Error i Ink siedzieli w lesie przy rozpalonym ognisku. Od czasu opuszczenia bazy minęły już trzy dni i nadal nie natrafili na ślad Errora 404.
-możesz mi powiedzieć, dlaczego uważasz, że bez ciebie wszyscy będą bezpieczniejsi?- zapytał Ink.
Error westchnął. Ink pytał go już o to wiele razy. Nigdy nie odpowiadał na to pytanie. Tym razem jednak spojrzał na Inka i odpowiedział.
-dawno temu, jeszcze przed powstaniem Bad Guys, pracowałem dla 404. Zdradziłem go, by być członkiem Bad Guys. Teraz mści się za moją zdradę- rzekł Error.
-mści się na tobie, atakując twoich przyjaciół?- bardziej zapytał, niż stwierdził Ink.
-wie, że nie boję się śmierci ani bólu- odparł Error- boję się straty i tego, że zostanę sam. Dlatego jego zemsta polega na tym, że krzywdzi tych, na których mi zależy. Najbardziej boli mnie to, że cierpią przeze mnie.
Error patrzył w ogień, wesoło tańczący w niewielkim ognisku. Nie wiedział, dlaczego tak się otworzył przed Inkiem. Przecież go nienawidził.... Ale czy na pewno?
Teraz już nie był tego taki pewien.
Przez ten czas, który spędzili razem polubił Inka bardziej, niż by chciał. Miał też wrażenie, że Ink także go lubi.
Ink usiadł obok Errora i spojrzał na niego.
-to nie twoja wina- powiedział Ink- nie kazałeś 404 się mścić. To wina 404, nie twoja.
Error odsunął się od Inka.
-jest w tym więcej mojej winy, niż ci się wydaje- rzekł cicho Error- ja sprowadziłem na Bad Guys ten los, oni płacą za moje błędy!
Ink spojrzał na Errora ze współczuciem.
-wiem, że się obwiniasz, ale to nie twoja wina. Prawda, 404 mści się na tobie, ale to jego wina. On za tym stoi, nie ty, więc to nie twoja wina, Error.
Error odwrócił się tyłem do Inka i zacisnął pięści.
-to jest moja wina. Przeze mnie to się zaczęło i ja to zakończę.
Ink przysunął się do Errora.
-ja ci w tym pomogę- powiedział Ink- nie jesteś sam. I nigdy nie będziesz.
*****
-ktoś natrafił na jakiś ślad?- zapytał Nightmare.
Nikt nie odpowiedział na pytanie. Tak samo jak dzień wcześniej. Nie potrafili natrafić nawet na ślad Errora i Inka, ani Errora 404. Wroga grupa jakby rozpłynęła się w powietrzu, a razem z nią Ink i Error.
-nie podoba mi się to- powiedziała Undyne- ten spokój jest gorszy niż walka.
-też tak uważam- rzekł Honey.
-dlaczego na razie sobie odpuścili?- zapytał Sans.
-nie wiadomo- odparł Cross- Color i Blackberry wiedzą tylko tyle, że mają czekać na rozkazy.
-to na pewno ma coś wspólnego z powrotem Errora- rzekł Dust- może czekają na nasz ruch.
-możliwe- mruknął Honey.
-to co robimy?- zapytał Blue.
-najpierw podsumujmy to, co wiemy- powiedział Nightmare-nie wiemy, jaką siłą dysponuje przeciwnik, więc atak na ich bazę odpada. Nie możemy też czekać, bo dajemy przeciwnikowi czas- Nightmare westchnął- nie wiemy też, gdzie są Error i Ink- Night zacisnął pięści- dlaczego Error wbił sobie do głowy, że musi go pokonać sam?! Przecież to samobójstwo!
-wiesz, my tak jakby daliśmy mu do zrozumienia, że nie jest już tutaj mile widziany- powiedział Cross.
Nightmare spojrzał na niego.
-zrobiłem, co musiałem.
-zachowałeś się jak szef, ale nie jak przyjaciel- rzekł Dream.
-byliście ze sobą bardzo blisko- odezwał się Dust, patrząc na Nighta- byłeś najbliższą mu osobą.
-nie musicie mnie bardziej wpędzać w poczucie winy- powiedział Nightmare- już i tak czuję się winny.
-przypominam o naszej obecności- wtrąciła się Undyne, opierając się o ścianę- nie chcę powtórki z sami wiecie czego.
-chodzi ci o tę akcję, gdy podsłuchiwaliśmy ich prywatną rozmowę i nie skończyło się to dobrze?- zapytał Papyrus.
Undyne skinęła głową.
-tym razem nie podsłuchujemy- rzekła cicho Chara.
Wszyscy spojrzeli na nią. Chara i Asriel stali w ciemnym kącie pomieszczenia. To, że Chara się odezwała, było dla nich dużym zaskoczeniem. Od śmierci Toriel ani Chara, ani Asriel prawie się nie odzywali. Była ona dla nich potężnym ciosem. Cios był tym potężniejszy, że Toriel zginęła, chroniąc ich.
Inni próbowali porozmawiać z Charą i Asrielem, ale to nic nie dawało. Na pytania odpowiadali milczeniem, a sami rozmowy nie zaczynali. Nawet na codzienne "witaj" odpowiadali skinieniem głowy.
-porozmawiamy o tym później- rzekł Nightmare. Nie chciał, by ktoś spoza Bad Guys wiedział o ich wewnętrznych problemach więcej, niż powinien.
-proponuję, by zaczekać na ich ruch- powiedział Blue- może w międzyczasie się czegoś dowiemy.
-szukajmy dalej Inka i Errora- rzekł Dream.
Nightmare skinął głową.
-czyli wszystko bez zmian. Bądźcie ostrożni. Musimy być gotowi na wszystko- powiedział Night.
*****
Kiedy zebranie się skończyło w pomieszczeniu zostali tylko Bad Guys.-zrobiłem co musiałem- powiedział Nightmare- jestem nie tylko przyjacielem, ale też dowódcą, który musi dbać o resztę drużyny. Jestem odpowiedzialny za wszystkich tutaj. Nie mogę pozwolić na to, by zdrada, nawet dawna, pozostała bez konsekwencji.
-rozumiemy to- rzekł Horror- ale mogłeś powiedzieć to Errorowi.
Night spuścił wzrok.
-ciężko jest pogodzić role dowódcy i przyjaciela. Dowódca musi umieć przedłożyć dobro drużyny nad uczucia. Ja mam wrażenie, że już tego nie potrafię- Nightmare westchnął- chyba będzie lepiej dla drużyny, jak zrezygnuję z roli dowódcy.
-nie rezygnuj z tej roli, Night. Jesteś najlepszym szefem w multiversum- powiedział Dream.
-przez to, że postąpiłem jak dowódca, Error odszedł, a z nim Ink- odparł Nightmare- nie potrafię pogodzić ról przyjaciela i dowódcy.
-do tej pory bardzo dobrze ci to wychodziło- rzekł Dust- nie byłoby nas tutaj, gdybyś nie potrafił pogodzić tych ról.
-jesteśmy winni tak samo jak ty- powiedział Killer- żaden z nas nie wziął jego strony. Wszyscy zawiedliśmy jako przyjaciele.
-cudem go odzyskaliśmy i znowu go straciliśmy. Tym razem jednak z własnej winy- rzekł Cross.
-znajdziemy go- powiedział Nightmare- i zrobimy to, zanim znajdzie go 404. Odzyskamy go. Musimy.
CZYTASZ
Czas zapłaty (Władca Snów część 3) [Zakończone]
FanfictionError i Ink szukają 404, chcąc wszystko zakończyć, tymczasem w bazie Bad Guys pojawił się zdrajca. Nightmare nie potrafi pogodzić ról dowódcy i przyjaciela, a także nie daje sobie rady ze spoczywającą na nim odpowiedzialnością. Przestał ufać reszci...