Rozdział XXVI

146 6 9
                                    

Lot latającym samochodem to z pewnością coś, co będę wszystkim opowiadać jako stara babcia. Jedną ręką głaskałam Nao i przysłuchiwałam się rozmowie chłopców. Weasleyowie opowiadali Harry'emu o pracy ich ojca. 

- Ej, Ashley, kiedy ty masz urodziny? - zapytał mnie Ron, widząc, że słucham. - W czerwcu, nie?

- Piątego tak dokładnie, a co? - odpowiedziałam pytaniem.

- A bo pomyśleliśmy, że fajnie byłoby coś ci dać, ale jak nie odpowiadałaś na listy woleliśmy poczekać, aż spotkamy się na żywo, żeby dać ci prezent - rzekł.

- Ojej, dziękuję, ale nie musicie - powiedziałam. Może i czasami chłopcy są niemądrzy, ale za to są przekochani.

- O, tam jest główna droga - odezwał się któryś z bliźniaków. - Będziemy w domu za dziesięć minut... W sam raz, bo już się robi jasno...

Obniżyliśmy lot, a ja zaczęłam się zastanawiać jak może wyglądać dom Weasleyów. Mój ojciec naturalnie wmawiał mi, że żyją w starej szopie, bądź w kreciej norze, ale w odróżnieniu od Dracze, ja w to wątpiłam.

- Jesteśmy tuż za wioską Ottery St Catchpole.

Samochód coraz bardziej się zniżał, a słońce zaczynało wschodzić.

- Lądujemy! - zawołał ten, który prowadził samochód. Wylądowaliśmy na małym podwórku i ujrzałam dom "żałosnych zdrajców krwi". 

Wyglądał, jakby ktoś na początku zbudował duży kamienny dom, a następnie dobudowywał do niego dodatkowe pokoje. Zapewne jeszcze stał jedynie dzięki magii. Miał czerwony dach, z którego wystawało kilka kominów, a tuż przy wejściu wisiała koślawa tabliczka z napisem: NORA. To miejsce miało swój urok.

- Nic specjalnego - bąknął Ron, na co z Harrym zaprzeczyliśmy.

- No dobra, idziemy na górę, tylko po cichu - powiedział starszy brat Rona, kiedy wysiedliśmy - i czekamy, aż mama zawoła nas na śniadanie. Wtedy ty, Ron, zbiegniesz na dół i zawołasz: "Mamo, zobacz, kto tu się w nocy zjawił!", ona się ucieszy na widok Harry'ego, Ashley trochę mniej i nikt nie dowie się, że braliśmy auto.

Spojrzałam na niego z politowaniem i rzekłam:

- Już mój brat wymyśla lepsze plany, przypomnisz mi ile masz lat?

- A masz lepszy pomysł? - spytał, a kiedy nie odpowiedziałam już nie drążył tematu.

- Dobra, chodźcie - powiedział Ron. - Harry, my będziemy spali u mnie, a Ashley może...

Pozieleniał w chwili, kiedy spojrzał na dom. Wszyscy odwróciliśmy się w tamtą stronę. Przez podwórko szła pani Weasley, jednak w tej chwili nie wyglądała tak miło, jak na peronie.

- Ach... - westchnął rudy.

- A niech to szlag - powiedział jego bliźniak.

Ich matka zatrzymała się przed nami i po kolei przyjrzała się naszym twarzom. Miała na sobie różowy szlafrok w kwiatki.

- No tak - rzekła.

- Dzień dobry, mamo - powiedział któryś z bliźniaków tonem, który chyba miał być beztroski.

- Czy wy w ogóle macie pojęcie, jak ja się o was martwiłam? - zapytała pani Weasley szeptem groźniejszym od tego Snape'a, a to jest wyczyn.

- Przepraszamy, mamo, ale... zrozum... musieliśmy...

Gdyby nie sytuacja, w jakiej się właśnie znajdowaliśmy, uwieczniłabym to, co widziałam na papierze. Weasleyowie byli wyżsi od swojej matki, ale skulili się tak, że patrzyła na nich z góry. 

Herbaciane Róże || siostra Malfoya • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz