20

75 4 112
                                    

Jeśli dobrze liczę, to zostały nam 2 lub 3 odcinki i epilog do końca :)

***

Nie dowierzając do końca w to, że jej życie wyglądało obecnie właśnie tak, Ceren podała bratu kawę z szafki, gdy podjął się on zadnia uzupełnienia pojemnika na ziarna w ekspresie. Po pozbyciu się wszystkich z kuchni, pod pretekstem przygotowania deseru, Ceren miała chwilę, by w końcu ogarnąć myśli i na spokojnie przeanalizować, co czuła w związku z niespodziewanym powrotem klanu Karacay w osobie Damli (oraz majaczącym się w oddali cieniem Seniz) do jej życia.

Przeczuwała, że to dopiero początek, biorąc pod uwagę to, że Seniz chciała naprawić relacje z Cenkiem, ale na razie chciała skupić się na kolejnej niespodziewanej osobie, która powróciła do jej życia. Właściwie rzecz ujmując, to drogi jej i Damli nie krzyżowały się zbyt często. Obie zgodnie nie zapałały do siebie zbytnią sympatią od samego początku i schodziły sobie z drogi, chociaż Ceren była wtedy tak zajęta Cenkiem, że nie zauważyłaby pewnie, że na jej drodze stanął różowy słoń, a co dopiero Damla. Ale teraz... Teraz było inaczej, minęło tyle czasu, tak bardzo się zmieniły. Ich relacja zaczynała się od początku i Ceren mogła jedynie trzymać kciuki, by była tak pozbawiona chłodu jak w tej chwili.

Gdy w jej przemyślenia wkradł się głos brata, przez chwilę miała ochotę poprosić go, żeby wrócił do reszty i dał jej chwilę spokoju, ale potem wzięła głęboki oddech i zrozumiała, że nie chciała zostać sama. Sama z swoimi myślami...

Cóż, to nie był najlepszy dla niej stan, miała w zwyczaju przesadnie wszystko analizować i dochodzić do najmniej optymistycznych wniosków. Dlatego też zdecydowała, że obecność Civana może jej dobrze zrobić.

- Jak dotąd wszystko w porządku? - Zapytał Civan w pewnym momencie, przyglądając jej się z uwagą.

- Co masz na myśli? - Odbiła piłeczkę Ceren, wyciągając z zamrażarki jagody.

- Twoje małżeństwo i fakt, że wciąż muszę się powstrzymywać, żeby mu nie przyłożyć - Ceren stłumiła śmiech, słysząc powagę w głosie brata.

- Wszystko ok, minął dopiero jeden dzień. Nie martw się tak bardzo, będzie dobrze - powiedziała Ceren, nie będąc do końca pewną, czy próbowała uspokoić jego czy siebie.

- Ok, wierzę Ci na słowo. Wiesz, gdzie mnie szukać, w razie czego - powiedział cicho Civan opierając się łokciami o blat, na którym Ceren składała blender z części wyjętych z pudełka.

- Wiem - uśmiechnęła się szeroko, cmokając go w policzek, gdy jego głowa znalazła się na dostępnej dla niej wysokości, na co Civan zrobił zdegustowaną minę, jak każdy brat, gdy siostra zachowuje się przesadnie wylewnie w jego opinii.

- Siostra... Skoro Cenk i jego rodzina jakoś radzą sobie z tą sytuacją, to może czas na ciebie, co? Nie myślałaś o tym, żeby zobaczyć się z mamą? Na pewno udałoby się to jakoś poskładać - Ceren przełknęła gulę w gardle, która się tam pojawiła i odwróciła wzrok, żałując nagle, że nie powiedziała bratu całej prawdy zaraz po tym, gdy się ponownie spotkali. Z każdym kolejnym dniem stawało się to coraz trudniejsze i Ceren bała się, że niedługo będzie niemożliwe.

- To nie jest takie proste, Civan - mruknęła Ceren, wkładając sobie do ust kawałek czekolady z nadzieją, że dzięki temu nie będzie musiała odpowiadać.

- Co nie jest takie proste? - Żachnął się Civan, prostując sylwetkę do swoich imponujących metra dziewięćdziesięciu, wyraźnie nad nią górując. - Nie jestem dzieckiem, więc przestańcie mnie tak traktować. I ty, i Cemre zachowujecie się, jakbym miał pięć lat i niczego nie rozumiał. To nie ma znaczenia, że jestem najmłodszy. Jestem tylko rok młodszy od ciebie, do jasnej cholery, a ty masz już dziecko i męża - skwitował Civan, wskazując na nią palcem, a Ceren zamiast skupić się na kwestii wieku, natychmiast zafiksowała się na jego słowach o Cemre.

Prócz Ciebie, NicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz