Uroczyste zakończenie roku szkolnego miało się odbyć tego dnia, a ja się martwiłam, że pani Pomfrey nie puści na nie Harry'ego. Tak, wiem, jego dom jest na dole tabeli, ale jednak fajnie by było, jakby był tego dnia z swoimi przyjaciółmi, a nie samotny w skrzydle szpitalnym.
No i oczywiście to, o czym cały czas mówi Ron. Jedzenie. Jakby kocham jeść. Każdy kocha jeść. Boję się ludzi, którzy nie lubią jeść. A podobno jedzenie ma być wspaniałe, więc pani Pomfrey MUSI puścić Harry'ego.
Wieczorem Harry, tak jak inni zszedł na zakończenie, co wydało mi się dobrym znakiem dla kariery i życia naszej szkolnej pielęgniarki. Znaczy co?
W każdym razie widziałam, jak Harry siada przy stole Gryfonów między Ronem a Hermioną. Oczywiście, jak wszedł do Wielkiej Sali wszyscy zaczęli wstawać, żeby się na niego gapić i wydawać zduszone (i nie tylko) okrzyki, bo rzecz jasna nie można dać spokoju człowiekowi, każdy to wie.
Sala udekorowana była na barwy Slytherinu - zielony i srebrny, czyli nawet ładnie, ale niestety teraz te kolory przypominały mi o Dracze, co trochę obrzydzało mi jedzenie. Trochę słabo, że Slytherin po raz siódmy z rzędu dostał puchar domów, ale co można zrobić? (To było pytanie retoryczne, nie musicie mi odpowiadać i kusić do porwań, bądź morderstw.)
Wkroczył Dumbledore i zaczął wygłaszać przemowę, dzięki czemu ludzie się zamknęli.
- Minął jeszcze jeden rok! - rzekł dyrektor wesoło. - Jeszcze jeden rok dobiegł końca, a ja muszę was trochę pomęczyć ględzeniem staruszka, zanim wszyscy zatopimy zęby w tych wybornych wytrawach - doceniałam to, że wiedział, po co większość tak NAPRAWDĘ tu przyszła. - Cóż to był za rok! Na szczęście wasze głowy są teraz trochę mniej puste niż na początku... i macie całe lato na opróżnienie ich przed początkiem następnego roku... A teraz, jak mi się wydaje, muszę przejść do ogłoszenia wyników waszego współzawodnictwa. Oto jak się przedstawia tabela: czwarte miejsce zajmuje Gryffindor, trzysta dwanaście punktów, trzecie Hufflepuff, trzysta pięćdziesiąt dwa punkty, Ravenclaw ma czterysta dwadzieścia sześć punktów, a Slytherin czterysta siedemdziesiąt dwa.
Stół Ślizgonów wybuchnął burzą oklasków i wrzasków.
- Tak, tak, dobrze się spisaliście, Ślizgoni - rzekł Dumbledore. - Trzeba jednak wziąć pod uwagę ostatnie wydarzenia.
Ślizgoni ucichli i przestali się tak uśmiechać, a ja zaśmiałam się złowieszczo trochę za głośno, przez co Ariana mnie szturchnęła w ramię, a bliźniacy Weasley zaczęli się do mnie szczerzyć. Pokazałam im język i wbiłam spojrzenie w dyrektora. On też się na mnie gapił. Przypał.
- Ehmm - odchrząknął Dumbledore. - Wracając, panno Malfoy, mam do przyznania jeszcze trochę punktów kilku osobom, między innymi tobie.
Spojrzałam na niego skonfundowanym wzrokiem. Ale jak mi? Za co? Za szkalowanie własnego bliźniaka dwujajowego?
- Tak, tobie, panno Malfoy, proszę nie patrzeć na mnie takim wzrokiem - powiedział dyrektor. - Za bezinteresowne poświęcenie własnego życia dla przyjaciół nagradzam Hufflepuff pięćdziesięcioma punktami.
Aaa, to chyba o te szachy chodzi.
Przy stole Puchonów rozległy się oklaski i wiwaty, ale klaskali też Harry, Ron i Hermiona, a także te dwa rude szczury.
- Jak poświęcenie życia może być interesowne? - szepnęła Ariana, a ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
Widziałam, jak bliźniacy bezgłośnie zapytali "TY?!", a ja uniosłam wysoko głowę i odpowiedziałam im "Oczywiście, a kto inny?".
CZYTASZ
Herbaciane Róże || siostra Malfoya • George Weasley
FanficCzy siostra Malfoya musi być taka sama jak on? A może woli przyjaźnić z Gryfonami? Ashley Malfoy w ogóle nie przypomina swojej rodziny. Ani z wyglądu, ani z charakteru, a zwłaszcza z poglądów. Uwielbia magiczne (i nie tylko) stworzenia i kwiaty, a...