Rozdział 43: Nie potrafię cię winić i kochać jednocześnie

361 17 5
                                    

Myślę, że jeszcze trzy - cztery rozdziały i kończyny przedstawienie kochani.

Minęły niecałe dwa tygodnie, kiedy to Loren i Tom się ostatnio widzieli. Mimo dość niekorzystnych okoliczności aktor nie zamierzał się poddawać i choć pewnie projektantka nie chciała się teraz z nim widywać, to nie oznaczało, że nie chciała czytać wiadomości od niego. Dlatego co noc, gdy tylko mężczyzna kładł się spać, wysyłał ukochanej krótką wiadomość - najczęściej o treści ,,Kocham cię" lub ,,Dobranic, skarbie". Chociaż w ten sposób chciał mieć wrażenie, że to wywoła na jej twarzy uśmiech.

Tak też było. Nocą Fox zawsze wyczekiwała wiadomości i zawsze dzięki nim chodziła spać z uśmiechem. Bolała ją ta przerwa między nimi. Tęskniła za nim, mimo obaw, że to on mógł zniszczyć marzenie jej życia.

Bardzo pragnęła spotkać się z blondynem. Przed wybraniem do ukochanego numeru, chamowały ją jej obawy. Jednak prawie za każdym razem wmawiała sobie, że to nie lęk czy ból, tylko nawał pracy przed zbliżającym się pokazem mody. Robiła prawie wszystko, by przygotowania zajmowały jej jak najwięcej czasu.

***

Postanowiła, że tego dnia do pracy  pójdzie na piechotę. Nie chciała czekać na taksówkę, a potem jeszcze tracić czas na stanie w porannym korku.  Zawsze doprowadzało ją do szewskiej pasji, szczególnie w tak ciężkim dla niej okresie.

Wzięła ze sobą dwa duże pudła i powoli ruszyła do butiku.

Pudła były dla niej zbyt cięszkie. Dlatego już po przejściu zaledwie kilku metrów zaczęły jej drętwieć ręce. Zasłaniały częściowo widoczność, przez co w pewnym momencie brunetka zderzyła się w zapatrzonego w telefon mężczyznę. Oboje stracili równowagę i upadli, ich rzeczy pospadały na chodnik.

- Bardzo panią przepraszam. - powiedział tamten.

Pospiesznie zaczął zbierać przedbioty, które powypadały z pudeł. Był trochę zaskoczony widokiem zestawem kolorowych nici, kilka bembenków i pustych szpulek.

- Tom? - rzuciła Loren zaskoczona, kiedy wstawszy rozpoznała w obcym blondynie Hiddlestona.

Tamten dopiero słysząc swoje imię, spojrzał na brunetke. On również był zaskoczony jej widokiem.

- Loren. - tylko tyle zdołał z siebie wydusić.

Na moment między nimi zapadła cisza. Żadne z nich nie spodziewało się spotkać tego drugiego o tej godzinie i w tym miejscu.

- Co tu robisz Tom? - spytała w końcu Fox, po długim milczeniu. - Wiedziałeś, że będę tedy przechodzić o tej godzinie?

- Mógłbym cię o to samo zapytać. - odpowiedział blondyn.

Wrzucił ostatnie puste szpulki do lżejszego pudła i podał je kobiecie.

- Najpierw ty odpowiedz, zapytałam się pierwsza.

Odebrała pudło od mężczyzny.

- Ale ja jestem starszy, a starszym się ustępuje.

- Skąd wiesz, że jesteś. Nigdy nie zapytałeś się mnie o wiek.

- Bo dżentelmemowi nie wypada pytać kobiety o jej wiek.

Brunetka odpowiedziała na te słowa cichym chichotem, a Hiddleston po chwili spytał, uśmiechając się niepewnie:

- A ile masz lat?

- 25 lat, staruszku.- odpowoedziała mu, próbując przywrócić na twarz powagę.

Przyszło jej to z trudem - bawiła ją trochę ta sytuacja.

- Nie jestem stary! - rzucił głośno, tupiąc nogą i próbując udawać obrażonego.

- Nie, jesteś ode mnie tylko 6 lat starszy.

Oboje po chwili zaczęli się ukradkiem śmiać. Potem Loren stwierdziła, że się śpieszy i zamierzała odejść. Wtedy Tom cięższe pudło i postanowił, że jej pomoże. Mimo protestów kobiety blondyn ruszył w stronę butiku, a oburzona tym Fox krótką chwilę za nim z drugim pudłem.

***

W kilkanaście minut pokonali pare przecznic i dotarli do sklepu. W środku panowała luźna atmosfera. Tom jedną ręką otworzył Loren drzwi, drugą trzymając pudło. Kobieta skinęła głową w podzięce, po czym weszła do środka.

Andrea zmierzyła aktora podejrzliwym spojrzeniem. Fox widząc jej wzrok, zamiast do biurka skierowała kroki do kantirka. Teraz to ona otworzyła przed blondynem drzwi, by ten mógł wejść. On jednak kulturalnie pozwolił, aby to niebieskooka weszła do korytarza pierwsza. Sam potem wchodząc, zamknął za sobą drzwi. Przeszli na koniec korytarza i weszli do pracowni. Tam Hiddleston położył pudło na biórku, zawalonym kartkami z rysunkami żurnalowymi.

- Dziękuję Tom - powiedziała brunetka, kładąc drugie opakowanie na krześle. - Chociaż dałabym sobie sama radę.

- Potykając się po drodze o własne nogi. - odpowiedział blondyn, biorąc się pod boki. - Chciałbym Ci pomagać kochanie na codzień.

Mówiąc to, powoli wyciągnął dłoń do ukochanej i położył ją na jej zarumienionym policzku.

- Też bym chciała, ale musisz mnie zrozumieć. Nie potrafię cię winić i kochać jednocześnie, ale na ten moment...chyba muszę. Nie mogę inaczej. - spod powiek projektantki zaczęły cieknąć łzy, a usta trząść się.

Hiddleston przyłożył drugą dłoń do drugiego policzka czarnowłosej i uniósł ją, by spojrzeć kobiecie w oczy.

- Nie potrafię tego zrozumieć, ale mogę tylko uszanować twoją decyzję. - odparł, ścierając kciukiem spływającą, samotną łzę.

- Kocham cię. - rzuciła piskliwie Loren

Przypominało to bardziej przedłużone piśnięcie niż czule słowa. Ciężko było zrozumieć je, ale i bez tego Tom zsunął dłonie z jej policzków na talię i przyciągnowszy do siebie, przytulił ją. Kobieta odwzajemniła uścisk po kilku chwilach.

756 SŁÓW

I Love You | Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz