Rozdział 26

330 22 2
                                    

- C-co ty tu robisz?! - wykrzyczałam osłupiała.

- Już raz nie przyszedłem ci z pomocą. - podszedł do mnie szybkim krokiem. - Nie chcę mieć jeszcze większego długu. - złapał mnie za ramię. - Idziemy stąd.

- Co?! Czekaj! - wyrwałam rękę. - Nigdzie z tobą nie idę. Muszę znaleźć książkę o..

- Niż nie musisz znaleźć! Jedyne, co teraz musisz zrobić, to wyjść z tej biblioteki i zapomnieć o tych swoich głupich teoriach. - powiedział wkurzony.

- One nie są głupie! Jeżeli ty nie chcesz współpracować, to sama się tego dowiem. A teraz wracaj na Midgard zanim ktokolwiek zobaczy, że jakimś cudem się tu znalazłeś! - Loki spojrzał znacząco na swoje ubranie.

- Naprawdę sądzisz, że nikt nie zauważył, że wyszedłem z celi, a potem przeszedłem przez portal i dostałem się do zamku? Sądzisz, że podpaliłem się dla zmyłki? - obrzucił mnie sarkazmem. Dopiero teraz przyjrzałam się dokładniej jego stanu.

- Dobry Odynie... Przecież całe królestwo cię teraz szuka łącznie z Midgardem!!! Nie możesz sobie tak tutaj bezceremonialnie chodzić!

- Wracam na Midgard, ale z tobą! - uparł się.

- Już ci mówiłam nigdzie bez tej książki nie idę! - na korytarzu słychać było zbliżające się kroki żołnierzy. - Szybko idź stąd! - zaczęłam go popychać do wyjścia, ale nie miałam dość siły, żeby go ruszyć. - Zaraz cię złapią jak tu zostaniesz! - Loki złapał mnie za ramię i przeteleportował się ze mną.

Stanęliśmy za skałami jeziorka w ogrodzie królewskim.

- Czyś ty na łeb upadł?! - zaczęłam szeptać. - Co ci odbiło, żeby tu przyjeżdżać i tak bym wróciła za kilka dni! Czy ty naprawdę nie chcesz, żeby odpuścili ci winy za Midgard?! Ja ci przecież próbuje pomóc!

- A ja nie chce twojej pomocy! - wycedził przez zęby, także szepcząc.

- Dlaczego?

- A nie pomyślałaś może, że ja specjalnie zaatakowałem Midgard? Że chciałem, żeby ci ludzie ginęli na wojnie, którą tam rozpętałem. Chciałem, żeby cierpieli i męczyli się w tych swoich nic nie znaczących żywotach!

- Nie... Loki ty taki nie jesteś... - wyszeptałam.

- Nie wiesz jaki jestem! Ciągle próbujesz przywrócić Lokiego sprzed lat, ale pogódź się wreszcie, że go już nie ma! Udusiłem go swoimi rękami, a osoba, przed którą stoisz, to jego doskonalsza wersja, która z uśmiechem na twarzy podbija inne planety. Nie chcę, żebyś przybywała, jak jakiś bohater i wmawiała wszystkim, że moje czyny nie są tak naprawdę moimi. Bo do wszystkich się przyznaje! - milczałam, wpatrując się w niego osłupiała. Spuściłam wzrok na nogi. - Więc z łaski swojej odpuść w tym całym zgrywaniu herosa i przestań szukać czegoś, czego nie ma!

- To... dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś, że ty...

- Nie powiedziałem?! Wydaje mi się, że jasno ci dałem do zrozumienia, żebyś nic nie szukała! Ty jednak zaślepiona swoją wyobraźnią o mnie wyjechałaś sobie na minutkę, żeby wrócić w blasku chwały i oznajmić, że odkryłaś, że jestem niewinny. Otóż nie: NIE JESTEM! - przez ścieżkę przed jeziorkiem przebiegło kilku żołnierzy. - A teraz do moich dokonań można zaliczyć jeszcze ucieczkę z więzienia. Faktycznie mi pomogłaś. - spojrzał na mnie wkurzony.

Kilka metrów od nas jakiś wojownik wydał rozkaz, żeby przeszukać części ogrodu. Tuż przed nami wyrosło nagle kilku żołnierzy, którzy trzymając miecze i włócznie przeczesywali teren.

Loki szybko zakrył mi buzię prawą ręką i przycisnął do pokrytej bluszczem, zimnej, kamiennej ściany za nami. Każdą częścią ciała napierał na mnie, próbując ukryć nas, jak tylko to możliwe przed oczami tamtej grupki. Na czole czułam jego oddech nie wspominając już o tym, że byłam prawie cała zasłonięta jego ciałem. Gdyby nie dość ciężkie okoliczności stała bym pewnie przed nim cała czerwona.

Złoty Sen |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz