Rozdział 47

388 27 6
                                    

*dwa tygodnie później*

P.O.V. Kiary

- To nie działa! - wykrzyknęłam, ponownie się cofając.

- Musi działać, po prostu zrób to powoli! - stojący obok mnie Loki powoli tracił cierpliwość, jednak usilnie asystował mi w tej przedziwnej czynności.

- Nie da się wolniej! - wskazałam na mój palec, który właśnie dotykał zamrażarki. - Nie da się wolniej czegoś dotykać! Tak samo, jak nie da się szybciej czekać!

Loki opadł bezsilny na krzesło za nim i oparł głowę na rękach. Godzina spędzona na oswojeniu mnie z zamrażarką, chyba nie była dla niego łaskawa.

- Może zaczniemy od lodówki? - spojrzał na mnie, delikatnie podnosząc głowę.

- A co to zmieni? Zimno to zimno.

- Ale jest mniejsze zimno i większe zimno.

- Mniejsze zimno, to ciepło. - spojrzałam na niego z politowaniem.

- Mniejsze zimno to lodówka. - odparł zdeterminowany i pociągnął mnie za rękę w stronę innego przyrządu w kuchni, w której właśnie siedzieliśmy.

Poprosił wcześniej, żeby kucharki na jakiś czas opuściły pomieszczenie, dlatego teraz znajdowaliśmy się sami w miejscu pełnym kafelków i metalowych stołów, na których codziennie były przyrządzane potrawy.

Loki przycisnął moją rękę do lodówki, która na szybki kontakt z białą powierzchnią zadrżała. W przeciągu kilku sekund miejsce, w którym leżała moja dłoń zaczęło się ocieplać ze względu na wyższą temperaturę mojej ręki.

- Loki teraz ta lodówka jest tak samo ciepła jak ja. - mruknęłam zmęczona. Loki westchnął i puścił moją rękę, która osunęła się po białej ściance.

- Wyczerpały mi się pomysły. - oznajmił opierając się zrezygnowany o stół za nim. - Próbowaliśmy już jedzenia lodów, kontaktu z zamrażarką i zamrożoną wodą, próbowaliśmy nawet leżenia na chłodnych płytkach! - wyrzucił ręce w powietrze. - I w każdej sytuacji przedmiot był albo za zimny, albo za mało zimny.

Westchnęłam i podeszłam do niego powoli, wtulając się w jego klatkę piersiową. Widzę jak bardzo zależy mu na tym, żeby pozbyć się u mnie tej dolegliwości i nie będę kłamać, że chce tego równie mocno, jednak przekładając ilość prób na wyniki jest to dość zniechęcające.

Nagle usłyszeliśmy pukanie, a kuchenne drzwi lekko się uchyliły, ukazując w nich Dianę. Gdy po naszym przybyciu dowiedziała się o śmierci Eryka chodziła strasznie przygnębiona i rzadko można ją była spotkać w pałacu. Nie byłam na siłach, żeby wtedy z nią o tym porozmawiać, a tym bardziej poinformować o samym fakcie. Zwyczajnie bałam się, że coś pogorsze. Na szczęście pewnego razu sama zaczęła rozmowę i wszystko sobie wyjaśniłyśmy, dzięki czemu rzeczy powoli wracają do normy.

- Kiaro? - weszła cicho, w następnie przystanęła, gdy nas zobaczyła. Cofnęła się speszona o krok i spuściła wzrok. - Nie przeszkadzam? - spojrzałam się na Lokiego, który także mnie obejmował, opierając się o blat stołu. Spuściłam głowę i odsunęłam się delikatnie.

- Nie przeszkadzasz. O co chodzi?

- Czy mogę... na słówko? - wskazała na drzwi wyjściowe. Wyglądała na dość zawstydzoną, dlatego szybko pokiwałam głową i podeszłam do niej, dając jeszcze Lokiemu znać, żebyśmy zrobili przerwę.

Wyszłyśmy obie za drzwi, a następnie stanełyśmy za jedną z kolumn. Diana nerwowo bawiła się kawałkiem niebieskiej sukni, przeplatając go między trzema palcami. Spojrzałam na nią wyczekująco.

Złoty Sen |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz