Nadajnik, naprowadzający nas na aurę Eryka właśnie zaczął niebezpiecznie wibrować, co oznaczało, że jesteśmy właśnie niedaleko. Dowódca rozkazał otoczyć teren i podchodzić do miejsca powoli, utrzymując stan pełnej gotowości.
Oddział powoli otoczył domek, który znajdował się po lewej stronie szopy, którą niestety znałam aż za dobrze. Był on zrobiony głównie z cegieł i desek, a wyglądem bardziej przypominał Helheim niż miejsce, w którym można mieszkać.
Gdy już wszyscy znaleźli się na pozycjach kapitan podszedł do drzwi i głośno w nie zapukał.
- Jörnie i Megan Harbinson oraz Eryku Bardson, jesteście aresztowani na mocy rozkazu króla. Proszę wyjść i nie stawiać oporu. - stanął metr dalej i czekał.
Czy wszyscy żołnierze tak załatwiają sprawy? Jak to możliwe, że Asgardowi cokolwiek udało się osiągnąć, gdy ich sposób działania wygląda tak! To oczywiste, że sami się nie poddadzą, nawet jeżeli mamy przewagę.
Usłyszałam ciche kroki, a następnie w drzwiach stanął mój ojciec.
- Co to za szopka? Jesteśmy niewinni! - czy naprawdę będziemy to teraz przerabiać? Aż się dziwię, że byli na tyle głupi, żeby nie wyprowadzić się z tego miejsca zaraz po mojej ucieczce.
- To już oceni władca. Proszę podać ręce i zawołać żonę oraz Eryka. - kapitan wyjął kajdanki, a mój ojciec posłusznie wyciągnął ręce i dał się skuć. Aż szczęka mi opadła na jego czyny... Czy to naprawdę może być takie proste?
Usłyszałam świst przed swoim nosem, a strażnik po mojej lewej padł na ziemię przebity strzałą. Oczywiście, że to nie może być takie proste... Stanęłam szybko na równe nogi i zauważyłam Eryka, stojącego na jednym z grubszych konarów drzew i trzymającego w ręce łuk.
Wszyscy poderwali się w jednym momencie, a trzech żołnierzy pobiegło w stronę Eryka. Zostałam ja i Loki.
Podbiegłam szybko do kapitana i przytrzymałam skute ręce Jörna. Zrobiłam to dosłownie w idealnym momencie, bo już chciał się wyrwać, żeby uciec. Chwyciłam za jakąś postrzępioną linę, która stała przy płotku i przewlekłam ją przez obręcze kajdanek, zawiązując mocny węzeł za drewnianymi belkami. Teraz nie ucieknie.
Wbiegłam szybko do domu, rozglądając się po wnętrzu w poszukiwaniu mojej matki. Usłyszałam wkurzony krzyk kapitana, który kazał mi wracać na pozycję, ale go zignorowałam. Po chwili obok mnie pojawił się także Loki, który gdy tylko znalazł się poza zasięgiem wzroku drużyny zdjął iluzję. Postanowilam pójść w jego ślady i także ją zdjąć.
- Sprawdź lewą, ja prawą. - zarządził. Przytaknęłam i skierowałam się do lewej strony domu.
W środku znajdowały się tylko podstawowe meble, większość podrapana i w odcieniach szarości. W każdym razie nie było tutaj przytulnie.
Dotarłam w końcu do salonu, w którym na samym środku na zużytym dywanie stała krótka kanapa. Oprócz niej było tutaj też kilka szafek i stół. Podeszłam powoli do mebla na samym środku, oglądając się dookoła. Skoro Eryk walczy teraz na dworze, a Jörn jest przywiązany do płotu, jedyną osobą, jaką muszę znaleźć jest moja fałszywa matka, która jak się dowiedziałam od kapitana, który przed misja dostał pewnie dostęp do kronik, ma na imię Megan.
Usłyszałam za sobą cichy szmer buta, dlatego szybko się odwróciłam. Za mną stała Megan, trzymając w ręku miecz. Wyjęłam swój szybko, żeby zablokować jej, który już zmierzał w moim kierunku. W ułamku sekundy po pomieszczeniu rozległ się brzdęk metalu, który w połączeniu z miłym szelestem liści na zewnątrz dawał niezwykły kontrast dźwięków.
CZYTASZ
Złoty Sen |Loki|
FanfictionMieliście kiedyś taką sytuację, że w kompletnie głupi sposób poznaliście osobę, która okazała się dla was druhem, z którym nawet ciemności wydawały się mniej straszne? Kogoś, kto stał się wam tak bliski, że patrząc na to wydarzenie wydaje się, jakby...