Rozdział V

625 15 17
                                    

Nigdy nie sądziłam, że Draco może być takim okropnym gnojem, jakim stał się po odrzuceniu przez Harry'ego. Na szczęście musiałam z nim znosić tylko zaklęcia. Niestety Harry i Ron nie mieli tyle szczęścia.

— No tak — stwierdził ponuro Harry, po tym jak dowiedział się z Ronem, że będą mieli lekcje latania z Ślizgonami. — Zawsze o tym marzyłem. Żeby siedząc okrakiem na kiju od szczotki, zrobić z siebie głupca przed Malfoyem.

— A skąd wiesz, że zrobisz z siebie głupca? — zapytałam Harry'ego rozsądnie. — Dracze tylko się przechwala. Tak naprawdę nie umie nawet poprawnie usiąść na miotle. A po za tym możesz mieć talent.

Draco istotnie wciąż mówił o lataniu. Uskarżał się głośno, że pierwszoroczniacy nigdy nie zasilają reprezentacji domów w quidditchu i opowiadał o sobie długie, ale w większości zmyślone historie, które zawsze kończyły się jego udaną ucieczką przed helikopterami mugoli. Ale nie tylko on: Seamus Finnigan z Gryffindoru twierdził, że całe dzieciństwo spędził, wałęsając się na miotle po okolicy. Nawet Ron opowiadał każdemu, kto zechciał go wysłuchać, jak lecąc na starej miotle Charliego, o mało nie wpadł na jakiś szybowiec. Wszyscy, którzy pochodzili z rodzin czarodziejskich, nieustannie rozmawiali o quidditchu. Ron zdążył już się pokłócić z Deanem Thomasem o piłkę nożną. Nie mógł zrozumieć, jak można podniecać się grą, w której jest tylko jedna piłka, a graczom nie pozwala się latać.

Mnie osobiście nie interesował quidditch, ani ogólnie latanie na miotle. My mieliśmy mieć lekcje latania z Krukonami, ale bardziej niż lekcji latania nie mogłyśmy się doczekać z Arianą naszego kawału z bliźniakami. Mieliśmy go zrobić w czwartek wieczorem, czyli po naszej pierwszej lekcji latania.

W czwartek podczas śniadania nie mogłyśmy z Ari usiedzieć na miejscu, co oczywiście zauważył Ron:

— Ale wy wiecie, że moi bracia to potwory? — zapytał — Po za tym to tylko głupi kawał.

— Ty nie możesz się doczekać lekcji siedzenia okrakiem na szczotce, więc lepiej się nie odzywaj. — odpowiedziała mu Ariana.

Ron chyba jeszcze chciał jej powiedzieć, ale przerwała mu sowia poczta. Ja dostałam list od rodziców, a Dracze jak zwykle wielką paczkę z słodyczami. Otworzyłam list i przeczytałam po cichu:

Ashley!
Jestem tobą naprawdę zawiedziony. Draco wszystko mi napisał. Trafić do Hufflepuffu jeszcze rozumiem, ale przyjaźnić się z tymi zdrajcami krwi Weasleyami?! I z tym Potterem?! Sądziłem, że masz więcej oleju w głowie i będziesz unikać tego, przed czym Cię ostrzegaliśmy z matką przez całe twoje dzieciństwo. Nie chcemy Cię na Boże Narodzenie w domu. Najlepiej w ogóle bym Ciebie swoją córką nie nazywał i wysłał do jakiegoś sierocińca. Zobaczę co da się zrobić. Naprawdę się zawiodłem.

Lucjusz Malfoy

Postanowiłam, że nie będę okazywać ojcu, że jakkolwiek mi na tym zależy i napisałam odpowiedź na drugiej stronie pergaminu, na którym był list:

Aha.

— Co tam masz? — zapytała mnie Ariana.

— Tylko list od ojca. — odpowiedziałam. — Co dostałeś, Neville?

— To przypominajka! — wyjaśnił pokazując mi szklaną kulkę, która wyglądała, jakby ją napełniono białym dymem. — Babcia wie, że wciąż o czymś zapominam, a ta kulka daje znać, że czegoś zapomniało się zrobić. Zobaczcie, trzyma się ją mocno... o, tak... i jeśli zrobi się czerwona... — twarz mu się wydłużyła, bo przypominajka nagle zmieniła barwę na szkarłatną — to znaczy, że o czymś się zapomniało...

Herbaciane Róże || siostra Malfoya • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz