Rozdział 44

313 23 3
                                    

Zastanawialiście się kiedyś, czy wasze stopy są tak naprawdę częścią was? W takich chwilach, kiedy bolą już tak bardzo, że nie wiecie, czy właśnie się od was nie odklejają, żeby zacząć żyć własnym życiem - Tak właśnie czułam się teraz. Nieprzyzwyczajona do długich marszów miałam wrażenie, że padnę z wycieńczenia, a nawet jeżeli nie od niego, to od wczorajszych zakwasów.

Loki, który w tym momencie był pod iluzją, tak samo jak ja szedł koło mnie, nie dając żadnych oznak zmęczenia. Jestem prawie pewna, że jest cyborgiem. To niemożliwe, żeby mieć tak dobrą kondycję.

Nagle dowódca się zatrzymał, podnosząc rękę zwinięta w pięść. Wszyscy stanęli nieruchomo, czekając na jego ruch.

- Żołnierzu, czy mnie wzrok zwodzi, czy za tymi drzewami jest dom? - zapytał cicho osoby po prawej.

- Też go widzę. Ale nadajnik wskazuje, że Eryk wraz z całą posiadłością jest jeszcze kawał drogi dalej. - zdziwił się.

- Uwaga grupa! Podejdziemy cicho. Przygotujcie się na każdą ewentualność. - rozkazał.

Zgięłam lekko nogi, żeby być bliżej ziemi i zaczęłam powoli podchodzić. Jeżeli jest tam Eryk muszę się dobrze przygotować. Mam już listę pytań, na które muszę zdobyć odpowiedzi zanim zostanie wtrącony do gnijącej celi wraz z moimi rodzicami.

Zauważyłam między drzewami drewniany dom. Nie przypominał tych, które były w miejscu, gdzie mnie przetrzymywano. Był mały i ciemny, ale zadbany. Wokół niego nie było żadnych innych zabudowań. Żołnierze, którzy szli ze mną na linii także zauważyli jego niewielkie wymiary, rozumiejąc że nie jest to miejsce, którego szukamy.

Nagle klamka od drzwi poruszyła się, a one sami wydały z siebie głośne skrzypniecie. Wszyscy dobyli mieczy i wyszli z lasu, celując nimi w stronę obcego.

Zza nich wyłonił się mężczyzna, który najlepsze lata miał już chyba za sobą. Był średniego wzrostu. Na sobie miał zwykłe, wiejskie ciuchy, które zwisały na jego chudej sylwetce. Pod jednym z jego niebieskich oczu znajdowała się mała, lecz widoczna blizna.

Przestraszony cofnął się bliżej domu, podnosząc ręce w geście poddania. Skołowani schowaliśmy miecze.

- Przepraszamy za reakcję, szukamy w tym lesie pewnego przestępcy. - wyjaśnił kapitan. Jego słowa jednak wcale nie uspokoiły mężczyzny. - Musieliśmy sprawdzić pana dom. Czy długo pan tutaj mieszka? - spytał się.

- Jakieś pięć, sześć lat. - odpowiedział słabym głosem wpatrzony w dowódcę.

- Widział pan może w okolicy coś niepokojącego?

- Nie. Rzadko kto w ogóle tędy przechodzi. - kapitan westchnął.

- Dobrze. Czy możemy zająć panu jeszcze trochę czasu?

- Tak, jasne. - ożywił się. - Jeżeli to coś pomoże. - dowódca zadowolony kiwnął mu głową.

- Waszą dwójka - wskazał na mnie i Lokiego. - Zbierzcie potrzebne informacje. Cała reszta niech rozłoży mapę i ustali nasze położenie. - odszedł od nas.

Skierowaliśmy się oboje w stronę staruszka, powoli wchodząc po schodach. Niestety połączenie ledwo działających nóg, braku zmysłu równowagi i wystającej deski nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ skutkuje tym, że niezadowolona Kiara wywala się o schody i ląduje na podłodze, jednocześnie mówiąc o sobie w trzeciej osobie.

Wstałam mamrocząc coś niewyraźnie i spojrzałam wściekła na Lokiego, który nawet nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc. Z drugiej strony gdyby postanowił pomóc mogłoby to być dwuznacznie odebrane ze strony otoczenia. Westchnęłam cicho i podeszłam do mężczyzny.

Złoty Sen |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz