Rozdział VII

464 11 5
                                    

Siedziałyśmy z Arianą w pokoju wspólnym Gryfonów, czekając na Harry'ego i Rona, którzy najwyraźniej zapomnieli o nas i poszli czekać w dormitorium. Kiedy zaczęły nas boleć dupy (czyt. po 22:00) nie wytrzymałam i oznajmiłam:

— Chodź, Ari. Jak oni nie chcą przyjść do nas, my przyjdziemy do nich.

Wstałyśmy, zapytałyśmy się bliźniaków, gdzie Harry i Ron mają dormitorium i zakradłyśmy się do niego, żeby w razie czego nie budzić Deana Thomasa i Seamusa Finnigana, z którymi chłopcy dzielili dormitorium. (Jeszcze z Nevillem, ale on był wtedy w skrzydle szpitalnym).

Kiedy weszłyśmy usłyszałyśmy szept Rona:

— Jak spróbuje rzucić jakieś zaklęcie, lepiej zrób unik, bo nie pamiętam, jak się je blokuje.

— Nie chciało wam się na nas czekać, dzbany jedne, co? — zapytała znienacka Ariana.

— Ariana? Co ty tu robisz? Gdzie jest Ashley? —  zapytał przerażony Ron, bo było ciemno i nikt nic nie widział.

— Tu — powiedziałam tuż na jego uchem.

Ron prawie spadł z łóżka.

— Naprawdę, Ron? — spytałam go rozbawiona. — Byłam tuż obok ciebie, a ty nie zauważyłeś...

— Dobra, chodźcie do nas, bo chyba zapomnieliście, że mieliście na nas czekać w waszym pokoju wspólnym — przerwała mi przyjaciółka.

— Aj, no tak. Przepraszam — powiedział rozbawiony Harry.

Chłopakom nie chciało się znowu przebierać, więc pogadaliśmy po cichu w ich dormitorium.

— Pół do dwunastej — mruknął Ron po chwili ciszy. — Trzeba iść.

Chłopacy założyli szlafroki, a ja z przyjaciółką schowałyśmy różdżki. Ariana do wewnętrznej kieszeni, a ja do rękawa.

Zeszliśmy spiralnymi schodami w dół, do pokoju wspólnego. Na kominku jeszcze się żarzyło kilka węgielków, a ich słaby blask zamieniał fotele w ciemne, przygarbione postacie. Kiedy byliśmy już prawie przy dziurze za portretem, z najbliższego fotela odezwał się głos:

— Nie mogę uwierzyć, że jednak to robisz, Harry.

Błysnął płomyk lampy. Hermiona Granger, w różowej koszuli nocnej, patrzyła na nas z wyrzutem.

— To ty! — syknął Ron. — Wracaj do łóżka!

— Już chciałam powiedzieć twojemu bratu, Percy'emu, jest prefektem i na pewno by was powstrzymał.

Japierdziele, ale ona jest wścibska! — pomyślałam.

— Mówiłaś coś? — zapytała mnie.

Zaraz, ja to powiedziałam? — pomyślałam.

— Idziemy — powiedziała Ariana.

Ron nacisnął portret Grubej Damy i przelazł przez dziurę w ścianie.

Niestety Hermiony nie można pozbyć się tak łatwo. Przelazła przez otwór za Ronem, sycząc.

— Myślicie tylko o sobie, może byście pomyśleli o Gryffindorze... nie chcę, żeby Slytherin zdobył Puchar Domów, a przez was stracimy wszystkie punkty, które zdobyłam u McGonagall za zaklęcia świetlne...

— A ty myślisz tylko o Gryffindorze — odparłam.

— Zjeżdżaj — powiedział Ron do Gryfonki.

— Dobra, ale pamiętajcie, że was ostrzegałam, po prostu przypomnijcie sobie o tym, jak będziecie jutro siedzieć w pociągu... naprawdę, jesteście tacy...

Herbaciane Róże || siostra Malfoya • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz