rozdział dwudziesty dziewiąty

141 13 35
                                    

Kilka dni później obok trzech nagrobków znajdujących się przed bazą pojawił się czwarty.

Error, Dream i Cross zgodnie stwierdzili, że najlepiej będzie pochować Bad Guys na terenie bazy. To był ich dom, nigdzie indziej nigdy nie było dla nich miejsca.

-nie wierzę, że to zakończyło się w ten sposób- powiedział cicho Cross- nie wierzę, że ich już nie ma. To takie...

-nierealne- Dream dokończył myśl przyjaciela.

Cross skinął głową.

-właśnie, nierealne. Czuję, jakby to nie wydarzyło się naprawdę, jakbym miał się zaraz obudzić, pójść na śniadanie i spotkać ich w kuchni.

-żałuję, że znałem prawdziwych was tak krótko- powiedział cicho Ink- nie zdążyłem dobrze was poznać. A teraz nie będę miał okazji, by poznać ich lepiej.

Dream nie słuchał dalszej rozmowy. Nie chciał słuchać o śmierci swojego brata i przyjaciół.

Spojrzał na swoją rękę. Była jednocześnie taka obca i taka znajoma. Dreama dalej pokrywała maź, mimo, iż bardzo starał się uspokoić na tyle, by ta zniknęła. Wiedział, że Night nie chciał, by Dream stał się kimś takim jak on.

Dream zacisnął pięść. Był zdeterminowany, by pozbyć się jakoś tej mazi.

Bo Nightmare by tego chciał.

Myślami wrócił do Złotego Jabłka, bezpiecznie leżącego w jego pokoju. Ono mogłoby pomóc, jednak... miało być dla Nighta. I nie chciał go zjeść. Wtedy śmierć brata stałaby się czymś realnym, bo potwierdziłby to, zaakceptował.

A nie chciał tego robić.

*****

Error był jedyną osobą, która się nie odzywała. Patrzył pusto na nagrobki, czując odpowiedzialność spoczywającą na jego barkach.

Wiedział, że to jego wina, on ich w to wszystko wplątał. I wiedział, że jest to błąd, którego nigdy nie naprawi.

Spojrzał na napis Nightmare na jednym z nagrobków i cicho westchnął. Night mu zaufał, powierzył mu dowództwo. Jemu, nie nikomu innemu. Właśnie jemu, zdrajcy, przyczynie ich śmierci.

Wiedział, że jeszcze przed resetem Dreamtale Nightmare planował wyznaczyć go na swojego następcę w razie, gdyby jemu coś się stało. Rozmawiali o tym. Jednak Error nie myślał, że ten dzień kiedyś nadejdzie.

Spojrzał na Dreama i Crossa. Teraz był za nich odpowiedzialny. Czuł tę odpowiedzialność, o której nieraz opowiadał Nightmare.

Ich trójka: on, Dream i Cross, byli wszystkim, co zostało z Bad Guys. A jego obowiązkiem było ich ochronić.

-wybaczcie, ale muszę już iść- rozmyślania Errora przerwał głos Inka.

Ink czuł się już na tyle dobrze, by móc wrócić do swoich obowiązków. Wiedział, że czeka go dużo pracy i chciał zacząć jak najszybciej.

Error spojrzał na przyjaciela. Jeszcze nie tak dawno nigdy by nie pomyślał, że go tak kiedyś nazwie. Przyjacielem.

-przez... wiecie co czeka mnie dużo pracy- kontynuował Ink- poza tym niebawem rozejdą się wieści, że z Bad Guys została tylko wasza trójka. Wiecie jak plotki szybko się rozchodzą. A także wiecie, jaki jest stosunek multiversum do waszej grupy. Powiem, że uratowaliście nas wszystkich, ale i tak bądźcie ostrożni.

Bad Guys zgodnie skinęli głowami.

-będziemy- obiecał Error- i wątpię, byśmy się w najbliższym czasie ruszyli z bazy.

Ink skinął głową, po czym otworzył portal.

-Ink, zaczekaj- powiedział Error, a Ink spojrzał na niego, ciekawy, o co Errorowi chodzi- posłuchajcie wszyscy.

Cross i Dream spojrzeli na Errora.

-o co chodzi?- zapytał Cross.

-mam dziwne przeczucie, że to jeszcze nie koniec- rzekł Error.

-404 nie miał szans tego przeżyć- powiedział Dream- jeszcze nigdy nie widziałem tylu blasterów na raz.

-wiem, że to brzmi irracjonalnie, ale proszę, bądźcie wszyscy ostrożni- rzekł Error.

-będę ostrożny- powiedział Ink, po czym zniknął w portalu.

Error spojrzał na Bad Guys, oczekując tej samej obietnicy.

-uważam, że przesadzasz- powiedział Cross- ale obiecuję, że będę ostrożny.

-ja też- rzekł Dream.

*****
404 patrzył na trzy osoby stojące przed bazą. Był zły na siebie, że pojawił się tutaj akurat, gdy Ink znikał w portalu, ale trudno.

Spojrzał na podarty rękaw swojego płaszcza. Nie było trudno upozorować własną śmierć. Pyłu było wszędzie pełno, więc każdy mógł uchodzić za jego pył, wystarczyło oderwać kawałek materiału z płaszcza, jako dowód, że tam ciągle stał.

Teleportował się w ostatniej chwili. Nie wiedział, jakim cudem przeżył przebicie macką Nightmare'a i tamtą teleportację. Miał naprawdę dużo szczęścia.

Wyjął z kieszeni szalik Fatala. Zabrał go z pola bitwy, gdy wszyscy już poszli. Założył szalik i spojrzał na Bad Guys.

Może kiedyś by się zawachał przed zabiciem Errora. Może. Kiedyś.

Teraz jednak jedyne co czuł, to czysta nienawiść i furia. I nie wachał się, kiedy stanął na widoku i cisnął w Bad Guys kośćmi.

Zanim zorientowali się, co się tak właściwie stało, już byli martwi. Nie zdążyli nawet krzyknąć.

404 podniósł jeden z pobliskich kamieni i obwiązał go linkami, po czym położył na ziemi. Niech Ink wie, kto to zrobił.

Odwrócił się i poszedł przed siebie. Wygrał, więc dlaczego czuł się, jakby przegrał?

Zacisnął rękę na szaliku. Każde zwycięstwo ma swoją cenę. Ale ta cena była dla niego zbyt wysoka. Nie miał już nikogo.

Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Spojrzał w niebo. Gwiazdy świeciły tej nocy naprawdę jasno.

-życie naprawdę mnie nienawidzi, czyż nie?- zapytał cicho 404.

Czas zapłaty (Władca Snów część 3) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz