P.O.V. Kiary
Minęło już kilka godzin od wyjazdu. Od co najmniej dwóch nie czuje tyłka, a od jednej nóg. Koń wciąż kołysze mną w ten sam sposób, zapewne samemu także będąc zmęczonym.
Spojrzałam się do przodu na Lokiego. Dalej utrzymywał prostą postawę, mimo jego okropnego stanu.
- Loki? - zaczęłam marudnym tonem. - Jest już ciemno. I tak nie widzisz drogi przed sobą. Zatrzymajmy się!
- Ehh.... - Loki westchnął i zatrzymał konia. Powtórzyłam jego ruch i szybko zeszłam z konia, czując jak krew powoli dostaje się do tak długo ściśniętych żył, a kości odkrywają, że istnieje inna pozycja niż ta, w której siedziałam przez ostatnie kilka godzin.
Spojrzałam się w kierunku Lokiego, który wciąż siedział na koniu.
- Mówiąc, żeby się zatrzymać miałam na myśli, żeby zejść z konia, zjeść, wyspać się i wyruszyć jutro. Jesteśmy tu otoczeni przez wiele drzew, one dostatecznie nas zakryją przed wszystkim, co jest w lesie. To dobre miejsce. - próbowałam go zachęcić, żeby zszedł z konia. Popatrzył się na dół i puścił wodzę, powoli przymierzając się do zejścia. Trwało to tyle czasu, że aż zdążyłam sobie przypomnieć, dlaczego w ogóle miałoby to być dla niego trudne.
- Matko! Loki! Czekaj, może ci pomogę, zapomniałam o tej dokuczliwej ranie. - podeszłam do niego i wyciągnęłam ręce. Popatrzył się na mnie kpiąco.
- Naprawdę sądzisz, że taka drobna istotka jak ty będzie w stanie mnie asekurować? Nie potrzebuję twojej pomocy. - powiedział i ześlizgnął się bokiem lądując na jednej nodze, jednak szybko po tym złapał równowagę. Spojrzał się na mnie z góry i odszedł, żeby przywiązać konia do konara drzewa.
Westchnęłam cicho i zrobiłam to samo.
- Pójdę po jakieś drewno, zastanów się co być chciała zjeść. - powiedział zimno.
- Loki na brodę Odyna! Przestań zachowywać się, jakby nic się nie stało. Mam dwie ręce i dwie nóżki, mogę pójść pozbierać drewna, a ty w tym czasie chociaż trochę zajmij się raną. - wkurzyłam się lekko i nie czekając na jego odpowiedź poszłam nazbierać jakiś suchych patyków.
Na szczęście było ich w okolicy całkiem wiele, więc już po kilku minutach wróciłam ze stertą chrustu.
Na miejscu zauważyłam Lokiego w samych spodniach, który po wyjęciu strzały próbował zatrzymać krwawienie w barku.
Odwróciłam lekko czerwona wzrok i usiadłam plecami do niego, układając patyki w kształt ogniska.
- Nie mów mi, że się wstydzisz. - usłyszałam jego kpiący głos. - Widziałaś mnie w samym stroju kąpielowym, a teraz odwracasz się, jak opatruje rany. Krwi się przecież nie boisz, więc skąd ta nagła zmiana? - zapytał rozbawiony.
- Strój kąpielowy to co innego. On jest przeznaczony do pływania i musi odsłaniać trochę ciała, a teraz siedzisz w połowie w swoich normalnych ubraniach. - powiedziałam, rumieniąc się jeszcze bardziej i starając się całą moją uwagę skupić na patykach. Usłyszałam jego cichy śmiech z tyłu, który został szybko zastąpiony syknieciem.
- Coś źle idzie? - zapytałam zmartwiona.
- Po prostu grot zatykał mi większość z przebitych tkanek, które teraz po jego wyjęciu krwawią dwa razy bardziej, ale tak to wszystko gra. - odpowiedział. - A co chcesz mi pomóc? - zapytał uszczypliwie. - Będziesz w stanie nie odwracać ode mnie wzroku? - zaczął się śmiać. Nie powiem, uderzyło to trochę w moje ego. Dlatego też odwróciłam się do niego i zabrałam kawałek tkaniny, próbując uścisnąć go na ranie. Wyjęłam też butelkę wody z sakwy i obmyłam mu ranę, starając się jak najmniej spoglądać na jego mokry, umięśniony brzuch. Przez cały ten czas Loki wgapiał się we mnie.
CZYTASZ
Złoty Sen |Loki|
Fiksi PenggemarMieliście kiedyś taką sytuację, że w kompletnie głupi sposób poznaliście osobę, która okazała się dla was druhem, z którym nawet ciemności wydawały się mniej straszne? Kogoś, kto stał się wam tak bliski, że patrząc na to wydarzenie wydaje się, jakby...