*Parę miesięcy później*
Stwierdzenie, że były to łatwe miesiące byłoby jak najbardziej poprawne, gdyby nie to, że jest błędne. Były przepełnione stresem, brakiem snu i czasu, nadmiarem pracy i w sumie wszystkiego złego, czego można doświadczyć w nadmiarze.
Z racji, że Loki przejął władzę po Odynie zadbał o to, żeby koronacja przebiegła po jego myśli oraz najszybciej jak się tylko dało, przez co wszyscy w tym zamku mieli urwanie głowy.
Dalej trzeba było nadzorować remont niektórych pokoi, w tym mojego, który po długiej rozmowie z Lokim postanowiliśmy oddać do użytku Dianie, tym samym według pomysłu wspomnianego wcześniej bruneta przeprowadzając mnie do jego pokoju, w którym wystarczyło wstawić nieco większe łóżko, ponieważ moje książki, ubrania i ogólnie połowa dobytku i tak już tam w sumie była.
Tiffark stał się czymś na pozór wyższego doradcy krawieckiego, choć według mnie była to zwyczajnie przykrywka, żeby dać mu pokój koło Diany. Oboje byli tym faktem ucieszeni, co tylko wzmogło moje przemyślenia na temat niepotrzebnego ukrywania uczuć. Skoro tak brną do siebie, to czemu zwyczajnie nie spróbują...? Z resztą... nieważne.
Usłyszałam uchylanie się drzwi. Wychyliłam nos z pamiętnika, w którym zapisywałam moje notatki, żeby ujrzeć zmęczonego Lokiego, który z głośnym jękiem padł koło mnie na łóżku.
- W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo masz dość?
- Tak gdzieś z trzydzieści. - zaśmiałam się na jego dramaty. - Jakaś babka trzy razy mnie dzisiaj odwiedziła, bo ktoś jej źle zważył kapustę. Chyba powinniśmy robić jakieś filtry informacji. - wyjęczał.
- Mój biedny, zmęczony jelonek. - pogłaskałam go czule po głowie, nachylając się nad nim. - Ma król jakieś życzenia na dzisiaj? - Loki przygryzł wargę i uśmiechnął się do mnie.
- Chce ciebie. - przekręciłam oczami na jego bezpośredniość.
- Już ci mówiłam, najpierw pierścionek, potem coś więcej. Tak zostałam nauczona.
- Ehh.. - przekręcił się zrezygnowany na brzuch tak, że teraz jego twarz była wciśnięta w materac. - Zamęczysz mnie kobieto. - jego głos został stłumiony przez pościel.
- Może chcesz jakąś herbatę z ciastem? Służąca ostatnio przyniosła bardzo dobre. - wskazałam na stół, mimo że wiedziałam, że mnie nie widzi.
Loki przekręcił się na plecy i otworzył buzię. Westchnęłam rozbawiona i wzięłam ciasto do ręki, biorąc kawałek na łyżeczkę.
- Jeżeli ubrudzisz pościel, to będziesz jadł to ciasto z podłogi. - ostrzegłam.
- Nie jestem trzy latkiem, żeby rozwalać jedzenie. - oburzył się. - Jak ma być czysta, to celuj dobrze. - ponownie otworzył buzię gotowy na kawałek ciasta. Z premedytacją dotknęłam łyżeczką jego nosa, brudząc mu go śmietaną. Zmarszczył go lekko i otworzył oczy, spoglądając na mnie spod byka.
- Wybacz, twój uniżony sługa chyba nie umie trafić do celu. - droczyłam się z nim.
Zmarszczył brwi i podniósł się na łokciu.
- W takim razie czeka go chłosta. - odparł i wyrywając mi talerzyk z ręki przeszedł kawałek w moją stronę i przygniótł mnie swoim ciałem. Leżałam pod nim, próbując zepchnąć jego ciężkie kończyny z siebie, podczas gdy on spokojnie odłożył talerzyk wraz z łyżeczką na bok.
- Ty ciężki stworze złaź ze mnie! - wyrywałam się.
- Czy mi się wydaje, czy ktoś w tym pokoju krzyczy? Chyba mam schizofrenie, nikogo tu nie ma. - powiedział, oglądając się po pokoju, jednocześnie łapiąc moje ręce i przytrzymując je po bokach mojej głowy.
CZYTASZ
Złoty Sen |Loki|
FanfictionMieliście kiedyś taką sytuację, że w kompletnie głupi sposób poznaliście osobę, która okazała się dla was druhem, z którym nawet ciemności wydawały się mniej straszne? Kogoś, kto stał się wam tak bliski, że patrząc na to wydarzenie wydaje się, jakby...