-Blue!- krzyknął Honey, widząc kość wystającą z klatki piersiowej brata.
Blue zachwiał się. Honey złapał go, zanim ten upadł na ziemię. Usiadł i położył Blue na ziemi.
-to...chyba koniec mojej walki- powiedział cicho Blue, oddychając płytko.
-n-nie- odparł Honey- wyjdziesz z tego... Na pewno. Nie pozwolę ci umrzeć.
-j-już za późno, Pap- rzekł Blue, ściskając lekko rękę brata- wiem o tym. Ale proszę, nie zostawiaj mnie teraz...
-będę obok do samego końca- obiecał Honey. Tak samo jak Blue wiedział, że to ostatnie chwile młodego szkieleta.
Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz jest bardzo łatwym celem i niedługo na pewno ktoś to zauważy. Jednak nie obchodziło go to. Chciał być przy bracie, nie mógł go zostawić.
Blue uśmiechnął się słabo do brata.
-wiesz, ja...zawsze chciałem by mój koniec wyglądał właśnie tak. Dlatego najpierw chciałem wstąpić do Gwardii, a potem zostałem członkiem Star Sanses. Dlatego nie odszedłem, gdy ty odszedłeś z grupy. Całe życie chciałem chronić innych. I wiedziałem, że mogę zginąć, ale nie przeszkadza mi to. Trudno o lepszą śmierć, prawda?-Blue ścisnął lekko dłoń brata- Pap, ja już osiągnąłem w życiu wszystko, co chciałem osiągnąć. A ty...żyj dalej. Masz po co. I proszę, ochroń ich. I...bądź szczęśliwy.
Honey nie potrafił nic powiedzieć. Po prostu skinął lekko głową na znak, że rozumie. Ścisnął mocniej rękę brata.
-przytulisz mnie?- zapytał Blue. Czuł, że to trochę dziecinne, ale potrzebował tego. Chciał czuć, że ktoś jest przy nim w ostatnich chwilach, chciał, by ktoś go przytulił.
Honey ostrożnie podniósł brata i przytulił go mocno, uważając na kość wystającą z jego klatki piersiowej. Blue ostatkiem sił odwzajemnił przytulasa, po czym zamienił się w pył.
Honey poczuł, że przytula pustkę. Wiedział, co to oznacza, jednak nie chciał otworzyć oczu, które nawet nie wiedział, kiedy zamknął. Otwarcie oczu oznaczałoby powrót do rzeczywistości. Rzeczywistości, w której nie ma już jego brata.
Nagle poczuł niezwykłe gorąco, które paliło go jak żywym ogniem. Wiedział, co to znaczy. Ktoś z przeciwników zauważył łatwy cel i postanowił strzelić w niego z blastera.
On jednak nie zareagował, tylko przytulał do siebie chustę Blue. Po chwili znowu poczuł promień blastera.
A chwilę później w miejscu, gdzie był Honey, znajdowała się kupka pyłu.
*****
Dust coraz bardziej się wyrywał. Nightmare nie wiedział ile da radę go trzymać.
Nagle Dust mocno szarpnął ręką, w której trzymał nóż. Nightmare nie potrafił go utrzymać. Dust wyrwał rękę po czym wbił nóż w mackę Nighta, którą ten trzymał drugą rękę Dusta. Nightmare odruchowo go puścił.
Dust wykorzystał to i natychmiast wycofał się poza zasięg jego macek.
-Dust, opanuj się- powiedział Nightmare.
Dust nie odpowiedział. Zmierzył go spojrzeniem po czym zaatakował.
Nightmare uniknął ataku po czym znowu spróbował złapać Dusta mackami.
Ten jednak uniknął jego macek. Lata wspólnych treningów zrobiły swoje. Potrafił przewidzieć ruchy osób z Bad Guys, znał ich wszystkich na wylot.
Nightmare z kolei musiał polegać na odruchach. Gdy się skupiał walczył dużo gorzej. Jednak nie myślenie o walce było trudniejsze niż się wydawało.
Nightmare był już w zasięgu noża Dusta. Cofnął się kilka kroków.
Dust dalej atakował.
*****
Z czasem walka przestała przypominać chaos. Pojawiało się coraz więcej walczących par czy trójek, czasami czwórek.
Ziemia pokryta była pyłem osób, które zginęły podczas panującego chaosu.
Blackberry walczył z Colorem. Nie potrafił go jednak zranić. Pomimo jego zdrady dalej uważał go za przyjaciela. Zacisnął dłoń na kości, którą trzymał, i zaatakował. Jednak znowu w ostatniej sekundzie zatrzymał rękę, bo nie potrafił zranić Colora.
-zaatakuj mnie wreszcie!- krzyknął Color. Źle się czuł walcząc z osobą, która nie chciała z nim walczyć poważnie.
Blackberry pokręcił głową.
-Color, nie potrafię cię zranić. Pomimo twojej zdrady dalej uważam cię za przyjaciela- rzekł Blackberry, po czym, by potwierdzić prawdziwość swoich słów, odrzucił kość, którą ściskał w dłoni.
Color zatrzymał się w pół kroku i patrzył na Blackberry'ego z szeroko otwartymi oczodołami. Nie wiedział, co zrobić. Nie spodziewał się tego. Przez słowa Blackberry'ego poczuł coś dziwnego. Jakby poczucie winy pomieszane z nienawiścią do samego siebie. Teraz on także nie potrafił zaatakować. Rzucił kością, którą trzymał w ręce.
-ja... przepraszam- powiedział Color- teraz widzę, po której stronie powinienem stać.
-jeszcze nie jest za późno- odparł Blackberry, wyciągając rękę do Colora.
Color niepewnie podał mu rękę. Blackberry uśmiechnął się lekko.
-wygrajmy tę walkę. Razem jak kiedyś- powiedział Blackberry.
-dobrze- odparł Color.
*****
Asriel walczył ramię w ramię z dwiema Charami. Było to dla niego trochę dziwne. A nawet bardzo dziwne. Jednak nie na tym się teraz skupiał. Próbował blokować ciosy przeciwnika. I bardzo dobrze mu to szło
Wcześniej Insanity nawet nie podejrzewał, że może mu przyjść walczyć z trójką przeciwników na raz. Potem, kiedy przyszło do walki, uważał, że na pewno da sobie radę.
Jednak teraz już nie był tego taki pewien.
W pewnym momencie atak Asriela wytrącił kość z ręki szkieleta. Insanity cofnął się, jednak nie zdążył uciec przed nożem Chary ze Storyshift. Zachwiał się, gdy nóż wbił mu się w klatkę piersiową. Chwilę potem drugi nóż wbił się tuż obok poprzedniego.
Insanity usiadł, patrząc z szokiem na swoją klatkę piersiową, po czym zmienił się w pył.
*****
Papyrus i Undyne tworzyli zgrany duet. Atakowali na zmianę nie dając przeciwnikowi chwili na wyprowadzenie własnego ataku. Zmuszali Gastera do unikania i blokowania ataków.
Zapowiadało się na wygraną. Do czasu, gdy Papyrus kątem oka zobaczył kość, lecącą prosto w plecy Undyne.
-Undyne, za tobą!- krzyknął Papyrus.
Undyne odwróciła się, po czym uniknęła ataku. Trwało to dosłownie kilka sekund.
Gaster wykorzystał te kilka sekund i zaatakował. Kościana dłoń popchnęła Undyne na drzewo, wybijając jej powietrze z płuc. Undyne jęknęła cicho.
-Undyne!- krzyknął Papyrus, po czym podbiegł do przyjaciółki.
Gaster dostrzegł szansę i strzelił w nich z blastera.
CZYTASZ
Czas zapłaty (Władca Snów część 3) [Zakończone]
FanficError i Ink szukają 404, chcąc wszystko zakończyć, tymczasem w bazie Bad Guys pojawił się zdrajca. Nightmare nie potrafi pogodzić ról dowódcy i przyjaciela, a także nie daje sobie rady ze spoczywającą na nim odpowiedzialnością. Przestał ufać reszci...