7

134 7 41
                                    


Ceren naprawdę sądziła, że po niezręcznym poranku, będzie miała Cenka z głowy na dłużej niż kilka godzin, ale się przeliczyła.

Nie dość, że musiała wziąć nadprogramową zmianę w klinicę, popołudniową, co prawie nigdy się nie zdarzało, to jeszcze nie miała z kim zostawić Melike i musiała zabrać ją ze sobą. Całe szczęście jej szef pozwalała na takie praktyki, co więcej nawet do nich zachęcał. Sinan Gorkcu był świetnym lekarzem, ale przede wszystkim był wybitnym biznesmenem, który wiedział, jak zatrzymać przy sobie pracowników, na których mu zależało. Dlatego też, gdy młode lekarki w jego klinice zaczęły wychodzić za mąż, a potem zachodzić w ciąże, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom i założył żłobek pracowniczy. Ceren korzystała z niego zawsze wtedy, gdy nie mogła zostawić Melike u cioci czy u Yagmur, bo na przykład miały tę samą zmianę w pracy.

Tym razem jednak nawet żłobek został poza zasięgiem, ponieważ opiekunka z popołudniowej zmiany dostała zatrucia pokarmowego i musiała jechać do domu. Dlatego też Melike siedziała na kocyku otoczona zabawkami, ukryta przed ewentualnymi pacjentami po jej stronie kontuaru w recepcji i bawiła się, jakby była u siebie w domu.

Ceren westchnęła przeciągle obserwując, jak jej córka, z uporem maniaka, usiłuje włożyć drewniany klocek o kształcie trójkąt w miejsce okręgu. Nie powinna musieć tu siedzieć, powinna być w domu w otoczeniu własnych zabawek, ale cóż mogła zrobić? Musiała zajmować się nią w takich warunkach, jakie były im dane. Najważniejsze, że były razem, reszta się nie liczyła.

Ceren uniosła wzrok, gdy dzwonek przy drzwiach podpowiedział jej, że nadszedł kolejny pacjent. Ceren zmarszczyła brwi, przeglądając kalendarz wizyt, o tej porze nikt nie był umówiony. 

Nie zaskoczył jej natomiast drogi garnitur mężczyzny, który pojawił się przy kontuarze, ani to, że osoba, która naprawdę wymagała pomocy, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób mężczyzna trzymał rękę, została w tyle.

- Dzień dobry, potrzebujemy szybkiej i przede wszystkim dyskretnej interwencji - powiedział jej drogi garnitur, patrząc na nią jak na element wystroju wnętrza. Czyli to jeden z tych, trudno, z takimi też musiała pracować. Dupki w drogich garniturach, którzy myślą, że mając więcej władzy niż naprawdę mają, przedstawiciele celebrytów czy też polityków... Ehh, czekała ją ciężka przeprawa.

- Dzień dobry, rozumiem, że nie byli państwo umówieni - zaczęła Ceren, ale przerwał jej krótki przepełniony bólem chichot dobiegający z miejsca, w którym stał drugi mężczyzna.

- Nie, laluniu, nie byliśmy umówieni. Mój klient wymaga opieki lekarskiej, nie widać? - Ceren uniosła spokojne spojrzenie na pieklącego się faceta przy kontuarze.

- Oczywiście, proszę usiąść, za chwilę podjedzie do panów lekarz dyżurny - powiedziała dziewczyna, zmuszając się do chłodnego profesjonalnego uśmiechu.

- Nie zaraz, a teraz! To jest Kaan Yaman, wielka gwiazda i potrzebuje lekarza w tym momencie. Wiesz ile kosztuje dzień zdjęciowy na planie serialu? Więcej niż wartość twojego mieszkania - Ceren nawet się nie skrzywiła słysząc podniesiony głos mężczyzny, była zbyt profesjonalna, żeby dawać się ponieść emocjom przez jakiegoś idiotę, która uważa ją za robaka.

- A więc pan Kaan Yaman będzie musiał poczekać, tak jak reszta pacjentów. Nie byli panowie umówieni, więc muszę sprawdzić, czy któryś z lekarzy jest teraz dostępny. I prosiłabym, żeby pan nie podnosił głosu, to placówka medyczna - Ceren nie wdając się w dalszą dyskusję z, jak się okazało, agentem Kaana Yamana, wskazała im fotele w poczekalni i wcisnęła przycisk łączący ją bezpośrednio z prezesem, który był w tej chwili ostatnim wolnym lekarzem na dyżurze. Ceren wiedziała, że pan Sinan nie będzie zachwycony nagłym przypadkiem, szykował się już do wyjścia. Jego narzeczona czekała na niego w restauracji, Ceren wiedziała o tym, ponieważ sama im tę kolację organizowała. Jeśli Kaan Yaman, a raczej jego agent sądzili, że wszystko pójdzie jak z płatka, to będą musieli uzbroić się w cierpliwość.

Prócz Ciebie, NicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz