Powiem typowy tekst kobiet- Nie mam w co się ubrać- powiedziałam do siebie.
Mam naprawdę dużo ubrań, moim dzisiejszym dylematem są spodnie, mój gips nie zmieści się do żadnych jeansów, przez co jestem skazana na spodnie dresowe, za którymi nie przepadam.
W końcu zrezygnowana zdecydowałam, się na czarne dresowe spodnie do których wybrałam białą koszulkę oversize. Po przebraniu związałam włosy w kucyk. Jako dodatki wybrałam okrągłe duże kolczyki i delikatny naszyjnik. Makijaż zrobiłam taki jak zawsze, tylko zastosowałam mocniejsze konturowanie i pomadkę w kolorze nude. Gdy spojrzałam, w lustro byłam, zadowolona z efektu. Po zejściu na dół powitał mnie od razu dzwonek do drzwi. Spojrzałam, na zegarek na ścianie była, już 7.58 byłam, już pewna kto stoi, za drzwiami,oczywiście był to Hardin. Wyglądał, tak jak zwykle miał na sobie biały T-shirt ,czarne jeansy i czarną kurtkę .
- Miałeś być o 8- wskazałam ręką zegarek.
- Nie mogłem się, doczekać aż cię zobaczę. - odpowiedział i uśmiechnął się swoim cwaniackim uśmiechem.
- A ja nie za bardzo. - oznajmiłam i ruszyłam po plecak do salonu. Nie musiałam nawet się odwracać , aby poczuć spojrzenie Hardina. - Wiem, że wyglądam dobrze, ale nie musisz mi się tak przyglądać.
- Bardzo zabawne głupolu, nie mogę uwierzyć, jaki masz wielki tyłek w tych dresach.
- Ty Trolu, ja ci dam wielki tyłek- nadepnęłam Hardinowi kulą na stopę. - Chociaż nie potrzebuję operacji plastycznej w przeciwieństwie do siebie.
- Po pierwsze, od kiedy jesteś taka agresywna, po drugie jestem, idealny bez operacji a po trzecie lubię, te dresy.
- Agresywnego zachowania nauczyłam się od ciebie- powiedziałam, wskazując na niego - Wmawiaj sobie tak dalej.
- Jedźmy już, mamy jeszcze niecałe trzy godziny. - odpowiedział, patrząc na zegarek, który miał na nadgarstku.
- Okey, wziąć kask?
- Po co ci?
- Nie wiem, czy przeżyję kolejną jazdę z tobą.
- Przedwczoraj, ci się chyba podobała jazda ze mną? - po tych słowach zbliżał się coraz bliżej, aż przycisnął mnie znowu do ściany tym razem w salonie.
- Może-Serce biło mi jak szalone, wystarczył dotyk lub bliskość Hardina, aby moje tętno przyśpieszyło.
- Jestem pewny, że tak.
- Jedzimy już- zmieniłam temat, czerwieniąc się.
Po wejściu do samochodu przypomniało mi się wspomnienie ostatniej jazdy ze Scottem. Każdy szczegół, prawie czułam jego dotyk, na swojej skórze. Na ziemię sprowadził mnie głos Hardina.
- Nie rozmyślaj tak, bo jeszcze, mózg ci się przegrzeję. - powiedział, spoglądając na mnie.
- Dobrze, zapomniałam, że tobie się dawno przegrzał. - uśmiechnęłam, się triumfalnie spoglądając, za szybę. - Właściwie to, gdzie jedziemy? - powiedziałam, gdy zauważyłam, że właśnie mijamy campus.
- Najpierw do sklepu.
- W jakim celu?
- Kupienia kawy, nie mogę zrozumieć tego, że nie masz jej w domu. Kawa to życie.
- Twoje nie moje.
Po kilkunastu minutach ustaliśmy przed supermarketem, w którym nigdy jeszcze nie byłam. Po wejściu Scott wybrał kilka opakowań kaw i zaczął, mi tłumaczyć czym różnią, się od siebie, jaka jest najlepsza, nudziło mi się, ale mówił z takim przekonaniem, że chociaż jej nie lubię to i tak bym ją zakupiła. Naprzeciwko sklepu, z którego wychodziliśmy stał sklep z ubraniami, wiedząc, że muszę, kupić kilka par dresów spojrzawszy, na zegarek powędrowałam, w stronę wejścia.
- Gdzie ty skaczesz? - zapytał zdziwiony, otwierając bagażnik.
- Muszę kupić dresy-odpowiedziałam, nie odwracając, się.
- Czekaj na mnie- wykrzyknął,zamykając bagażnik.
Po chwili do mnie dołączył. Zakupy z Hardinem tego jeszcze nie było. Mieli w miarę duży wybór, przez co byłam, w stanie szybko wybrać kilka par.
- Wierz, że istnieje inny kolor niż czarny? - powiedział, Hardin stojąc, za mną.
- Mówi to osoba, która zna czarny i biały.
- Ale, nie sam czarny- spojrzał się na mnie łagodnie- przymierz-powiedział, podając mi wieszaki z kilkoma parami.
- Niech Ci będzie. - przekręciłam, oczami
Scott zaniósł swoje propozycje do szatni i zamknął drzwi.
Pierwsza para była w szarym kolorze z białymi lampasami po bokach. Były naprawdę Ładne, choć na głos tego nie przyznam.
- Już? - zapytał, zniecierpliwiony Hardin pukając w drzwi.
- Już - powiedziałam, otwierając szatnie. - I Jak?
- Są, spoko jak na ciebie-jego wzrok powędrował, na moje odbicie w lustrze. Co nie uszło mojej uwadze.
- Mój tyłek wygląda jak zawsze zajebiście. - Wytknęłam mu język i zamknęłam z powrotem drzwi. Kolejne pary były w kolorze białym, szarym lub bordowym. Byłam zaskoczona, że wybrał to właśnie on.
- Okej, już wszystkie.
- Nareszcie.
- Za raz, uno momento, ty mi coś wybrałeś teraz kolej na mnie.
- O nie,
- O tak, nie masz, wyjścia dodamy, do twojej garderoby kolejny kolor
Ruszyłam w kierunku działu męskiego. Gdy moim oczom ukazała się przepiękna szara bluza, która miała na rękawach i plecach nadruk konturów płomieni, na jednym rękawie w kolorze czarny, a na drugim białym. Wiedziałam, że to jest to. Oczywiście narzekał, ale po przymierzeniu było widać, że mu się podoba. Mieliśmy, jeszcze trochę czasu więc pojechaliśmy, do kawiarni. Zamówiłam śniadanie, którego nie zdążyłam zjeść w domu, a Hardin rozkoszował się smakiem czarnej kawy. Podczas rozmowy. Do stolika podeszły 2 dziewczyny i 3 chłopaków znałam tych ludzi tylko jedną osobę Zeda.
- Heyka, Hardin-powiedziała dziewczyna w różowych włosach, która pocałowała namiętnie Hardina i usiadła mu na kolana. Nie zareagował, miałam ochotę wyjść, ale nie chciałam robić afery.
- Czego chcecie ?- powiedział ewidentnie wkurzony.
- Musimy obgadać kilka spraw. - Odpowiedział Zed spoglądając, na mnie.
CZYTASZ
I Hate Hardin Scott
Teen FictionCierpienie, to właśnie zostawia za sobą. Mój mózg jest coraz cięższy, od myśli, ból rozpościera mnie od środka, lecz gdy idzie, w moim kierunku czuje się spokojna i bezpieczna, jak pod tarczą, obok superbohatera. Sorki, tu już trochę za bardzo poje...