ruchami rozłożyłam ją.
- Możesz spać tutaj. - poklepałam jedną z poduszek. Zaraz potem pobiegłam do swojej sypialni i zgarnęła koc. - Jeszcze to. - powiedziałam kładąc go na poduszkę.

Chłopak niepewnie podszedł.
- Czuj się jak u siebie.
- Dzięki. - powiedział Five, a ja przywołałam na twarz lekki uśmiech i ruszyłam do siebie.
- Wrócimy do tego jutro. Obiecuję. Dobranoc - dodałam i zaraz potem zamknęłam drzwi.













































Hejka!

Dzisiaj trochę krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że może być haha.

Kto jeszcze chce, aby ferie były dłuższe? Łączmy się!

~Luna

Czasu Nie Cofniesz  |TUA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz