Rozdział IX

380 11 4
                                    

Być może z powodu nawału prac domowych, a może po prostu o tym nie myślałam, zdziwiłam się ogromnie, kiedy dowiedziałam się, że jestem w Hogwarcie już dwa miesiące. Tutaj było o wiele lepiej niż w domu, ale brakowało mi Zgredka. Przez cały ten czas unikałam bliźniaków, a byli strasznie namolni.

W dzień poprzedzający Noc Duchów obudził nas cudowny zapach pieczonej dyni na korytarzach. Na dodatek, profesor Flitwick powiedział, że jesteśmy już gotowi na to, żeby na nasz rozkaz przedmioty lewitowały. Profesor podzielił nas na pary, a moją partnerką została Hanna Abbott. Jest bardzo miła i zdolna.

— Proszę nie zapominać o tym lekkim ruchu nadgarstka, który tak długo ćwiczyliśmy! - zaskrzeczał profesor Flitwick. - Smagnąć i poderwać, pamiętajcie, smagnąć i poderwać.

— Czy tylko mi to przypomina jakiś sposób podrywu? — zapytałam trochę za głośno.

Zachichotałyśmy z Hanną, a profesor Flitwick spojrzał na mnie takim wzrokiem, że zaczęłam się bać, chociaż miał niecałe 110 centymetrów wzrostu.

Smagałyśmy i podrywałyśmy, ale nic się nie działo. Było to bardzo trudne.

Wingardium Leviosa! — zirytowana spróbowałam ostatni raz. Ku memu zdziwieniu piórko uniosło i zawisło w powietrzu.

— Wspaniale! — pochwalił mnie profesor Flitwick. — Pannie Malfoy się udało.

Parę prób później Hannie też się udało.

Po zaklęciach poszłyśmy z Arianą do lochów na lekcję eliksirów. Była nieco traumatyczna.

Wspominałam już, że panicznie boję się odpowiadać na transmutacji i eliksirach?

Zawsze jak McGonagall lub Snape zaczynają wypytywać, modlę się w głowie, żeby nie trafiło na mnie. Oczywiście dzisiaj trafiło. Wczoraj byłam zajęta trudnym wypracowaniem i to na nim zużyłam całą swoją energię. Kiedy obudziłam się w środku nocy zdałam sobie sprawę, że to był błąd, i że na 99,9 procent Snape mnie zapyta. Niestety się nie myliłam.

Od razu kiedy Mistrz Eliksirów wparował do lochów zapytał (oczywiście po jego zupełnie niepotrzebnym, kultowym „Spokój!"):

— Panno Malfoy, do czego służy bezoar?

Ja tylko stanęłam wyprostowana nie mogąc się ruszyć ze strachu.

— Bezoar to kamień tworzący w żołądku kozy, który chroni przed wieloma truciznami — usłyszałam szept Ariany.

— Kozy to bezoar tworzący w żołądku kamień — powiedziałam bardzo cicho przerażona.

Snape tylko zaśmiał się drwiąco, a Hanna Abbott spojrzała na mnie współczująco.

— Panno Walsh, odejmuję pięć punktów Hufflepuffowi za podpowiadanie — rzekł. — Jaką konsystencję ma gotowe, prawidłowo uważone veritaserum?

— Jest cieczą — wyszeptałam tylko.

— Uwaga, uwaga! Panna Malfoy dokonała nowego odkrycia! — zaśmiał się drwiąco nauczyciel. — Eliksir jest cieczą!

Zachariasz Smith zaśmiał się mściwie. Nikt go nie lubił. Reszta osób tylko mi współczuła, bo chyba wszyscy znali moją fobię.

— Siadaj Malfoy — powiedział Snape i zaprzestał tych tortur. Reszta tej lekcji minęła spokojnie.

Po lekcji wpadłyśmy na korytarzu na Harry'ego i Rona. Ten drugi był jakiś markotny.

— Hej, co się stało? — zapytała Ariana, gdyż ja nadal nie mogłam się odezwać.

Herbaciane Róże || siostra Malfoya • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz