Środa, koniec użalania się nad sobą. Choć moje napuchnięte oczy wołają, o ratunek to nie mogę już dłużej siedzieć zamknięta. Ubrałam ogromne okulary przeciwsłoneczne, aby zamaskować moje upiorne skutki mojego długo terminowego płaczu. Wchodząc, na campus czułam spojrzenia wszystkich ludzi. Mój strój idealnie odzwierciedlał mój nastrój czarny długi T-shirt over size, podarte czarne jeansy, ciemny kolor na ustach i rozpuszczone włosy. Nie, którzy po rozstaniu chodzą w swetrach i w dresach jak Samanta, uczennica drugiego roku, kiedyś podobno gwiazda, obecnie wrak człowieka po rozstaniu z Alexem kapitanem drużyny footballu. Jest też inny typ płaczek osoba, która cały czas płacze przykładem tego typu jest Lee i Kourtney, którzy rozstali się, dwa tygodnie temu a nadal ciągle rozpaczają, ciągłym płaczem. Ja za to jestem tym typem, który pokazuje wyglądem, żeby lepiej do mnie podchodzić. Witajcie w świecie złamanych serc. Nikt nie był w stanie do mnie podejść nawet uczniowie, którzy zawsze proponują, mi dodatkowe zajęcia tego dnia nawet do mnie nie podeszli, wręcz przeciwnie zwolnili mi drogę. Gdy, złapałam kontakt wzrokowy z Tess i Londonem wiedziałam, że czeka mnie dłuuuga rozmowa i miałam, rację podszedł najpierw do mnie London, aby zbadać teren.
- Cześć, ile można do ciebie wydzwaniać?- zapytał zmartwiony London.
- Pobiłeś rekord 28 razy -prawie wyszeptałam.
- No super, teraz gadaj, co się dzieje?- przemówił.
- A poza tym że chyba zerwałąm z Zedem i tym,że pisał do mnie Hardin to chyba nic.- powiedziałąm ironicznie.
- O kurde, choć do mnie- po tych słowach London mnie przytulił.
Po chwili obok nas pojawiła się Tessa
- Nawet podczas kryzysu dobrze wyglądasz - uśmiechneła się, po czym też mnie przytuliła.
Staliśmy, tak na środku korytarza mając w dupie zdanie innych. Teraz tego potrzebowałam najbardziej wsparcia. Nie wiem dlaczego, ale przez cały dzień moi przyjaciele prowadzili mnie na zajęcia krętymi uliczkami i o wiele dłuższymi korytarzami niż zwykle.
- Dlaczego idziemy tędy ?-w końcu się odezwałam, idąc na główny korytarz.
- Rose,czekaj - wykrzykneli Tess i London, idąc w pośpiechu za mną.
Gdy dotarłam, na główny plac zrozumiałam, dlaczego prowadzili mnie na około. Naprzeciwko mnie stał Zed z grupką znajomych.
- Już wiesz dlaczego? - oznajmiła Tessa
- Tak, już wiem, dziękuję, że się staraliście, ale nie mogę przed nim uciekać.
- Wiemy- powiedziała Tess.
- Co kombinujesz ?- zapytał, London, patrząc na moją minę.
- Zobaczycie.- oznajmiłam, po czym z torby wyciągnęłam ubrania Zeda, które nosiłam przez te parę dni. Włożyłam, je do materiałowej torby, po czym powędrowałam, w jego stronę.
Stał obrócony do mnie plecami, zajęty rozmową z Jacem, Molly, Steph i Tristanem. Nie zamierzałam się podać, dotknęłam, jego ramienia, po czym się obrócił. Gdy spojrzałam w jego oczy, moja pewność siebie dotknęła dna
- Hey - powiedział zszokowany.
- Trzymaj- wybełkotałam podając mu torbę
- Co to jest? - zapytał, łapiąc torbę.
- Twoje, rzeczy mam już doświadczenie, że lepiej nie zostawiać pamiątkę, po kimś.- Dobrze, że na moim nosie były okulary, bo inaczej wszyscy by zobaczyli moje zapłakane oczy.
- Możemy porozmawiać na osobności? -nie czekając, na odpowiedź zaprowadził, mnie do schowka woźnego.
- Może najpierw byś poczekał na odpowiedź.- wycedziłam przez zęby.
- Co ty odpierdalasz Rosi? -Wykrzyknął, chodząc po nie wielkim pomieszczeniu.
- Oddałam ci twoje, rzeczy.
- Nie oddawaj mi pieprzonych ubrań- wykrzyknął, rzucając torbą na ziemię.- Chce tylko ciebie, czy tego jeszcze nie rozumiesz ?
- Nie, rozumiem, jakbyś chciał, tylko mnie to byś nie pozwolił na to, żebym płakała przez ciebie dwa cholerne dni- po tych słowach zdjęłam, okulary ukazując swoje podpuchnięte oczy.
- Przepraszam- podszedł do mnie bliżej, kciukiem ściągając krople łez z mojej twarzy- nie płacz już- powiedział, po czym mnie przytulił.
Na mnie, to był już koniec, miłość nie jest, chyba na mnie wiedziałam, że w tej chwili, zdecyduje o związku z mężczyzną, który w tej chwili mnie przytulał. Miałam dwie opcje pierwsza nie odwzajemnić jego przytulenia, przez co dać mu tym do zrozumienia, że to już koniec, lub odwzajemnić i się z nim pogodzić.
W końcu zdecydowałam.Zed wyszedł, beze mnie. To był, koniec użyłam opcji numer jeden.
Po wyjściu z pomieszczenia czekali na mnie już moi przyjaciele.
- I jak ?- zapytali jedznocześne
- Musiałam Zeda z murka posłać z powrotem na murek.
London jako jedyny wiedział, o co mi chodzi, dlatego od razu uświadomił o tym Tess.
Na ostatnim z dzisiejszych wykładów, którym była literatura czułam, że coś się wydarzy i miałam rację.
Nie byłam, skupiona na tym wykładzie co nie uszło uwadze profesorki.
- Rose, proszę, abyś do mnie podeszła i wyrecytowała ostatnie pięć wersów wiersza, który mieliście znać na pamięć.
- Dobrze.- wstałam, po czym podeszłam do Profesor Anders.
- Nie powinna ściągnąć tych okularów przeciw słonecznych - usłysząłam z ostatniego rzędu. Nie wiedziałam, kto to powiedział, ale byłam pewna, że jak się dowiem, to tą osobę uduszę.
- Racja, Rose proszę ściągani je. - powiedziała rozkazującym tonem.
- Nie mogę- wydukałam
- Dlaczego?- drążyła dalej.
- Moje oczy dzisiaj nie wyglądają najlepiej- mówiłam dalej prawie szeptem.
- Na pewno nie jest źle.
Po zdjęciu okularów panią Anders ewidentnie zatkało, a ja zaczęłam recytacje wiersza. Po czym od razu nałożyłam okulary i usiadłam na miejsce. Po upłynięciu wykładu wybiegłam jako pierwsza z sali, aby uniknąć pytań ludzi. Szybkie tempo i rozkojarzenie to nie dobre połączenie. Nawet nie wiem kiedy uderzyłam w osobę stojącą przede mną na moje nieszczęście był to Hardin
Dzisiaj wyjątkowo dwa rozdziały miłego czytania Karowampi.
-
CZYTASZ
I Hate Hardin Scott
Teen FictionCierpienie, to właśnie zostawia za sobą. Mój mózg jest coraz cięższy, od myśli, ból rozpościera mnie od środka, lecz gdy idzie, w moim kierunku czuje się spokojna i bezpieczna, jak pod tarczą, obok superbohatera. Sorki, tu już trochę za bardzo poje...