Rozdział XIV

278 10 25
                                    

— Będę grał — powiedział Harry do Rona, Hermiony, Ariany i mnie. Miał na myśli najbliższy mecz quidditcha, na którym będzie sędziował Snape. — Gdybym się wycofał, wszyscy Ślizgoni pomyśleliby, że boję się Snape'a. Już ja im pokażę... Zetrę im te głupie uśmieszki z twarzy, jak zwyciężymy.

— Jeżeli przedtem nie zetrą ciebie z boiska — zauważyła Ariana.

~~

Harry robił się coraz bardziej nerwowy i nic w tym dziwnego. Co chwilę wpadał na Snape'a, który się na niego uwziął, a ja tamtym momencie cieszyłam się, że jak narazie mi dał spokój.

Następnego popołudnia życzyliśmy Harry'emu szczęścia i udaliśmy się na trybuny. W tajemnicy przed nim ćwiczyliśmy zaklęcie Zwieracza Nóg, ale wydawało mi się, że on i tak to zauważył. Wpadliśmy na ten pomysł za sprawą mojego brata i jego głupiego dowcipu i byliśmy gotowi doprowadzić do śmierci (upadek z wysokości) znienawidzonego nauczyciela, na rzecz bezpieczeństwa przyjaciela.

— Pamiętaj: Locomotor Morsis — szepnęła do mnie Ariana.

Mortis — poprawiła ją spanikowana Hermiona.

Zobaczcie, jest Dumbledore — powiedziałam i wskazałam palcem na starca z połyskującą w słońcu srebrzystą brodą.

— Jesteśmy uratowani — rzekł Ron z ulgą.

— Zobaczcie węgorza, nigdy nie widziałam go w takim stanie — powiedziałam do przyjaciół.

— Patrz... już się zaczęło. Auuu! — zawołał Ronald. Brat walnął go w tył głowy.

— Och, przepraszam, Weasley, nie chciałem. Ciekaw jestem, jak długo tym razem Potter utrzyma się na miotle. Ktoś chce się założyć? Może ty, Weasley?

— Napewno dłużej niż ty byś to zrobił — odparła sucho Ariana nie racząc go spojrzeniem.

Snape właśnie obdarzył Puchonów rzutem wolnym, bo któryś z bliźniaków Weasley odbił w niego tłuczka.

— Wiecie, jak wybierają skład drużyny Gryfonów? — zapytał blondyn po kilku minutach. — Wybierają tych, którzy cierpią, bo czegoś nie mają. Na przykład taki Potter, nie ma rodziców... Weasleyowie nie mają pieniędzy... Ty, Longbottom, też powinieneś być w drużynie, bo nie masz rozumu.

Neville zaczerwienił się i odwrócił do niego.

— Jestem wart tyle, co tuzin takich jak ty, Malfoy — warknął.

Brat i jego przydupasy ryknęli śmiechem.

— Bardzo dobrze, Neville — pochwaliłam bruneta nie odrywając oczu od gry. Mimo że byłam z Hufflepuffu, kibicowałam Gryfonom.

— Longbottom, gdyby mózgi były ze złota, byłbyś biedniejszy od Weasleya, a to już jest nie lada wyczyn.

Ron bardzo się niepokoił o Harry'ego i miał kłopoty z panowaniem nad sobą.

— Ostrzegam cię, Malfoy... jeszcze jedno słowo...

— Ron, Hermiono, zobaczcie! — powiedziałam nagle.

— Co? Gdzie?

Harry zanurkował brawurowo i rozległy się wiwaty. Leciał bardzo szybko.

— Ale ci się trafiło, Weasley, Potter na pewno zobaczył jakąś monetę na boisku — zadrwił blondyn.

Ron rzucił się na niego zwalając go z ławki, a Neville zawahał się i przelazł przez oparcie, żeby mu pomóc.

— Brawo, Harry! — wrzasnęłyśmy z Hermioną i Arianą stojąc na ławce, żeby lepiej widzieć. Harry pędził wprost na Snape'a ku mojej uciesze.

Herbaciane Róże || siostra Malfoya • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz