Kto tęsknił za tymi wariatami? Ja na pewno :P
Byłam w nastroju, gdy pisałam pierwszą cześć tego odcinka, więc musicie mi wybaczyć, jeśli będzie to dla was za dużo :)
***
Ceren nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Nigdy tak naprawdę nie sądziła, że cokolwiek mogłoby im zagrażać. Gdy Cenk po raz pierwszy wspomniał o chorobie psychicznej jego matki i użył tego faktu, jako argumentu w rozmowie o rezygnacji z próby odnalezienie jej, niemal mu nie uwierzyła.
Jednak teraz musiała przyznać, że wszystko jest możliwe. Łącznie z tym, że babka jej dziecka jest chora na głowę maniaczką. Przytulając mocnej Melike do piersi, wybrała numer Cenka i przyłożyła telefon do ucha. Po kilku sygnałach dało się usłyszeć zdyszany głos mężczyzny, sprawiający wrażenie, jakby ten biegł jeszcze przed kilkoma sekundami.
- Cenk? - Ceren zacisnęła mocniej ramiona wokół drobnego ciałka córeczki i w skulonej pozycji, ukryta za wyspą kuchenną, starała stać się niewidzialną. - Na zewnątrz jest kilku mężczyzn, właśnie wysiedli z auta. Nie mam pojęcia, co robić... Myślę, że to może mieć związek z twoją matką...
***
Wcześniej, tego samego dnia
Ceren niemal zapomniała już, że przywykła budzić się sama. Zwłaszcza że Cenk wkradł się do jej łóżka na stałe przypisując sobie całą prawą stronę materaca i od tamtej nocy, której pozwoliła mu spać w swoim łóżku po raz pierwszy, zawsze budziła się przyklejona do jego boku, jakby specjalnie w nocy zagarniał ją do siebie tak bardzo, aż nie dało się odnaleźć między nimi żadnej przestrzeni.
Dlatego też, gdy tego ranka obudziła się samotnie, Ceren musiała dokładnie rozejrzeć się po pokoju, by zorientować się, że wciąż była w tej samej sypialni, która zajmowała przez ostatnie kilka dni.
Jej sypialni. W domku letniskowym Karacayów, który tak naprawdę był domem Cenka.
I mógłby być jej domem, jeśli przestałaby się przed tym wzbraniać.
Ceren westchnęła i ukryła twarz w poduszce, wzbraniając się przed myślą, że słońce już wstało, a jeśli słońce wstało, to jej prywatne Słoneczko prawdopodobnie również. Nie mogła jednak przespać całego dnia, dlatego też dzielnie odrzuciła przykrycie i przeciągnęła się na materacu, zatrzymując się w pół ruchu, gdy dostrzegła Cenka w progu sypialni. Patrzył na nią z intensywnością, która z każdym kolejnym dniem przerażała ją coraz mniej, zmieniając strach w ekscytacje. Ekscytację, która wymusiła na jej twarzy szeroki uśmiech, gdy mężczyzna odbił się od futryny i ruszył w jej kierunku.
- Nie, nie, nie, muszę wstawać - Zaczęła Ceren, wyciągając dłonie przed siebie , jakby chciała go powstrzymać. - Melike na pewno się już obud... - Ceren zaśmiała się w głos, czując jak materac obok niej zapada się, a jej nadgarstki znikają w uścisku jego dużych dłoni, układając je tuż obok jej głowy. Cenk uśmiechnął się drapieżnie, nachylając się nad nią i przesuwając dłonie tak, by spleść ich palce.
- Melike śpi, właśnie u niej byłem. Usiłuje zagryźć nowego pluszaka przez sen - Ceren uśmiechnęła się na wspomnienie pluszowego żółwia, którego Nedim poprzedniego dnia podarował Melike i tego, że od momentu, w którym go dostała, ich córka nie chciała wypuścić go z rąk. Dostrzegając znaki ostrzegawcze w jego twarzy, które mówiły, że zdecydowanie nie miał zamiaru pozwolić jej wstać, Ceren szarpnęła się w uścisku, ale gdy jego dłonie zamiast rozluźnić się, zacisnęły się jeszcze mocniej, musiała przyznać się do porażki i nie bez dreszczyku przyjemności, zapadła się ponownie w materac, decydując, że skoro i tak nie była w stanie nic ugrać, to może równie dobrze się poddać i zachować resztki godności.
CZYTASZ
Prócz Ciebie, Nic
Krótkie OpowiadaniaZaczynamy od początku. Może nie od początku, ale prawie... Ceren pewnej nocy znika z posiadłości Karacay, nikt, prócz jednej osoby, nie jest w stanie wytłumaczyć jej ucieczki. Nikt, prócz jednej osoby, nie wie, że miała swoje powody. Jednak ta osoba...