Ceren nie miała pojęcia jak tu trafiła, a tym bardziej jak trafiła tu niezauważona. Nigdy wcześniej nie czuła tak rozdziewającego bólu, jak w tej chwili. Ten widok sprawiał, że czuła, jakby ktoś ciął przez jej skórę, ciało... Aż do kości. Szloch wyrywał się z niej, oddech rwał się, łzy płynęły po policzkach.
- Cemre! - Zaszlochała Ceren, uderzając otwartymi dłońmi o szybę, oddzielającą ją od pokoju, w którym leżała Cemre, jakby sam dźwięk był w stanie ją obudzić. Ledwie utrzymując się w pozycji pionowej, oparła czoło o chłodne szkło wciągając głośno powietrze. Ceren nie mogła oderwać wzroku od ekranu monitora, którego odczyt wykazywał silne, miarowe bicie serca Cemre. Powstrzymując kolejną falę szlochu, która przeszła przez jej ciało, przyłożyła dłoń do ust. Gdyby tylko mogła tam wejść...
***
Cemre nie była w stanie przedrzeć się przez mgłę, która ją otaczała. Gęsty dym rozpościerał się przed nią, sprawiając, że mogła dostrzec jedynie pnie drzew, które tak bardzo przypominały jej lasy, w których bawiła się jako dziecko. Gdy zawołała o pomoc, odpowiedziała jej głucha, wwiercająca się w uszy cisza. Cemre zaszlochała i ruszyła przed siebie, rozglądając się bezradnie. Była sama. Została całkiem sama. W tej zimnej mgle, w nieznanym lesie, skazana na zagładę, bez możliwości ucieczki. Zza jej pleców dotarł do niej dźwięk. Jej imię. Ktoś ją wołał po imieniu. Znała ten głos, choć dawno... Tak dawno... Gdy się obróciła, dostrzegła blask latarni. Ktoś jej szukał. Ktoś próbował ją ocalić... Znała ten głos. Ceren...
***
Ceren obróciła głowę, czując czyjś dotyk na swoim ramieniu. Nedim - zarejestrował jej zmęczony umysł. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, starając się opanować drżenie rąk. Zmienił się. Wstał z wózka. Wyzdrowiał. Tyle zmian przemknęło obok niej, bez jej udziału. Nedim stał obok niej, wyglądając jak wyższa forma osoby, którą znała tylko jako cień człowieka. Ból, który rozdzierał jej duszę, nie pozwalał jej na odczuwanie radości jego postępów. Taśma z nagraniem, którą zostawiła Cemre przed ucieczką zrobiła swoje. A raczej odwaga jej siostry, kiedy zdecydowała się ją wykorzystać...
Kolejna fala łez zamazała jej obraz. Nie mogła się skupić. Jej myśli wciąż krążyły wokół Cemre i jedyne na co teraz była w stanie się zdobyć, to zmusić się do ściszenia odgłosów płaczu, które wciąż usiłowały się wydostać z jej gardła. W chwili, gdy opanowała się na tyle, żeby zapytać o jego zdrowie, wypadek, rokowania Cemre - o cokolwiek, co miało znaczenie,rozległ się dźwięk dzwonka jej telefonu, wytrącając ją z transu. Ceren zamrugała, czując nagle wagę dotyka na swoim ramieniu i poczuła się niezręcznie. Uciekając spod dotyku ręki Nedima, sięgnęła do kieszeni jeansów i zerknęła na ekran telefonu. Połykając łzy, przesunęła palcem w kierunku zielonej słuchawki i odebrała połączenie.
- Tak? - Ceren obróciła się plecami do szyby, która oddzielała korytarz od sali Cemre. Widok bezwładnego ciała siostry, wywołał kolejną falę łez. Uspokój się Ceren, musisz się opanować. Szloch uwiązł jej w gardle, gdy poczuła jak Nedim obejmuje ją ramieniem i opiera podbródek na czubku jej głowy. Ceren odzyskała mowę, jakby ten niewinny uścisk wlał w nią energię, by mogła odpowiedzieć na kolejne pytania cioci Ebru. - Nie.... Wszystko w porządku... - odpowiedzi Ceren były mechaniczne, ale pewne. Trzymanie telefonu przy uchu, trwając w uścisku Nedima, nie było najwygodniejsza czynnością, jednak gdy starała się odsunąć, mężczyzna zacisnął ramiona wokół niej i Ceren pomyślała, że być może on też potrzebował w tej chwili czuć kogoś przy sobie. W tym momencie nie miało zbyt wielkiego znaczenie kim była. Ceren przęłknęła gulę w gardlę i wydała z siebie dźwięk, który brzmiał jak aprobat dla słów cioci Ebru. Ne tę chwilę nie mogła sobie pozwolić, by ciocia Ebru wiedziała w jakim jest stanie. Zaczęłaby się martwić i zadawać masę pytań, na które nie chciała odpowiadać. - Zaraz będę... - Ceren otarła łzę z policzka i spojrzała na zegarek na nadgarstku Nedima, który znajdował się tuż przy twarzy. - Nie, nie płakałam... - Skłamała ostatkiem sił, chociaż wiedziała, że nie jest w stanie nikogo nabrać. - Chyba łapię przeziębienie, naprawdę... - Dodała, próbując uwiarygodnić swoje kłamstwo. - Zaraz po nią przyjadę. Daj mi pół godziny, zaraz będę - powtórzyła, przerywając wywód cioci Ebru, choć jej głos załamał się pod koniec zdania, ale udało jej się zakończyć rozmowę ze względnym spokojem.
![](https://img.wattpad.com/cover/254128263-288-k12556.jpg)
CZYTASZ
Prócz Ciebie, Nic
ContoZaczynamy od początku. Może nie od początku, ale prawie... Ceren pewnej nocy znika z posiadłości Karacay, nikt, prócz jednej osoby, nie jest w stanie wytłumaczyć jej ucieczki. Nikt, prócz jednej osoby, nie wie, że miała swoje powody. Jednak ta osoba...