Rozdział 35

309 23 1
                                    

Stanęłam obok niej pod drzwiami do sali tronowej.

- Wchodzimy? - Nie. Westchnęłam cicho.

- Lepiej mieć już to z głowy. - pokiwałam jej głową, a straże otworzyły przed nami dwuskrzydłowe wrota.

Weszłyśmy do środka, niosąc za sobą dźwięk naszych butów, których stukot w tej ciszy roznosił się, jak w jaskiniach Jottunheimu.

Stanęłam obok niej przed tronem. Podniosłam głowę wyżej i ujrzałam tam Lokiego, który odwrócony plecami wydawał jakąś komendę żołnierzowi.

- Królu. - obok mnie Diana położyła rękę na sercu i klęknęła na jedno kolano. Spojrzałam się na nią zdziwiona. Co ona robi? To przecież tylko Loki.

Loki odwrócił się w jej stronę i posłał jej pytające spojrzenie, potem jednak jego wzrok padł na mnie. Moje serce nieco przyspieszyło, a ja nie do końca znałam tego powód. Jego ubranie miało teraz więcej złotych wstawek, a w swojej dłoni trzymał berło Odyna. Na mój widok zmarszczył lekko brwi.

- Mam gościa w swojej komnacie i chciałabym cię poprosić o udzielenie zgody na jej przebywanie w zamku. - powiedziała, spuszczając wzrok. Stałam obok niej zbaraniała.

Loki podszedł do tronu i stanął tuż przed nim.

- Zakładam, że to jest twój gość. - odezwał się do Diany, wskazując na mnie wzrokiem. - Nie nauczyłaś jej manier? - spytał z pogardą. Posłałam mu wkurzone spojrzenie.

Poczułam jak Diana po lewej szarpie mnie za materiał sukienki. Wskazała mi niemo, żebym także się ukłoniła.

- Potrzebuje tylko zostać na chwilę w zamku. Nawet nie chodzi tu o własną komnatę. Odpuść ten cyrk. - warknęłam.

- Straż? - zawołał. - Wyprowadźcie ją z pałacu. - wskazał na mnie głową i odwrócił się, siadając na tronie.

- Żartujesz? A moje rzeczy? Wszystko tam mam, w dodatku opuszczając pałac przestanę być żołnierzem armii.

- Dianę też stąd wyprowadźcie. - podeszli do nas żołnierze. Zawahali się lekko, gdy posłałam im stanowczy wzrok, jednak moja pozycja była niczym w porównaniu do pozycji władcy.

- Chwila, królu, ja potrzebuję tej pracy, niech mnie król nie wyrzuca. - zaczęła się szarpać.

- Dlaczego za moje błędy karzesz ją?! Tak się nie robi! - wykrzyknęłam. Mnie sobie może wywalać, ale Diana nie ma nic do moich humorków.

- DOŚĆ! - wykrzyknął i walnął tą swoją laską w podłogę. - Jak śmiesz odzywać się tak do władcy! Jesteś w moim zamku i jeszcze masz czelność mnie o coś prosić! Ciesz się, że za te słowa nigdzie cię nie wtrące! - machnął na straż. Zaczęli się z nami oddalać.

- Mnie sobie możesz wywalać, ale błagam cię odpuść Dianie! - wykrzyknęłam, wyrywając się. Zatrzymał ich ręką.

- Błaga się na kolanach. - powiedział spokojnie. Rozszerzyłam oczy na te słowa i spojrzałam na Dianę. Posłała mi przerażone spojrzenie. Loki doskonale wiedział, że może sobie zrobić ze mną co chcę, ale ugnę się tylko jeżeli skrzywdzi kogoś poza mną.

Westchnęłam głęboko i przełknęłam ślinę. Straż puściła moje ramiona, a ja podeszłam do schodków. Spojrzałam się w górę na dumnie stojącego Lokiego. Patrzył się na mnie zimno czekając na mój ruch.

Klęknęłam na jedno kolano, a rękę przyłożyłam w okolice serca. Spuścilam wzrok na biało-złotą podłogę.

- Błagam odpuść Dianie. - powiedziałam, czując jak resztki mojej godności wyjeżdżają na wieczny urlop do Helheimu.

Złoty Sen |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz