9

657 20 2
                                    

- Czy nadal coś do niego czujesz ? - te słowa odbijały, się w mojej głowię, jak echo w tunelu.
- London -powiedziałam, zaciskając wargę, aby się nie rozpłakać- Nie raz się nad tym zastanawiałam, chce powiedzieć, że go nienawidzę, że chcę go wymazać z mojej pamięci...ale nie mogę- Nie czułam, nawet gdy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy-Moje serce wygrało nad rozumem już lata temu, zbudowałam mur nie do przejścia wokół mojego serca dla wszystkich ludzi, ale nie na niego on ma, do mojego serca klucz- po tych słowach wiedziałam, że to pora, żebym powiedziała te słowa- Kocham go, taka jest prawda- dziwnie jest, wypowiedzieć te słowa Kocham Hardina brzmi, to dla mnie jak z kosmosu dwa wykluczające się słowa Miłość stan zakochania, szczęścia a obok on pojebany do kwadratu, bad boy z ego tak wielkim, że mógłby pomieścić w nim cały świat. Po chwili rozmyśleń poczułam, otaczające mnie ramie Londona położyłam, głowę na jego barku.
- Nie powiem ci, że będzie dobrze, że o nim zapomnisz, bo to nie pomoże- powiedział, spoglądając na mnie drżącym głosem.- Powiem tylko, że teraz czujesz się słaba, ale naprawdę jesteś, silniejsza niż myślisz. W końcu to dostrzeżesz, na razie ja będę ci o tym przypominał.
Spojrzałam, na niego a on się nie odezwał, tylko złapał, moją twarz w ręce i wytarł spływające łzy.
W tej chwili nie czułam, bólu tylko wyzwolenie jakbym ściągnęła, z barków ogromny ciężar, który nosiłam całe życie. Spadające łzy były jak lek na moje złamane serce. Z wszystkim musiałam radzić sobie sama, więc wsparcie kogoś innego jest miłą odmianom.
Gdy poczułam, się lepiej London stwierdził, że coś ugotuje, jak prawdziwy szef kuchni rozgotował makaron i spalił mięso. Więc musiałam wejść do akcji i zastąpić mojego przyjaciela wyciągając z lodówki lasagne.
- Musisz się ode mnie nauczyć gotować- powiedziałam, nabierając kolejny kawałek.
- Oczywiście, takiego kunsztu smaku jeszcze nie jadłem- Uśmiechnął się pełen ciepła.
Po zjedzeniu zrobiliśmy sobie maraton oglądania odcinków Friends, lecz po pierwszym sezonie London musiał jechać do domu.
Odprowadziłam go do drzwi, przytuliliśmy, się na pożegnanie obserwowałam, jak odjeżdża. Gdy zniknął, za rogiem powędrowałam powrotem do środka.
- Pora posprzątać- oznajmiłam, do siebie zamykając drzwi.
Włożyłam, naczynia do zmywarki poukładałam porozrzucane poduszki i koce, następnie przeniosłam, się na piętro do garderoby gdzie poukładałam ubrania w równą kostkę a płaszcze, kurtki i sukienki powiesiłam na wieszaki. Następnie wzięłam się za układanie i sprzątanie kartonów, które leżały na samym dnie szafy. Znalazłam tam pamiątki rodzinę, które przeniosłam, do szafy w przedpokoju nie było, to łatwe skacząc na jednej nodze, ale wykonalne następne kartony były z moimi nagrodami, dyplomami. Na samym końcu zauważyłam karton, o którym znowu zapomniałam. Tak to karton związany ze Scottem. W otworzeniu pudełka przeszkodził mi dźwięk dzwonka do drzwi. Byłam przekonana, że to London o czymś zapomniał, lecz się pomyliłam. Stał, tam Hardin moje serce zatrzymało, się na chwilę a ja nie mogłam się ruszyć.
- trzymaj- podał mi kupione dzisiaj rzeczy.
- Dzięki za angażowanie, ale mogłeś mi oddać je na campusie- powiedziałam, odbierając rzeczy od bruneta.
- Może, ale musimy pogadać- oznajmił, wkładając dłonie w kieszenie.
- Okej, wchodzi, nie chcę, żeby sąsiedzi słyszeli.
Wszedł, do środka zamykając, za sobą drzwi, nie było, odwrotu usiadł, przy blacie kuchennym a ja ustałam, naprzeciwko niego.
- Sprzątałaś? - zapytał dziwnie zaskoczony.
- Tak, zgadłeś- oznajmiłam bez uczuciowo- dobra nie owijaj, w bawełnę mów poco przyszyłeś.
- Okey, nie rozumiem, dlaczego jesteś wściekła?
- Chyba sobie żartujesz. Całujesz się przy mnie z jakąś różowo włosom małpom. A przed ten mówisz, że mam dać ci szansę- oznajmiłam trochę za głośnym tonem.
- Nie jesteśmy małżeństwem, parą mogę się całować i piep... - przerwałam mu.
- Okey masz rację.
- Serio?
- Tak, dlatego od teraz możesz, robić wszystko, co chcesz, ale ja rezygnuję.
- Rose, nie rób tego- wstał gwałtownie i walnął pięściami o marmurowy blat. - Obydwoje wiemy, że do mnie wrócisz.
- Nie tym razem i już wiem jak ci to udowodnić. - powędrowałam do garderoby a Hardin za mną. - widzisz ten karton- pokazałam kulą na karton na środku pomieszczenia- zanieś go do swojego samochodu.
- Po co? - zapytał, podnosząc karton.
- Zakończymy ten rozdział.
Chce zniszczyć to pudło, uważałam, że to będzie forma uwolnienia i miałam rację.
Pojechaliśmy do lasu. Zatrzymując, się niedaleko jeziora.
- Po co do cholery kazałaś mi przyjeżdżać na to zadupie. - Wykrzyknął zirytowany.
- Nie gadaj, tylko chodzi, musimy rozpalić ognisko.
- Ognisko?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Okej, wolę nie pytać- mówił, po czym wyjął, pudło z bagażnika.
Po jakiś 15 minutach rozpalił ogień.
- Hardin, otwórz pudło. - powiedziałam drżącym głosem.
- Okey. - powiedział pewnie.
Wyraz twarzy Hardina diametralnie się zmienił z normalnej w zdumioną i przestraszoną. - Czy.... - przerwałam mu.
- Tak to są pamiątki. Nasze,już pora zacząć od nowa.
Z łzami w oczach podeszłam do Hardina, aby wyjąć pierwszą rzecz, która wyląduję w ogniu, lecz zielonoki zaprotestował..
- Nie- Wykrzyknął-Nie dam ci zniszczyć naszych wspomnień za czasów, kiedy nie byłem narcystycznym głobem - kontynuował- Wiem, że chciałaś udowodnić, że to koniec i to ci się udało, ale nie niszcz tego, ja to wezmę. - Wziął karton i powędrował, z nim do samochodu, po czym wrócił i zgasił ognisko. Jechaliśmy w milczeniu, gdy się zatrzymaliśmy na podjeździe mojego domu, nie wytrzymałam i musiałam coś powiedzieć:
- Żegnaj.
- Żegnaj, moje poznawanie zostało zakończone- patrzył, przed siebie wpatrując się w jeden punkt.
Jego słowa przerodziły niedawne wspomnienia, kiedy brunet powiedział, że chce mnie poznać na nowo. Ja naiwna myślałam, że nam się uda zostać przyjaciółmi, ale cóż niestety nie jesteśmy stworzeni dla siebie, odpychamy się jak te same bieguny magnesów.
Otworzyłam drzwi bez słowa, po dotarciu do wejścia jego już nie było. Emocje po zamknięciu drzwi przejęły górę, zatapiając momentalnie moją twarz w łzach. Zsunęłam się po ścianie na kafelki w korytarzu.
- Kurwa, czemu ja- wykrzyknęłam.
Nie rozumiem tego, dlaczego akurat mnie to spotyka.
Krzyczałam, rozwalałam, rzeczy aż poczułam kogoś dotyk na moich plecach, gdy chciałam rozwalić talerz.
- Zostaw to- powiedział spokojnie mężczyzna.
Przerażona, nauczona sztuki walki i po kursie samo obrony. Uderzyłam przeciwnika kulą w stopę, a następnie łokciem w żebro.
- Masz za swoje- byłam z siebie zadowolona, do czasu aż się odwróciłam do nieznajomego.
- Co Kurwa Rose- powiedział zwijający się Zed.
- Co tu robisz?
- Chciałem pogadać.
- Mogłeś zapukać- podniosłam ton, pokazując na drzwi.
- Okey, zapamiętam. - mówił, owijając ręce wokół klatki piersiowej. - mogę usiąść?
- Tak, siadaj. - powędrowałam na fotel naprzeciwko sofy, na której usiadł Zed. - Więc? Co cię sprowadza?
- Chciałem przeprosić za akcję w kawiarni.
- Luz, nic się nie stało-ta, wcale właśnie nie siedziałam schisteryzowana na podłodze.
- Stało, wiem, że się pokłóciliście. A poza tym wyglądasz jak upiór.
- Dzięki- przewróciłam oczami-wieści szybko się rozchodzą? - zapytałam, rozsiadając się na fotelu.
- Oczywiście, daj,sobie z nim spokuj może nie wiesz, o tym, że Hardin kręci z Theresom?
- Co? - pod wpływem emocji, przeszedł mnie dreszcz, po czym ciało odmówiło posłuszeństwa. Co za skutkowało moim upadkiem na podłogę.
- Rose, Rose budzi się- usłyszałam jak ktoś mnie woła i potrząsa moimi ramionami.
- Hardin? - powoli otworzyłam oczy, nade mną stał Zed, który położył mnie na kanapie w salonie.
- Żyjesz? - powiedział przestraszony.
- Tak, przepraszam- podniosłam się, opierając o oparcie. - Mam ciężki dzień, za dużo emocji- uśmiechnęłam się mizernie.
- Rozumiem- spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami. - Więcej mnie tak nie strasz- szturchnął mnie w ramię.
- Okej- znowu posmutniałam, kiedy przypomniałam sobie słowa ciemnookiego.
- Nawet, o tym nie myśl, nie chce przechodzić tego powtórnie. - oznajmił, gestykulując rękami.
- Więc jak widzisz, nie wiedziałam, że ze sobą... S... om. - dziwnie to brzmi
-Nie som razem to jest cze.... - urwał.
- Dokończ.
- Nic- zaczął przełykać szybciej silne i nerwowo przeczesywać swoje dłuższe czarne włosy.
- Mów- zakrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Eeeeee.... Mówimy, przecież o Hardinie jest, to wolny strzelec, teraz z nią jest, do czasu aż ją przeleci, taki już jest.
- Mówisz to z takim spokojem, może to dla ciebie jest normalne, ale nie dla mnie.
- Zauważyłem- stwierdził, przewracając oczami.
- Chodziło mi o to, że nie jestem przyzwyczajona do tekiego zachowania.
- Lepiej powiedz, że byś chciała chodzić teraz na polanie ze Scottem za rączkę. - powiedział, bacznie mi się przypatrując.
- Nie, chcę to zakończyć- oznajmiłam, nie wierząc nadal w swoje słowa- jeszcze niedawno, bym tobie przyznała rację, że chce chodzić może nie po łąkach, ale po ulicach miasta z nim za rękę. - opuściłam głowę.
- Ej nie smuć, się Scott to Scott jest dupkiem.
- Raczej pojebem- wyszeptałam.
- Co?
- Pojebem.
- Aha? - powiedział ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.
- Mówiliśmy do siebie, że jesteśmy największymi pojebami na świecie.
- Ooo
Nastała cisza, która mnie mega krępowała.
- Może, chcesz coś zjeść, zamówię pizze lub chińszczyznę?
- Pewnie- pomachał głową potwierdzająco- Pizza?
- Pewnie Haw... - przerwałam mu
-Lubisz Hawajską?
- Tak, a co?
- Nic po prostu jeszcze nigdy nie jadłam, bo nie miałam z kim.
- Teraz masz okazję spróbować.
- Okej, ale i tak jeszcze zamówię z oliwkami.
Podczas czekania na posiłek dowiedziałam się kilka rzeczy o Zedzie.
Po pierwsze jest mega mądry.
Po drugie jest uroczy.
Po trzecie był przeciwieństwem zielono okiego Trolla.
Po przybyciu pizzy włączyliśmy Horror, nie lubię ich, ale z tym mężczyzną obok czułam się bezpiecznie.
- Okej, próbuj - oznajmił, podając mi talerz.
- Okej- po ugryzieniu byłam naprawdę zaskoczona- cholerna to jest pyszne, moja ulubiona pizza. - wskazałam na karton.
- Wiadomo, team Hawajska. - obydwoje wybuchliśmy śmiechem - trzeba, tą chwilę uwiecznić-po tych słowach powędrował, po telefon, który leżał na stoliku w salonie.
Zrobiliśmy kilka zdjęć, jedno ładne a pozostałe to była czysta zabawa.
- To jest straszne- pokazałam palcem na ekran, gdy Zed pokazał mi jedno ze zdjęć.
- Jest piękne.
- Nie- wstałam od blatu i zaczęłam skakać za nim w celu usunięcia zdjęcia. W końcu się zatrzymał i odwrócił w moją stronę.
- Skacz, jak chcesz, go dostać-jego około 190 centymetrów wzrostu w porównaniu do moich 157 to było coś. Zaczęłam skakać, lecz nadal nie mogłam go sięgnąć. Po chwili opuścił telefon i położył, na stoliku a ja się zorientowałam że stoję bardzo blisko Zeda, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Staliśmy niebezpiecznie blisko, mogłam poczuć jego zapach i zobaczyć dokładnie umięśnione ciało pokryte tatuażami.
Staliśmy tak blisko, przez jakiś czas.
- Chce cię pocałować, ale nie wiem, czy ty tego chcesz? - powiedział, zbierając dłonią moje włosy za ucho.
Czy tego właśnie chce?
Czułam, przy nim coś innego niż przy wiadomo z kim. Chciałam zobaczyć co będzie dalej.
- Tak- wyszeptałam.
Po tych słowach na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a po tym bez ostrzeżenia nasze usta się spotkały. Złapałam, go mocno za włosy nie przerywając pocałunku, przeniósł mnie na kanapę. To była miła chwila, lecz jak to powtarzam, wszystko co dobre nie trwa wiecznie.
- Musimy przerwać - oznajmił, odrywając się ode nie.
- To dobrze - powiedziałam, z ulgą- pszepraszam nie w takim sensie po prostu chcę, cię lepiej poznać.
- Dlatego, przerwałem, jesteś inna niż wszystkie z którymi miałem do czynienia, chce, cię poznać a później się zobaczy.
- Zgadzam się z tobą.
Kolejne tygodnie mijały mi w towarzystwie Zeda z murka, chodziliśmy razem do kawiarni, sklepów nawet na randki. Hardina sporadycznie spotykałam na kampusie, a w pracy ogóle się nie pojawiał. Od myśli o nim odrywał mnie Zed i moi przyjaciele.
Było mi trochę ciężko spojrzeć w oczy Tessie na początku, ale z późniejszym czasem przetrawiłam to i było, mi już obojętne co zrobi w tej sprawie.Mój nowy rozdział zaczął się szczęśliwie, ale coś czułam, że za chwilę coś się pokomplikuje.

Heyka mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Kolejną część postaram się wstawić w ciągu tygodnia.
Miłego czytania Karowampi.

.

I Hate Hardin Scott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz