24

236 15 18
                                    

Hardin:

Już za godzinne powinniśmy być na lotnisku – Pomyślałem, spoglądając na śpiącą Rose. Wiem, że ona też się martwi, dlatego trzymam się jakoś. Źródłem mojego niepokoju była Tess, jak i moja mama. Martwię się o to czy mnie przyjmie z otwartymi ramionami? Czy mieszka w dobrych warunkach? Czy jest bezpieczna? Po tym wszystkim, co ją spotkało, zasługiwała na najwyższe luksusy, które ma mój ojciec, ale świat nie jest sprawiedliwy...

W tym momencie Rose się odwróciła w moją stronę i dalej śpiąc, położyła głowę, na moim ramieniu. Na ten gest, podniosłem jej głowę, aby później nie bolał jej kark. W takich właśnie zwykłych sytuacjach, gestach czułem jej miłość najbardziej. Mam nadzieję, że moje uczucie do niej jest tak silne, że zdołam ją zatrzymać. Resztę czasu spędziłem, na dokańczaniu czytania „Ojca Goriot" jest to historia oddanego ojca, którego całym światem były jego egoistyczne córki niedoceniające jego miłości, lecz pieniądze. W tym tekście kryła się aktualna prawda, co mnie fascynowało, jak i przygnębiało, że przez tyle lat ludzie się nie zmieniają.

Kiedy dzieliły nas tylko minuty, do lądowania pocałowałem delikatnie Rose w czoło.

– Wstawaj, za chwilę lądujemy – Wyszeptałem jej do ucha, co nie uszło uwadze uśmiechającej się na ten gest starszej pani siedzącej obok niej.

– Już, tak szybko? – Zapytała zaspanym głosem, ledwo otwierając oczy.

– Szybko? Zdążyłem skończyć książkę – Oznajmiłem, uśmiechając się lekko.

– Zapomniałam, że czytasz jak żółw i pojęcie szybko się dla nas różni – Po tych słowach wybuchła śmiechem, wiedząc, że czytam bardzo szybko.

– Niech ci będzie, zaspanych nie atakuje – Powiedziałem, udawanym poważnym tonem.Chwile po tych słowach samolot wpadł w lekkie turbulencje, przez co Rose gwałtownie złapała mnie za rękę. Gdy zrozumiała, co się wydarzyła, spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami, a następnie gwałtownie zaczęła nabierać różanego koloru na polikach.

– Na co, tak patrzysz? – Zapytała, aby pozbyć się zawstydzenia.

– Na ciebie, nie mogę? – Odpowiedziałem, z głupkowatym uśmiechem.Na te słowa przekręciła tylko oczami, śmiejąc się pod nosem.

Po kilku minutach wylądowaliśmy, wszyscy jak zwierzęta przepychali się do wejścia oprócz nas, czekaliśmy, aż wszyscy wysiądą, aby na spokojnie opuścić pokład.

Witaj Anglio! – Powiedziałem cicho, gdy moje stopy dotknęły betonu, na ziemi brytyjskiej.

Wylądowaliśmy na lotnisku Londyn Stansted, najdalszym lotnisku, jakie było można wybrać, ale to przez Rose, która pomyliła kolejność lotnisk. W tym właśnie miejscu przed wejściem musieliśmy się rozdzielić, czułem, jakbym ją tracił. Otworzyłem jej drzwi od taksówki, a na koniec wydukałem tylko: Do zobaczenia.

Rose:

Gdy mnie pożegnał, czułam wielki ból, a na mojej twarzy pojawiły się pierwsze łzy. Ten przejazd należał do jednych z najkrótszych w moim życiu, byłam tak zamyślona, pochłonięta w myślach, że nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w dzielnicy Greenwich w Londynie. Kierowca zatrzymał się przed domem ze z białej cegły, jak i dachem z czarną dachówką. Gdy na niego spojrzałam, na chwilę moje serce się zatrzymało. Czułam się, jakbym nie była tu od kilku lat.

- Przepraszam, czy pani już wysiada? - Przerwał mi rozmyślenia kierowca.

- Tak, tak tylko jeszcze chwilka- Odpowiedziałam, miłym tonem.

Potrzebowałam jeszcze chwili, aby napisać do Hardina.

- Jestem już, napisz jak, będziesz na miejscu, kocham cię- Dobra jednak tak nie napisze, pomyślałam, poprawiając na- Jestem już, napisz jak, będziesz na miejscu. Po tych słowach zapłaciłam panu, który wyjął mój bagaż, a następnie odjechał. Zostałam sama przed bliskim, a jednak dalekim mi miejscu. Po podejściu do drzwi zapukałam delikatnie, już po niespełna kilku sekundach usłyszałam znajomy mi zbliżający się głos. Po otworzeniu ogromnych drewnianych ozdobnych drzwi moim oczom ukazał się mój ukochany członek rodziny:

- Rose!- Wykrzyknął mój tata, po czym mnie mocno przytulił- Wchodź, bo zimno.- Oznajmił, wciągając mnie do środka.- W końcu, nie będę sam z tym kręgiem czarownic.- Zaśmiał się, mówiąc te słowa.

Nie wiedziałam co powiedzieć, w tym momencie uświadomiłam sobie, jak za nim tęskniłam, za jego lekko siwymi pasemkami wybijającymi się spośród czarnych włosów, za jego pięknie obciętą brodą, jak i zmarszczkami od śmiechu.

- Tęskniłam tato- Rzuciłam mu się na szyje, nie chcąc go puszczać. W tym momencie w holu rozbrzmiał donośny damski głos.

- William, daj jej już spokój- Oznajmiła moja mama, po czym puściłam mojego bohatera.

- Dobry wieczór, mamo- Powiedziałam, patrząc na moją rodzicielkę, która nic się nie zmieniła, dalej, olśniewająca jak zwykle nawet o tak, późnej porze.

- Dobry wieczór, Rose- Wypowiedziała, te słowa bardzo poważnie, lecz po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech- No choć do mnie- Rozkazała, rozpościerając ręce. W tym o to momencie stwierdziłam, że też za nią tęskniłam. Rodzice, nie chcieli mnie męczyć, więc szybko mnie puścili do pokoju, aby mogła odpocząć. Po otworzeniu białych drzwi wszystkie wspomnienia wróciły. Pokój był dokładnie taki sam nienaruszony. Nadal na półkach znajdowały się te same książki. Na biurku te same kartki i zeszyty. Wszystko było takie same, oprócz... Mnie. Zmieniłam się, nie jestem już tą skrzywdzoną Rose nienawidzącą i zwalającą cały swój gniew na jednego człowieka. Ostatni raz, kiedy tu byłam, cieszyłam się, że już go nie spotkam, kilka miesięcy później przyjechałam właśnie z nim. Gdy położyłam się do łóżka, sprawdziłam telefon, aby sprawdzić, czy nie ma od niego wiadomości i się nie myliłam:

- Już jestem, przyjechałem pół godziny temu, Trish mnie od razu otoczyła jak to ona. A jak twoje powitanie?

- Nie wiedziałam, że tak za nimi tęskniła.

- Nawet za mamą?

- Nawet, za nią.

- Tęsknie... za tobą

- Ja za tobą też

- To brzmi, jakbyś tylko potwierdzała.

- Tęsknie za tobą.

- Przyzwyczaiłaś mnie do twojego uścisku w nocy. Teraz czytaj mi bajki na dobranoc.

Na te słowa wybuchłam śmiechem.

- Nie ma tak dobrze Hardi.

- Dobranoc Rosi.

- Dobranoc Hardin.

Odłożyłam telefon, lecz nie byłam w stanie zasnąć, bez niego było inaczej. Leżałam, patrząc w sufit, przez jakiś czas, dopóki nie otoczył mnie sen.

I Hate Hardin Scott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz