15

625 27 8
                                    

Hardin:
Nie odpisywała, spodziewałem się tego, ale byłem pewien, że przeczyta moją wiadomość i może wtedy chociaż trochę mnie zrozumie.
Gdy byłem, z Tess ciągle poruszany był temat Rose. Nie powiem, myślałem o niej, ale to nie powód, żeby dodatkowo mi o tym przypominać.
W poniedziałek byłem pewien, że Rose jedzie, na zdjęcie gipsu martwiłem się, czy z nogą wszystko w porządku. Kolejnego dnia też jej nie było, co dodatkowo dało mi powody do myślenia, aby się pozbyć wątpliwości, podczas rozmowy z coś nie swoim Zedem zapytałem o nią.
- A wiesz, czy z Rose, wszystko ok?- zapytałem, czekając na odpowiedź.

- Chyba nie jestem odpowiednią osobą do tego tematu- oznajmił zrezygnowany.

- Dlaczego?- dopytałem dociekliwe.

- Pokłóciliśmy się- powiedział z żalem w głosie patrząc w podłogę

- O co poszło ?- zapytałem chcąc poznać odpowiedż

- Jakaś starsza pielęgniarka podeszła do nas i zaczęła, pytać gdzie jest Rose przeuroczy chłopaka, ja na to, że tu jestem, a ta stara mątwa powiedziała, że to nie ja tylko ty. A do tego jeszcze mówiła, jak to do siebie pasujecie.- wycedził z wściekłością.
- Wiem, która miła i ciągle uśmiechnięta.- oznajmiłem, zszokowany poprzednią wypowiedzią Zeda.
- Tak to ta wiedźma.- oznajmił, ściskając pięść.
- Nawet wiem, dlaczego to powiedziała. Tego dnia, kiedy Black skręciła nogę, pojechałem z nią. Ta kobieta się nas spytała, czy jesteśmy, razem Rose odpowiedziała, że nie ale ona chyba w to nie uwierzyła.- mówiłem, przypominając sobie jej błękitne oczy, gdy patrzyła na mnie. Każdy pocałunek, wszystko przeleciało mi przez głowę i wtedy zrozumiałem, że cholernie za nią tęsknię za tym uczuciem, kiedy ją przytulam i się z nią kłócę, nawet za tym, jak kupowaliśmy kawę.
- Hardin, obudź się- wykrzyknął Zed, przez co wyłonił mnie z gąszczu wspomnień.
- Co jest? przepraszam, ale się zamyśliłem. - wydusiłem.
- Mówiłem, że już rozumiem i nie wiem, dlaczego tak wybuchłem może dlatego, że czasami się martwię czy ona czegoś nadal do ciebie nie czuję.- wypowiedział prawie szeptem.
- Nadal mnie kocha? - zapytałem bez zastanowienia.
- Nie chce tego mówić, ale jak tylko o tobie ktoś wspomni, to jej oczy zaczynają błyszczeć.- wypowiedział z ogromną nie chęciom. Na co mnie zamurowało, wiedziałem, że mnie kochała, ale byłem przekonany, że po tym wszystkim mnie znienawidzi.
- Naprawdę, jestem idiotą.- wyszeptałem, patrząc w podłogę.
- Jesteś, dlatego nawet nie myśl o tym, o czym myślisz. Nie pozwolę ci na to, aby znowu przez ciebie płakała- Po tych słowach mnie odepchnął.
- Evans, uspokój, się naprawdę nie chcesz ze mną zadzierać- wykrzyknąłem. Po czym wokół nas zebrał się niezły tłum obserwatorów, z wyciągniętymi telefonami.
- Masz dziewczynę, dlaczego chcesz mi ją odebrać?-zapytał, po czym wymierzył we mnie pięść, lecz ją złapałem.
- Z tego, co wiem, to z tobą zerwała.- oznajmiłem, po czym odłożyłem jego rękę, mówiąc tym samym, że nie mam ochoty na bójki.
- Nie zerwała jeszcze poza tym, chcesz być z Tess, a nie pozwalasz Rose na szczęście. Jesteś Po prostu pieprzonym samolubem.- Wydarł się na prawie cały campus.
Zamyśliłem, się nawet nie wiedząc, kiedy Evans zadał mi cios w szczękę. Czy bolało? Jak cholera, ale bardziej bolały mnie jego słowa. To, że pierwszy raz przegrałem, nie miało najmniejszego znaczenia. Najgorszy był fakt, że ma rację i w końcu muszę zrozumieć, kogo kocham i dać żyć jednej z nich własnym życiem. Po jakimś czasie kiedy wszyscy się rozeszli podbiegłą do mnie spanikowana Tess. Nie wiedziała, o co poszło i tak miało zostać. Nie zwracając na nią uwagę, wyszedłem z budynku i wsiadłem, w samochód jadąc prosto do niej, lecz gdy byłem, przed wejściem cofnąłem się i stwierdziłem, że powiem jej o wszystkim, kiedy będzie na to gotowa. W pierwszej kolejności powinienem sobie wszystko poukładać w głowie, aby wiedzieć, co zrobić.

Nie mogłem spać znowu. Jako dziecko miałem koszmary i obecnie także miewam, ale tym razem nie mogłem zasnąć z ich powodu Tess i Rose. Tessa Young na początku nigdy bym na nią nie spojrzał, nie jest taka jak wszystkie, które miałem. Jest dociekliwa i zawsze dąży do celu. Jej długie spódnice i T-shirty w końcu mnie urzekły, nie wiem jak ale taka jest prawda. Jesteśmy, jak yin i yang równoważymy się, po spędzeniu wielu godzin w jej towarzystwie czuję, że to ona stała się moim typem. Gdyby ktoś mnie spytał, jaki jest, mój ideał opisałbym ją.

 Za to Rose kochana Rosi człowiek z sercem na dłoni. Gdy jest, obok świat nabiera barw, przy niej każdy może czuć się wyjątkowy. Jej zwariowany charakter otoczony pod przykrywką typowej studentki jest dla mnie uroczy. Nigdy nie postrzegałem, jej jako kandydatkę na dziewczynę zbyt się bałem, że sprowadzę ją na złą drogę. Wydawała się taka delikatna, bezbrona, że bałem się, że ją zniszczę, ale się myliłem, jest najsilniejszą kobietą, jaką poznałem, już rozumiem, dlaczego moja mama ją uwielbiała i traktowała jak córkę, bo była silna jak ona. Stanowi na mnie zagadkę. Znam ją tyle lat, ale nadal jest na mnie układanką nie do ułożenia, ale wiem tyle, że jest wrażliwa, gdy się uśmiecha, świat staje się lepszy, szczera do kwadratu, przebojowa, a co najważniejsze nigdy się nie podaje. Choć dałem jej w kość ona i tak nie chowała, głowy w piasek tylko szła w tych swoich trampkach przez ulice z uniesioną głową. 

Za to je obydwie kocham, ale muszę posłuchać głosu serca, aby zrozumieć, która z nich jest tą jedyną.

Miłego dalszego czytania Karowampi

I Hate Hardin Scott Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz