Rozdział 17

384 25 0
                                    

Wstałam dzisiaj pełna energii i przyszykowałam sobie śniadanie. Steve nauczył mnie jakiś czas temu przyrządzania kilku ziemskich potraw. Chyba to właśnie z nim spośród wszystkich Midgardczyków, jakich tu spotkałam najlepiej się dogaduje.

Od momentu przeniesienia Lokiego na piętro dla trenujących agentów minęło kilka dni. Nie warczę już na niego tak, jak wcześniej i staram się powoli przystosować do obecnej sytuacji. On też stara się uspokoić swój nabyty temperament i współpracować, co w obecnej sytuacji naprawdę mu sprzyja. Przedstawiłam mu kilka pytań, na jakie muszę zdobyć od niego odpowiedź dla Avengers. Większość zignorował, ale przynajmniej odpowiedział nam jak zutylizować ciała martwych kosmitów z ulic, ponieważ ogień w ogóle na nie nie wpływał. Niby nie powiedział zbyt dużo, ale były to jedyne informacje, jakie faktycznie podał od czasu zamknięcia go w celi. Nawet Fury wydawał się zaskoczony, gdy usłyszał odpowiedź na jedno z pytań. To tylko wszystkich utwierdziło w przekonaniu, że z całej tej akcji może wyjść coś dobrego.

Idę właśnie na piętro agentów w akompaniamencie Natashy i Steve'a. Zaproponowali mi udział w kursie treningowym kadetów. Sami chętnie też zobaczą jak walczę, a ja wreszcie będę mogła zrobić na tym piętrze coś innego niż nagminne przegrywanie w Scrabble z Lokim.

Przeszliśmy przez ,, próżnię" przed drzwiami i rozdzieliliśmy się tuż przy wejściu do sali. Oni weszli tam, żeby rozgrzać się wraz z uczniami Tarczy, a ja skierowałam się do pokoju Lokiego, który nie mógł go opuszczać, gdy mnie nie ma w pobliżu. Takie zasady.

Zapukałam w drzwi.

- Kto to? - usłyszałam za drzwiami.

- Twój największy wróg!

- Otwarte.

Weszłam do pokoju i stanęłam w drzwiach. Loki siedział na łóżku otoczony książkami, które zabrał ze świetlicy. Jeżeli kogoś to ciekawi, to Stark w końcu zdjął mu te kajdanki, choć był bardzo do tego niechętny.

- Zbieraj tyłek. Idziemy dzisiaj na salę treningową.

- Mamy pozwolenie wejść na salę? Teraz chyba ci nieudolni Midgardczycy w niej są, udając że wiedzą, jak się walczy.

- Nie są nieudolni, tylko dopiero się uczą. Też kiedyś nie wiedziałam, jak się walczy.

- I byłaś nieudolna, ale miałaś łaskawego nauczyciela. - wtrącił mi się.

- Dostaliśmy zaproszenie. Ty będziesz tam tylko siedział z boku, ja będę trenować wraz ze Stevem i Natashą. Zachowuj się.

- Będę miał szansę popatrzeć jak spuszczacie sobie łomot? Bardzo chętnie. - powiedział i wstał z łóżka. Udaliśmy się do sali treningowej.

Cała przestrzeń treningowa przypominała wielkością połowę areny do walk w Asgardzie. Tylko, że cała była zamknięta, a na podłodze zamiast uklepanej gleby znajdowała się miła w dotyku mata.

Gdy weszliśmy do sali wszystkie spojrzenia padły na nas,... a bardziej na Lokiego, którego nikt z agentów się tutaj nie spodziewał.

- To ty jesteś Kiara? - zapytał jakiś rosły brunet.

- Tak.

- Jestem trener Stephen Jackson. Niech twój towarzysz usiądzie gdzieś sobie, a ty stań koło Kapitana oraz Pani Romanoff. - posłałam Lokiemu spojrzenie, proszące żeby posłuchał się prośby nauczyciela. Zrobił to, choć bardzo niechętnie.

Stanęłam koło reszty i wszyscy skierowaliśmy swój wzrok w stronę przyszłych agentów.

- Dzisiaj wraz z pomocą dwójki z członków Avengers przećwiczymy naukę szybkiego rozpoznawania stylu walki przeciwnika. Każdy z nas ma tutaj inny wyćwiczony styl walki, którym się posługuje. Im szybciej jesteś w stanie znaleźć schematy w stylu swojego przeciwnika, tym szybciej zdobędziesz nad nim przewagę. Skupiajcie się, więc na ruchach nóg i pięści oraz w jakim rytmie są zadawane ciosy. Poznajcie ruchliwość swojego przeciwnika i starajcie się wyprowadzić go z jego strefy komfortu. Poprosiłbym teraz, żeby nasi goście zaprezentowali na czym będą polegały ćwiczenia. Kapitanie, mógłby pan stanąć naprzeciw mnie? Tak samo Pani Kiara i Czarna Wdowa. Ustawcie się tak, żeby agenci widzieli was z boku.

Złoty Sen |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz