21

78 4 52
                                    

Chcecie wiedzieć coś szalonego? Naprawdę chciałam, żeby ten rozdział wyglądał inaczej, ale jak już zaczęłam pisać, a potem korygować i zrobiło mi się nagle 6000 słów, to stwierdziłam, że jednak te niektóre fragmenty zostawię na później, więc historia nam się przedłuży. Także w tym rozdziale mamy nieco ponad 3000 słów. 

Ale chyba dacie radę, prawda?

***

Cenk wpatrywał się w odległą sylwetkę rudowłosej kobiety siedzącej na ławce. Śnieżna biel pokrywała przestrzeń parku przynależącego do kliniki leczenie zaburzeń psychiatrycznych, sprawiając wrażenie krainy nie z tej ziemi, ale jedyne o czym mógł myśleć Cenk, to czy jego matce aby nie było zimno. Nie miał pojęcia jak długo czekała na dworze na jego przybycie, chciał do niej wyjść, ale jakaś siła wciąż zatrzymywała go w budynku.

Wzdychając, obrócił głowę w kierunku Ceren, która przyglądała mu się z drugiego końca korytarza. W jej spojrzeniu czaiła się troska i miłość, tyle miłości...

Był idiotą przez tak długi czas, aż nie do wiary, że nie znienawidziła go naprawdę. Że wciąż potrafiła odnaleźć w sobie siłę, by pozwolić im odnaleźć się na nowo. Uciekając od kierunku, w którym popłynęły jego myśli, Cenk westchnął, gdy Ceren wskazała mu wyjście skinieniem głowy, zachęcając go do spotkania z matką.

Nie miał pojęcia jak powinien zareagować. Zaledwie dwa dni temu jego matka jawiła się im, jemu, jako największe zagrożenie. Największe zagrożenie dla kobiety, którą kochał i ich dziecka. A teraz...

Teraz stał w budynki kliniki, do której jego zgłosiła się z własnej woli i nie był w stanie się ruszyć. Jej nagła zmiana zaskoczyła go, zmuszając do reakcji, na którą nie był gotowy. Nie zdążył jeszcze przetrawić tego nagłego zwrotu w jej zachowaniu. Nie był też w stanie, ot tak, uwierzyć w jej dobre intencje, chociaż Damla wydawała się całkowicie przekonana o jej chęci poprawy, to Cenk przecież nie powiedział siostrze wszystkiego. Nie chciał by Damla widziała w matce potwora, który próbował zabić kilka osób, intencjonalnie czy nie.

A Ceren... Nie mógł rozszyfrować tej dziewczyny, tej kobiety, którą się stała. Nie rozumiał jej i być może nigdy nie zrozumie. Wiedział tylko, że przez te ostatnie dwa lata w jej życiu, w jej osobowości zaszły ogromne zmiany, za które po części odpowiadał. Ta Ceren była o wiele bardziej zamknięta w sobie, racjonalna i rozsądna, przewartościowała swoje priorytety i dążyła do jednego celu, którym było szczęście jej dziecka, ich dziecka. Ale niektóre jej cechy pozostały niezmienne, wciąż była uparta, zorientowana na celu i przebojowa. Była jak ogień, który może zarówno ogrzewać swoim ciepłem, jak i być nieokiełznanym żywiołem. I ta dwoistość jej natury go zachwycała, a jednak...

Przerażało go to, że żyjąc z nią, nie mógł być niczego pewien. Wiedział, że go kocha i że kocha Melike. I że oddałaby życie za swoje rodzeństwo, ale reszta...

Nie rozumiał jej stosunku do pewnych zagadnień, jak na przykład wartościowania ich relacji z rodziną, a przed wszystkim ich matkami. Nie mógł pojąć, na jakiej zasadzie działał jej sposób myślenia, jeśli z jednej strony potrafiła zachęcać go do zgody z matką, kobietą, która ją samą próbowała prawdopodobnie zabić,  a z drugiej nie chciała nawet słyszeć o rozmowie z własną rodzicielką.

W teorii rozumiał jej opory, choć Ceren do tej pory odmawiała rozmowy na temat jej matki, to z tego, co udało mu się wyciągnąć z jej rozmowy z Civanem oraz jego własnej konwersacji z Nedimem, Cen domyślił się, że relacja Ceren z matką rozpadła się w momencie, gdy Ceren powiedziała jej o ciąży. I że Ceren nie widziała żadnej nadziei na to, by mogły one wrócić do poprzedniego stanu.

Prócz Ciebie, NicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz