2

1.1K 35 2
                                    

- Witaj USA, żegnaj Hardin - te słowa powiedziałam, gdy leciałam do mojego nowego życia.
To był ten czas, będę studiować anglistykę w spokoju, bez pijanego Hardina, mam jeszcze miesiąc na oswojenie się przed studiami. Po przylocie nikt na mnie nie czekał, byłam zdana na siebie. Znałam tylko adres mojego domu i kampusu. Więcej nie wiedziałam. Razem z rodzicami postanowiliśmy kupić dom niedaleko mojej uczelni. Było to trudne, ale wykonalne. Chciałam mieszkać sama, teraz mam swój kawałek podłogi. Nie wiedziałam nawet, jak wygląda mój nowy dom. Taksówka zawiozła mnie na daną ulicę, był to ładny dom z garażem. Po wejściu zobaczyłam kartony z moimi rzeczami przywiezione szybciej przez kuriera. Dom był umeblowany w taki sposób, że za dużo nie musiałam zmieniać. Miał ogromne okna, które od razu po kochałam. Od razu zaczęłam rozpakowywanie. Trwało to trochę, ale było warto, poczułam się jak w moim rodzinnym domu. Upadłam padnięta na kanapę, kątem oka dostrzegłam jeszcze jeden karton, którego nie widziałam przedtem. Wstałam i powędrowałam w stronę pudełka.
Po otworzeniu łzy zaczęły mi się zbierać w oczach.
Na samym wierzchu było moje jedyne zdjęcie z Hardinem. Wiedziałam, co mogłam jeszcze znaleźć w tym pudle, dlatego szybko je zamknęłam i położyłam na najwyższej pułce w garderobie, i napisałam na nim "nie otwieraj„.
Czułam ogromny ból, nie wiem, jak ten karton się tu znalazł. Po chwilowej analizie zrozumiałam, że podczas pakowania kurier wziął karton, który miał zostać, jak moja przeszłość, w UK.
Zeszłam do salonu i przeczytałam kolejne strony książki "Wichrowe wzgórza„. Nawet nie wiem, kiedy zasnełam.
Obudziłam się na parapecie w salonie.
Była godzina 10, szybko się ogarnęłam, zjadłam śniadanie i wyruszyłam. Pierwszym moim przystankiem było dostarczenie dokumentów rektorowi uczelni.
Kampus był ogromny, na szczęście istnieje GPS, z jego pomocą dostałam się do gabinetu 210.
Zapukałam delikatne, drzwi otworzył mi mężczyzna w średnim wieku. Od razu wiedziałam, że to jest ojciec Hardina.
Stałam jak ściana, z tego stanu wyłączył mnie głos Kena.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Dzień.....dobry, przyniosłam dokumenty.
- Dziękuję Pani...?
- Rose Black.
- Rose? Nie wierzę, ile lat minęło?
- Tak, minęło trochę.
- Widziałaś może Hardina?
- Nie.....nie jesteśmy już przyjaciółmi, nie widziałam go od czasu wyjazdu i chce, żeby tak zostało.
- Ooooh w końcu musiało się to rozpaść, ale dziękuję, że byłaś przy nim, jak będziesz czegoś potrzebować,to mów.
- Racja, dziękuję.
- Do zobaczenia.
To nie był ten sam facet co kiedyś, był zupełnie inny. Ludzie jednak się zmieniają, ale dla niektórych nie ma nadzieji.
Tydzień minął mi bardzo szybko, znalazłam kawiarnie z mega dobrą kawą, orientuję się, gdzie jest supermarket, nawet zrobiłam już zakupy i zaczęłam szukać samochodu.

Przez cały czas zastanawiałam się nad słowami Kena " Czy widziałaś Hardina?", jak miałam go tu widzieć, przecież jest w UK, daleko stąd. "Musiało się to rozpaść", miał rację, wszyscy o tym wiedzieli, tylko ja byłam zaślepiona Scotem.
Kolejne tygodnie zaczęłam szukać w pracy. Marzyłam o pracy w wydawnictwie jako redaktor.
Miałam osiągnięcia literackie, sama kocham pisać. Szukałam po małych wydawnictwach, lecz to nie było to czego ja oczekuję. W końcu trafiłam do Vance. Wielkiego, rozwijającego się wydawnictwa. Wjechałam windą na ostatnie piętro. W recepcji siedziała uśmiechnięta blondynka, która mnie pokierowała do gabinetu pana Christiana Vanca.
Bardzo się stresowałam, ale pan Vance okazał się naprawdę miły.
Podczas całego spotkania zadał mi jedno pytanie.
- Czym jest dla ciebie książka?
- Książka dla mnie jest... Nie można jej określić jedną definicją. Każda jest inna, wyjątkowa. Tylko trzeba poświęcić tej książce czas, żeby zrozumieć jej historię. Większość ludzi twierdzi, że książka jest tylko zbiorem kartek w okładce.
Dla mnie te kartki to kunszt sztuki i ciężkiej pracy wielu osób. Tym jest dla mnie książka.
- Dziękuję, jesteś pierwszą osobą, która nie powiedziała, że książka to tylko wiedza. W tym otóż przypadku mam pytanie?
- Tak.
- Od kiedy chcesz zacząć pracę jako redaktor w mojej firmie?
- Naprawdę? Nie wierzę.
- Uwierz, twoje osiągnięcia są także imponujące. A twoja wypowiedź utwierdziła mnie w przekonaniu, że potrzebujemy cię w naszym wydawnictwie.
- Mogę zacząć nawet od jutra.
- Dobrze, później ustanowisz z Kimblery szczegóły grafiku, gdy zaczniesz studia. A teraz leć, jutro zaczynasz.
- Dziękuję, do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia.
Po wyjściu chciałam krzyczeć z radości.
- Dostałaś się? - powiedziała kobieta w recepcji.
- Tak, nadal w to nie wierzę.
- Będziemy się teraz częściej spotykać. Kimblery.
- Tak. Rose, miło mi.
- Mi również.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Wyszłam mega szczęśliwa, miałam wymarzoną pracę, niebawem miałam zacząć studia. Wszystko się układa po mojej myśli. W głębi duszy jednak czułam niepokój, że to tylko sen i za chwilę się wybudzę.

I Hate Hardin Scott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz