Rozdział 30

352 22 6
                                    

Wjazd na tereny Therionu był jak powrót zwycięzców z wojny stuletniej. Jedyną różnicą było to, że jedynymi osobami, które nam gratulowały byliśmy my sami.
Fakt, że nie natknęliśmy się na żadne zwierzęta, potwory, czy inne niebezpieczeństwa lasu sam w sobie był nagrodą.

Oboje założyliśmy peleryny i podjechaliśmy po mój dom. Wszystkie wieści bardzo wolno roznoszą się do małych wiosek w Asgardzie, więc istnieje nawet możliwość, że mieszkańcy nie mają pojęcia, że Loki jest poszukiwany. Prawdę mówiąc, ja nawet specjalnie nie znam swoich sąsiadów, a co dopiero oni mnie, więc definitywnie miejsce, do którego trafiliśmy było najlepszym możliwym.

- Byłeś tutaj kiedyś? - zapytałam się schodząc z konia. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek przyjechałam tutaj z nim.

- Chyba kilka razy i to też nie na długo. - stwierdził marszcząc brwi. - Pamiętam, że twój salon ma dużo drewnianych zdobień, a w twojej umywalce znajduje się ośmiornica.

- He he - zaśmiałam się niezręcznie na wspomnienie o Żelku. - Zapomnij o tym fakcie. - poprosiłam.

Skierowaliśmy się do drzwi wejściowych. Nie chcąc szukać klucza odblokowałam je zaklęciem. W środku na niektórych meblach znajdowały się jakieś książki, a wśród butów na stojaku były dodatkowe dwie pary. Zatrzymałam się zaniepokojona. Loki zauważył moją reakcję i wyczarował sztylet w dłoni.

- Wiesz kto to? - wyszeptał, osłaniając moje plecy.

- Nie poznaje tych butów, ale zapach w domu coś mi przypomina. - zaczęłam powoli iść na palcach. Loki szedł za mną, rozglądając się dookoła.

Nagle zza rogu wyłoniła się dobrze znana mi osoba. Stanęłam zdębiała na jej widok. Miałam wrażenie, jakby z wiekiem stała się niższa, ale wciąż miała tą naturalną siłę, z jaką zawsze się obnosiła.

- Kiara! - wykrzyknęła radośnie i mnie przytuliła. Wciąż lekko osłupiała oddałam uścisk.

- Cześć mamo...

- Aleś ty wyrosła kochana. Ostatnim razem jak cię widziałam byłaś jeszcze nastolatką. - wzięła moja twarz w swoje dłonie.

Wpatrywałam się w nią dalej zaskoczona jej obecnością. To prawda - ostatnim razem, gdy się widziałyśmy byłam jeszcze nastolatką. Moi rodzice pracują, jako przedstawiciele Asgardu w Vanaheimie. Ich zadaniem jest kontrolować informacje i ustawy, jakie te światy między sobą wymieniają, przez co przez prawie całe moje życie ich nie było.

Rodzice Diany często się mną zajmowali pod ich nieobecność. Mama wyświetlała się tylko jako hologram na kilka godzin dziennie, żeby powtórzyć ze mną program nauczania, a następnie znów byłam sama. Dlatego też właśnie tak dobrze dogadywałam się z Dianą. Przez to, że prawie cały czas byłam z jej rodziną była dla mnie jak siostra.

Po przekroczeniu przeze mnie wieku dorosłości mama także przestała się odzywać, dlatego żyłam tutaj dosłownie jak chciałam mając do dyspozycji połowę wysyłanych przez nich miesięcznych zarobków.

To z tego powodu mogłam przenieść się do zamku, zostać generałem, czy zapraszać kogo chciałam. Im to i tak zawsze wisiało.

Na schodach usłyszałam czyjeś kroki, a po chwili w salonie pojawił się mój ojciec. On, tak samo jak ja ma imię nadane przez Norny. Na nasze szczęście i nieszczęście jest bogiem prawa, siły i sprawiedliwości.

On akurat nigdy ze mną specjalnie nie rozmawiał. Jest zawsze bardzo wyniosły i dumny, a do wszystkiego zwraca się z dystansem. Nigdy mnie nie przytulił, ani nie okazał czułości. Ot, po prostu był czasem w tym domu i tyle. Nawet się nie odzywał przez hologram.

Złoty Sen |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz