Kolejne dni mijały mi w harmoni. W głębi duszy czułam, że coś się święci, ale tłumiłam te wątpliwości.
Pierwszy dzień studiów trzeba zacząć, jak zawsze weszłam spóźniona.
Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie.
- Pierwszy dzień i już spóźnienie? - powiedziała pani profesor miłym głosem.
- Wielkie wejście to moja specjalność.
- Jak masz na imię?
- Rose Black - powiedziałam spokojnie.
- Miło mi, teraz możesz już zająć miejsce.
Poszłam na sam przód. Usiadłam obok chłopaka ubranego w elegancką koszulę.
- Cześć, jestem London - powiedział przyjaźnie chłopak.
- Cześć, Rose, ale napewno już to wiesz.
Widziałam jak wzrokiem spionurowała mnie dziewczyna obok. Była to blondynka, widać, że pilna uczennica. Udawała, że mnie nie widzi, więc zrobiłam to samo.
Pani profesor co jakiś czas zadawała pytania.
Ciągle zgłaszała się tylko jedna osoba, była nią ta blondynka, która szczerzyła się do Londona i piorunowała mnie wzrokiem, żeby pokazać swoją wyższość.
Za kolejnym razem oczywiście też się zgłosiła, gdy chciała mówić, pani wskazała ręką na mnie.
Po mojej długiej, szczegółowej odpowiedzi, nawet nie patrząc, czułam jej złość. Co mi dziwnie sprawiało satysfakcję.
Po wyjściu ktoś złapał mnie za ramię, przerażona się odwróciłam myśląc, żeby to nie był Hardin.
- Cześć może pójdziesz z nami na kawę, znamy fajny lokal? - powiedział London.
- Z wami?
- Ze mną i Tessą.
- Tessą?
- Aha, wy jeszcze się nie znacie, jest to blondynka, której przeszkodziłaś w odpowiedzi.
- Okej, mogę iść.
Przez całą drogę do głównego wyjścia z campusu się śmialiśmy. Dopóki nie zobaczyłam tej Theresy.
Podeszliśmy do tej wiedźmy i ona fałszywym uśmiechem zaczęła mówić:
- Cześć, jestem Theresa, ale mów do mnie Tessa.
- Miło im - wcale tak nie było pomyślałam - jestem Rose.
- Skoro już się znacie, to chodźmy - oznajmił London.Gdy dotarliśmy na miejsce, złożyliśmy zamówienie.
Wzięłam jak zawsze herbatę na zimno.
Moi towarzysze wzięli najbardziej pospolite kawy.
Czułam się nieswojo w towarzystwie tej potworzycy, lecz gdy zaczęłam ją słuchać stwierdziłam, że się myliłam.Kolejne dni mijały mi w towarzystwie moich nowo poznanych znajomych. Nie widywałam Hardina, co dawało mi wewnętrzny spokój. Do czasu.
Siedziałam w bibliotece, zobaczyłam czytającą Tessę przy stole, dlatego ruszyłam w jej kierunku, aby się przywitać, ale jakaś dziewczyna mnie wyprzedziła. Usłyszałam tylko po chwili szczęśliwy pisk nieznajomej, a następnie dźwięk zasuwanego krzesła. Wiedziałam, że musi chodzić o imprezę w bractwie. Choć byłam tu od niedawna, wszędzie słyszałam tylko słowo "impreza", wszędzie gdzie nie poszłam, ludzie mówili o tym, jak się upili lub upiją. Co dla mnie nie miało sensu i pijani ludzie przypominali mi o opiece nad Scotem. Nie ciągnęło mnie do alkoholu, ani do towarzystwa spoconych, pijanych ludzi.
Po dojściu do domu, wstawiłam do mikrofalówki obiad z wczoraj. Włożyłam słuchawki i włączyłam na maxa moich ulubionych wykonawców. Pomagało... Na chwilę. Wróciłam do realnego życia, dopiero, gdy dostałam smsa od Tessy
- Heyka, możesz przyjechać do bractwa?
- Coś się stało? - napisałam zaszokowana.
- Nie chcę być sama
Nie chciałam, ale stwierdziłam, że jej tak nie zostawię.
- Będę za niecałe 30 minut
- Ok, dziękuję❤️
Przebrałam się szybko w spodenki i biały crop top na gróbych ramiączkach, na to ubrałam czarną ramoneskę. Spiełam włosy w niskiego kucyka, nałożyłam makijaż i podkreśliłam usta czerwoną, wręcz krwistą, pomadką.
Ubrałam moje ukochane trampki i mogłam wychodzić. Pojechałam samochodem, aby mieć pewność, że nikt mnie nie namówi na alkohol.
Byłam tak jak obiecałam. Napisałam do Tessy:
- Już jestem
Mijały kolejne minuty, ale nie odpisywała, dlatego postanowiłam wkroczyć do paszczy lwa.
W środku bractwo było przeludnione, nie mogłam jej znaleźć na parterze, dlatego szukałam dalej, gdy weszłam na piętro usłyszałam głos Tessy. Zaczęłam kierować się w tym kierunku, gdy doszłam do pokoju, z którego dochodził jej głos, zobaczyłam to czego, nie chciałam widzieć. Pod ciężarem bólu, zsunęłam się na podłogę. W pokoju obok zobaczyłam całującą się Tessę z pieprzonym Hardinem. Po chwili wstałam, kierowałam się w stronę wyjścia, ale nagle zatrzymał mnie nieznajomy głos.
- Heyka, już wychodzisz? - zapytał nieznajomy, mega przystojny wysoki mężczyzna z dłuższymi ciemnymi włosami.
- Tak, to nie moje klimaty - powiedziałam łagodnym tonem.
- Moje też nie, przychodzę tu tylko, by się upić - powiedział przyjacielskim tonem.
- Ja przyjechałam w celu uratowania znajomej, ale wygląda na to, że mnie nie potrzebuje, więc nie jestem tu potrzebna.
- Jestem Zed, może cię twoja znajoma nie potrzebuje, ale ja tak, aby się całkowicie nie zanudzić.
- Jestem Rose. To kusząca propozycja, może napiszą o mnie w gazecie. Już widzę te nagłówki "bohaterka ratująca imprezę" .
Zaczęliśmy się śmiać.
- Może wyjdziemy na dwór?
- Dobry pomysł.
Po wyjściu mi ulżyło, było cicho i nie śmierdziało trawą.
- W końcu można oddychać.
- Mogę nie słuchać już tego hałasu.
Usiadliśmy na kamiennym murku przed budynkiem.
- Naprawdę nie lubisz imprez, co?
- Taaaaak, wręcz nie znoszę, jestem aspołeczna.
Nie lubię ludzi.
- Nie wierze w to, żebyś była aspołeczna?
- Dlaczego?
- Widziałem cię, jak wchodziłaś na pierwszy wykład w roku, wyglądałaś na wyluzowaną, nie przerażoną wzrokiem dużej liczby ludzi.
- Może wyglądałam, ale w środku się gotowałam.
- Jesteś inna.
- Wiem - opuściłam głowę.
- W pozytywny sposób, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy na kampusie, myślałem, że jesteś zadziorna, ostra i masz w dupie naukę. A się okazało, że jesteś mądra i miła. A to rzadko się zdarza uwierz, gniję tu drugi rok.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Chyba dzięki, ja nic nie powiem na twój temat, bo pierwszy raz zobaczyłam cię... - sprawdziłam na telefonie godzinę - jakieś 30 minut temu.
Był miły, mądry i uroczy, przy nim czas mijał bardzo szybko.
Po kolejnej godzinie czułam się bezpiecznie, jakbym go znała całe życie.
- Dlaczego siedzisz na murku z nieznajomą, zamiast siedzieć że swoimi kumplami?
- Po pierwsze to już nie z nieznajomą. A po drugie, nie chcę patrzeć jak taki jeden dupek, próbuje wygrać zakład.
- Zakład?
- Tak, ale to nie istotne, ważne jest to, że ta dziewczyna mi się podoba, a teraz pewnie liże się z tym idiotą.
- Uwierz, że znam to - powiedziałam z opuszczając głowę.
- Też to przechodziłaś? - spytał zaskoczony i ciekawy.
- Tak, mój były przyjaciel, chciałam o nim zapomnieć, zmienić otoczenie, ale mnie aż tu znalazł. A teraz, gdy chciałam wyjść z bractwa, byłam świadkiem, jak całował moją nowo poznaną koleżankę.
- To grubo.
- No.
Siedzieliśmy chwilę w przyjemnej ciszy.
- Może nie znamy się długo, ale jak będziesz chciała pogadać to pisz lub dzwoń.
- Okey, dzięki, ale może najpierw podasz mi numer telefonu.
- No tak, bym zapomniał.
Wymieniliśmy się telefonami, gdy odzyskałam swój, miałam jego numer pod nazwą "Zed z murka".
- Serio "Zed z murka" ?
- Tak, będziesz pamiętać o mnie, gdy będziesz widziała murki - parsknęliśmy śmiechem. - Dlaczego "Cicha Rosi bohaterka" ?- Przyjaciele na mnie mówią Rosi.
- Bardzo mi miło, Cicha Rosi bohaterka.
- Muszę lecieć Zedzie z murka, było mi bardzo miło.
- Mi również, do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Gdy wróciłam zadowolona do domu, zobaczyłam nieodebrane połączenia i wiadomości od Tessy, ale
nie chciałam psuć sobie humoru, zostawiłam to wszystko na kolejny dzień.
CZYTASZ
I Hate Hardin Scott
Teen FictionCierpienie, to właśnie zostawia za sobą. Mój mózg jest coraz cięższy, od myśli, ból rozpościera mnie od środka, lecz gdy idzie, w moim kierunku czuje się spokojna i bezpieczna, jak pod tarczą, obok superbohatera. Sorki, tu już trochę za bardzo poje...