rozdział dwudziesty piąty

131 13 19
                                    

-blaster!- powiedziała Undyne na tyle głośno, na ile mogła.

Papyrus zareagował od razu. W ostatniej chwili stanął przed Undyne i przywołał czaszkę blastera, która przyjęła na siebie promień z blastera Gastera.

Po dłuższym czasie Papyrus zachwiał się. Nie mógł dłużej utrzymać czaszki blastera, a Gaster ciągle strzelał w niego nowymi blasterami.

W czaszce blastera zaczęły się pojawiać pęknięcia, po czym cała się rozpadła. Papyrus jednak nie uciekł. Chciał chronić Undyne, która ledwo oddychała i stała za nim, opierając się o drzewo.

-Papyrus, uciekaj- powiedziała Undyne.

-nie zostawię cię- odparł Papyrus.

Czuł, jak robi się coraz słabszy, przez trafiające w niego promienie blasterów. Upadł na ziemię.

-Papyrus!- krzyknęła Undyne, patrząc na przyjaciela. Po chwili poczuła, jak w nią trafiają blastery.

-przepraszam- powiedział Papyrus- nie dałem rady...

-nie przepraszaj- odparła Undyne- walczyłeś wspaniale. I najwyższy czas, bym powiedziała to, co powinnam powiedzieć już dawno. Witaj w Straży Królewskiej.

-dziękuję- powiedział Papyrus.

Po chwili w Papyrusa i Undyne trafiły kolejne blastery.

-żegnaj, Undyne- rzekł Papyrus, po czym jego głowa odpadła od reszty ciała- zaraz zobaczę Sansa- powiedziała głowa Papyrusa- tęsknię za nim. A ty się nie poddawaj.

Z tymi słowy cały Papyrus zamienił się w pył.

-nie!- krzyknęła Undyne. Czuła, że sama zaraz umrze. Mocno zacisnęła powieki. Nie bała się śmierci. Jednak bała się zawieść innych. Nie mogła się poddać. Musiała walczyć do końca.

Wiedziała, że nie ma już nic do stracenia.

Drżącą ręką podniosła z ziemi szalik Papyrusa i bluzę Sansa, którą Papyrus ostatnio nosił. Założyła bluzę i szalik, po czym spojrzała wyzywająco na Gastera.

Gaster zaatakował ją kośćmi. Undyne starała się je ominąć, jednak upadła na ziemię. Kilka kości ją trafiło. Wiedziała, że nie przeżyje.

Zacisnęła pięści.

-nie, to nie skończy się w ten sposób- powiedziała Undyne- muszę walczyć dalej. Dla Papyrusa, dla Sansa, dla Toriel, dla moich przyjaciół. A także dla całego multiversum. Nie mogę zginąć. Nie teraz, gdy wszyscy mnie potrzebują.

Undyne wstała, drżąc. Po chwili błysnęło światło.

Przed Gasterem stała Undyne the Undying.

*****
Nightmare zaczął panikować. Przegrywał. Dust zranił go już kilka razy, natomiast on nawet go nie drasnął.

Ruchy Nighta były coraz wolniejsze, nóż był niebezpiecznie blisko jego klatki piersiowej.

Nightmare zamknął jedyne widoczne oko. Wiedział, co zaraz nastąpi. Ból w klatce piersiowej, kiedy nóż się w nią wbije, sięgając duszy, kolejny ból i koniec.

Jednak to nie nastąpiło. Nightmare powoli otworzył oko i ze zdumieniem stwierdził, że nawet o tym nie wiedząc, przebił Dusta macką. Spojrzał na twarz przyjaciela. Dust uśmiechał się smutno. Jego oczodoły nie były już puste. Patrzył na Nighta przepraszająco. W jego oczach było poczucie winy i świadomość tego, co zrobił i co próbował zrobić. Dust znowu był sobą.

-przepraszam- powiedział cicho Dust.

Nightmare ostrożnie podszedł bliżej przyjaciela, po czym położył go na ziemi i na wszelki wypadek zabrał mu nóż.

-to nie twoja wina- powiedział Nightmare.

-chciałbym w to wierzyć- powiedział ledwo słyszalnie Dust- jednak...cieszę się, że w tych ostatnich chwilach jestem sobą...

-też się cieszę, że jesteś sobą- odparł Nightmare. Chciał coś jeszcze dodać, jednak poczuł, jak wokół niego owijają się linki. Krzyknął tylko cicho zaskoczony.

-Night- powiedział słabo Dust i lekko złapał go za rękaw, chcąc jakkolwiek pomóc.

Jednak ułamek sekundy później Nightmare został pociągnięty w sam środek walki.

Dust dalej jednak miał rękę wyciągniętą w stronę, gdzie zniknął jego przyjaciel, jakby tym gestem mógł mu jakoś pomóc. Chwilę później zamienił się w pył.

*****
Fatal warknął cicho. Był zły na samego siebie, że nie potrafi walczyć tak dobrze jak wcześniej. Coś go blokowało, coś nie pozwalało mu zaatakować, kiedy miał ku temu okazję. Mógł zabić Crossa i Dreama już kilka razy, ale za każdym razem się powstrzymywał.

Wiedział, że to coś to wątpliwości zasiane w jego umyśle przez Blue. Myślał jednak, że już się ich pozbył.

-jestem szczęśliwy po tej stronie, po której jestem- powiedział cicho Fatal- jestem po właściwej stronie, 404 jest moim przyjacielem. Mówił, że to ma sens, więc na pewno go ma. I nie zawiodę przyjaciela- Fatal spojrzał na Dreama i Crossa, po czym szybko uniknął ataków- udowodnię temu wątpiącemu głosikowi, że się myli- warknął Fatal.

Kątem oka zobaczył, że Nightmare siedzi obok umierającego Dusta. Wiedział, że to doskonała okazja, by go zaatakować. Zaraz po tym, jak Dream go zaatakuje, nastąpi sekunda czy dwie przerwy. Wtedy będzie miał czas, by wykonać swój ruch.

Dream strzelił w Fatala. Ten zwinnie uniknął strzały, po czym zaatakował. Jednak ku zdziwieniu Dreama linki przeleciały jakiś metr od niego.

Spojrzał w stronę, w którą poleciały linki i zobaczył, że oplatają Nighta.

Chwilę później pomiędzy Dreamem i Crossem a Fatalem stał mocno opleciony linkami Nightmare.

Czas zapłaty (Władca Snów część 3) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz