6

888 32 4
                                    

Mój poranek, czyli 15, niedziela. Czynnikiem, który mnie obudził, tym razem była nim Tessa, która chodziła na palcach, żeby mnie nie obudzić, lecz coś jej nie wyszło.
- Cześć, nie chciałam cię budzić.
- Okej i tak muszę już wstawać, jutro na 10 mam wykład. A jak dalej tak pójdzie, to pójdę, spać o 10 niż wstanę.
- Chciałam zrobić śniadanie, ale nie wiedziałam, gdzie, co masz, dlatego zamówiłam chińszczyznę w ramach śniadano-obiadu.
- Usłyszałam słowo chińszczyzna?
- Tak- odpowiedziała nie pewnie- nie byłam pewna, czy lubisz, ale...
- Uwielbiam spokojnie- przerwałam Tess.
- Na pewno?
- Tak, ogarnę się i zejdę do ciebie.
- Oki, to czekam na dole.
Po gorącym prysznicu. Ubrałam szarą bluzę z Championa i do tego czarne jeansy z przetarciami na kolanach. Upięłam włosy w luźnego kucyka. Postawiłam, na delikatny makijaż w stylu nic nie robiłam, zawsze jestem taka piękna. Gdy byłam, gotowa zeszłam, na parter. Przy niewielkim stole siedziała Tessa z posiłkiem. Gdy do niej podeszłam, zaniemówiła, jakby zastygła.
- Ziemia do Tessy- pomachałam ręką przed jej twarzą.
- Tak? Sorki. 
- Co, jest?
- Jak ty to robisz? - zapytała. 
- Ale co? - odpowiedziałam z zadziwieniem.
- Że przez cały czas wyglądasz rewelacyjnie.
- Gdzie tam-czułam, jak się zaczerwieniłam- nigdy się nie uważałam, za piękną wiele lat mi zajęło, żeby zacząć siebie tolerować. - spojrzałam na Tess, która ewidentnie nie wiedziała co powiedzieć-Ale i tak dziękuję za komplement, Ty, jesteś, prześliczna, twój chłopak będzie szczęściarzem.
- Stwierdzam, tylko fakt. Powinnaś zacząć kochać siebie za to, jaka jesteś, bo jesteś super, a nie tylko tolerować. - uśmiechnęła się, pełna ciepła i dobroci. - U mnie, moja mama zawsze uważała, że muszę wyglądać idealnie w każdej sytuacji, co niestety mi zostało, zawsze mój strój musi być nienagnany, a włosy idealnie ułożone. - Powiedziała z nutą smutku. - Właściwie to mam chłopaka... - odpowiedziała, prawie szeptem. 
- Wow serio? - zatkało mnie. 
- Tak. 
- Jak ma, na imię szczęściarz? - powiedz, że nie Hardin, powiedz, że nie Hardin.
- Ma na imię Noah, zanany się odkąd pamiętam. Czuję, że nawet to moja mama zaplanowała.

Jest nie Hardin. Dlaczego właściwie się tak cieszę skoro nam go w ciemnej dziupli?

- Wow, muszę, go kiedyś poznać. 
- Pewnie
- Współczuję ci, że nie możesz sama decydować.
- Dzięki już się przyzwyczaiłam- opuściła głowę. 
- Nie musisz, słuchać rozkazów mamy. To twoje życie i ty je przeżyjesz. Musisz popełniać błędy, aby się na nich uczyć i wynosić wnioski. Pamiętaj, że jestem i ci pomogę.
- Dziękuję, może masz rację, ale już dosyć, jedzmy.
- W Końcu, jestem kosmicznie głodna.

Jadłyśmy, rozmawiając, o latach dzieciństwa Tess nie miała za kolorowego dzieciństwa. Jej rodzice się rozeszli, jak była, nastolatką, przez jej ojca problemy z alkoholem.powiedziała, coś ważnego co zapamiętam:

- Zawsze chciałam być jak lalka Barbie w idealnym domu z idealną rodziną, pytałam często mamy co je i gdzie pracuję Barbie. Bo chciałam mieć życie jak ona wręcz, IDEALNE.

Po tych prawie dwóch dniach zrozumiałam, że Tessa Young jest wspaniałą osobą. Czułam, że jesteśmy blisko siebie, że ufamy sobie, choć znamy się niedługo. Jedną rzeczą, która mnie nie po koiła to obraz całujących się Tess i Hardina. To by mnie zniszczyło. Boję się, że do tego dojdzie. Tłumacze sobie, że ona ma, Noah więc nie powinnam, się obawiać, lecz jest, to cholernie trudne chce, o nim zapomnieć, ale kiedy widzę jego cudne zielone oczy, słyszę jego niski głos. To mam ochotę go przytulić i nie wychodzić z jego objęć, lecz po chwili się budzę i odkrywam, że to nie jest bajka, ani komedia romantyczna kończąca się Happy endem to jest życie, moje pojebane, ale moje.

O 18 poszłam odprowadzić Tessę na kampus. Szłyśmy, śmiejąc się i rozmawiając o książkach, jakie ostatnio przeczytałyśmy. Nawet to przypominało mi o nim.

I Hate Hardin Scott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz