14

213 6 104
                                    

Czy ja już mówiłam, że oni są kompletnie szaleni? Nie? No to mam dowód 😁 Pamiętacie, jak pisałam, że odcinek ze wspólnym snem Ceren i Cemre jest najdziwniejszym, jaki napisałam? Cóż, ten jest jeszcze dziwniejszy, bo mimo że dzieje się w ich rzeczywistości, a nie we śnie, to mam wrażenie, że oni zachowują się kompletnie nieracjonalnie. Bawcie się dobrze 😅

***

Cenk w pierwszej chwili nie był w stanie stwierdzić, co go obudziło, jednak gdy przesunął dłonią po materacu i wyczuł brak Ceren, domyślił się, że jej nieobecność wystarczyła by zaalarmować jego podświadomość. Zarzucając na siebie w pośpiechu dres, rozejrzał się po sypialni zahaczając wzrokiem o wyświetlacz zegarka i zorientował się, że trafił w godzinę duchów. Pobudka o trzeciej nad ranem nigdy nie zwiastowała nic dobrego.

- Cholera, cholera... Gdzie ona jest? - mruczał pod nosem zmierzając w kierunku tymczasowej sypialni jego córki i kiedy sercem z gardle nacisnął klamkę w drzwiach prowadzących do pokoju Melike, by spojrzeć do łóżeczka, odetchnął z ulga widząc, że dziewczynka spała spokojnie, ssąc zawzięcie smoczek. Poprawiając troskliwie kocyk, Cenk przykrył dziewczynkę i przysunął pluszowego królika bliżej jej główki, by miała go w zasięgu ręki, gdy się obudzi. Teraz tylko musiał odnaleźć jej matkę.

Zamykając za sobą cicho drzwi, Cenk ruszył szybkim krokiem w kierunku schodów. Mimo że jego racjonalne myślenie podpowiadało mu, że Ceren nie może być daleko, bo nigdy nie zostawiłaby Melike, to jednak serce łomotało mu jak po maratonie, kiedy przed oczami przesuwały mu się obrazy z kilku poprzednich godzin.

Pośpieszył się. Przesadził z tempem i ją wystraszył. Te kilka ostatnich godzin było jak sen, z którego nigdy nie chciał się obudzić. Fantazja, którą wcielił w życie po miesiącach budowania jej w swoim umyśle, podczas tych godzin, które spędzał pod jej domem. Fantazja, którą pragnął przeżywać w kółko do końca życia. Czyste szaleństwo.

I właśnie ta ostatnia myśl musiała być zapalnikiem w umyśle Ceren. Dlatego też pewnie wymknęła się z łóżka i uciekła, próbując jakoś poskładać to do kupy w swoim umyśle. Miał tylko nadzieję, że nie było za późno, że był jeszcze w stanie zawrócić ją ze ścieżki myślenia, że ta noc była błędem.

Rozglądając się nerwowo po parterze, o mało nie nadepnął na drewnianą kukiełkę pajacyka należącą do Melike. Tę samą, którą Ceren zabrała jej z ręki w klinice, gdy tylko chciał dotknąć dziecka. I znów nawiedziła go myśl, że działał zbyt lekkomyślnie, że powinien podążać za wyznaczonym przez jego długofalowy plan szlakiem, zamiast rzucać się w wir wydarzeń jak kompletny wariat.Lecz od chwili, gdy zobaczył ją podłączoną do szpitalnej aparatury, nie myślał racjonalnie. Łapał każdą chwilę, jakby była ostatnią i bał się jak cholera, że ta następna może być naprawdę ostatnią.

Zobaczył ją dopiero po chwil, gdy jego czy przyzwyczaiły się do mroku i udało mu się odróżnić cienie od fizycznych kształtów. Siedziała nieruchomo na kanapie, z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej i wpatrywała się w punkt na ścianie niewidomym wzrokiem. Miała na sobie tylko piżamę i musiała trząść się z zimna, mimo że ogrzewanie ustawione było na 20 stopni Celsjusza. 

Nigdy wcześniej się tak nie bał. Ani w dniu, w którym dotarło do niego, że własnoręcznie zniszczył sobie życie. Ani w dniu, w którym wyczekiwał na parkingu pod szpitalem, aż jedna z pielęgniarek, którą opłacił, poinformuje go o narodzinach jego dziecka. Ani w dniu,w którym jego własna matka o mało nie zabiła jego siostry.

Nawet podczas wypadku, widząc zbliżające się światła samochodu, który ostatecznie w nich uderzył, nie czuł takiego strachu, jak w tej chwili.

Prócz Ciebie, NicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz