Rose:
Po zamknięciu drzwi ugięłam się, pod swoim ciężarem suwając się po ścianie.
- Nie chce go- Wykrzyknęłam, po czym po mojej twarzy zaczęły spływać łzy- Próbuje oszukać nawet samą siebie- bezsilna schowałam głowę, obejmując rękoma nogi. Skulna siedziałam, analizując wszystko, Kim jestem? Dlaczego tu jestem? Jak doszłam do tego punktu? Czego chce od życia?. W pewnym momencie zrozumiałam, że moje całe życie jest cieniem, schowanym za Scottem. Nie czułam nigdy, że nasze pierwsze spotkanie odmieni moje życie na zawsze.
- Dlaczego on?- wypowiedziałam, uderzając pięścią o podłogę. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Cała w łzach wstałam z podłogi, wycierając rękawem twarz, po czym po dwóch oddechach odebrałam telefon.
- Witam, masz ochotę jutro wyskoczyć po wykładach do kina na podobno dobry film?- Zapytał, Zed, po czym dodał- Według twórców pełen pasji i zapierający wdech w piersi- Czułam nawet przez słuchawkę, jak w tym momencie się uśmiechał.
- Wiesz co, jutro nie mogę- Prawie wyszeptałam, powstrzymując łzy.- Przepraszam- Dodałam.
- Rose, co jest? Dziwnie brzmisz.- Zapytał
- Wszystko w porządku- Oznajmiłam, przecierając rękawem swetra kolejne łzy. Jest bardzo źle che to powiedzieć, ale po co obarczać go jeszcze bardziej moimi problemami.
- Przyjadę za 10 minut.- Oznajmił.
- Proszę nie- Powiedziałam- Nie chce, abyś widział mnie w tym stanie- Wybełkotałam.
- Rose, daj sobie wreszcie pomóc- Wypowiedział zdenerwowany.
- Dobrze, przyjedź.-Oznajmiłam, po czym się rozłączyłam.
Nie miałam siły się ogarnąć, aby Zed nie zobaczył mnie całej rozmazanej, czekałam na niego przykryta kocem, siedząc na parapecie okna od strony ogrodu. Zawsze marzyłam o szerokim parapecie gdzie będą leżeć poduszki i będę tam siedzieć godzinami z książkami, lecz wbrew moim wyobrażeniom usiadłam na nim dopiero pierwszy raz i do tego nie z książką. Kiedyś kochałam czytać i pisać, lecz od przyjazdu do Waszyngtonu czytam wyłącznie w pracy, a pisanie porzuciłam może z cztery lata temu, lecz dla mnie to wieki. Kochałam to, mam nawet w domu rodzinnym maszynę do pisania, na którą odkładałam pieniądze przez kilka lat. Pamiętam ten dzień jak dziś, gdy napisałam pracę na konkurs, lecz koniec końców ona tam nie dotarła. Nie dano mi nawet szansy. Po powrocie do domu tego dnia schowałam maszynę do pudełka i zaniosłam na strych. Największy ból sprawiał mi w tamtym momencie fakt, że to kocham, ale inni przeszli obok tego obojętnie.
Od myślenia oderwało mnie pukanie do drzwi.
- Otwarte- Krzyknęłam, po czym usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- Naucz się w końcu zamykać te drzwi w nocy- Pouczył mnie Zed. Chwile później już stał naprzeciwko mnie, patrząc mi w oczy, jakby przeskanował moją duszę.- Pierwszy raz cię tu widzę.- Powiedział, udając, że wszystko jest w porządku, ale w jego wzroku była widoczna troska.
- Tak, bo pierwszy raz tu siedzę.- Próbowałam wymusić uśmiech na swojej twarzy, ale nie dałam rady.- Zed, nie radzę już sobie. Godzę ich, pomagam im, a kto pomoże mi, ja też mam uczucia.-Wydusiłam.
Evans bez słowa usiadł obok, po czym mnie przytulił.
- Wiem, Rose wiem.- Wyszeptał.
- Dziękuję, że ty mnie nie zostawiłeś- Wybełkotałam, odwzajemniając uścisk.
Przytulona do jego klatki piersiowej słyszałam, jego rytm serca, wsłuchując się, w jego bijące serce odczuwałam spokój.
- Rose, idź się, połóż, sen ci pomoże- Oznajmił, dalej trzymając mnie w uścisku.- Zawiozę cię jutro na wykłady, poprawka wychodzi na to, że dzisiaj, bo już zbliża się druga.- dodał, po czym wstał.
- Już druga?- Zapytałam zszokowana
- Tak, idź się położyć, a ja pojadę już do domu.- Oznajmił, po czym zaczął iść w stronę wyjścia.
- Zed- Wykrzyknęłam, wstając i podchodząc gdy byłam przy nim, przytuliłam go i dodałam - Proszę, zostań.- Wyszeptałam.
Wiedziałam, że go zaskoczyłam, sama za bardzo nie wiedziałam, co robię, ale czułam, że muszę go zatrzymać.
- Rose, jesteś pewna, że mam zostać?- Spytał, patrząc mi w oczy.
- Tak- Odpowiedziałam krótko.
- Dobrze, w takim razie, zostaje- Powiedział, chyba jeszcze nie dowierzając w swoje słowa.
- Choć na górę- Oznajmiłam, idąc w stronę schodów.
- Powinienem, spać w salonie- oznajmił, wkładając dłonie do kieszeni.
- Okey, jak wolisz.- Powiedziałam, udając obojętną.
- Chyba, ktoś tu chce, abym spał na górze.- Oznajmił, uśmiechając się.
- Coo? nie...- Zaprzeczyłam, choć moje czerwieniące poliki mnie zdradziły. Po chwili ciszy stwierdziłam, że już pora się ulotnić- Idę wiesz, gdzie mnie szukać.- Po tych słowach poszłam na górę. Po szybkiej kąpieli padłam na łóżko, myśląc o tym co robi teraz Zed. Po chwili usłyszałam dźwięk zbliżających się kroków, więc w ramach przykrywki odwróciłam się plecami do drzwi i udawałam, że śpię. Po chwili drzwi się otworzyły, a po kilku sekundach czułam jak po drugiej części łóżka kładzie się Zed. Miałam ochotę wtulić się w jego klatkę piersiową, ale nie byliśmy już parą.
Leżąc obok niego powtarzałam sobie cały czas ,,Zed jest tylko przyjacielem". Wiedziałam, że to będzie ciężka noc.

CZYTASZ
I Hate Hardin Scott
Novela JuvenilCierpienie, to właśnie zostawia za sobą. Mój mózg jest coraz cięższy, od myśli, ból rozpościera mnie od środka, lecz gdy idzie, w moim kierunku czuje się spokojna i bezpieczna, jak pod tarczą, obok superbohatera. Sorki, tu już trochę za bardzo poje...