chapter two

7.1K 264 239
                                    

Przejrzałam się w lustrze i przejechałam dłonią po skórzanych spodniach, a następnie narzuciłam koszulową kurtkę na brązowy sweter z golfem.
Założyłam włosy za ucho, po czym wzięłam telefon z biurka i wybrałam numer Kuby.

— Hej, jak tam? — zapytałam, przełączając go na głośnomówiący. Chwyciłam moją złotą biżuterię i zaczęłam zakładać kolczyki, a następnie naszyjniki.

— No, ja już jestem gotowy. Jedziemy busem?

— Chyba tak. Dobry dojazd mamy, dosiądziesz się do mnie. Co pijemy? — przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wzięłam urządzenie do ręki.

— Zdecydujemy po drodze.

— Okej. — zaczęłam sprawdzać rozkład. — Za dwadzieścia minut jest u mnie na przystanku.

— Dobra, do zobaczenia. — rozłączył się, a ja zaczęłam pakować torebkę, po czym ruszyłam do salonu.
Na kanapie siedziała moja mama i piła herbatę, a na telewizorze leciał jakiś serial, którego nie znałam.

— Wychodzę. — poinformowałam ją.

— O której będziesz?

— Po pierwszej? Nie wiem, dam ci znać. — pokiwała głową, a ja założyłam białe air forcy i opuściłam swój dom.

Było zimno. W chuj.

Wsiadłam do autobusu i kupiłam bilet, po czym zajęłam siedzenie przy oknie. Parę minut później, zjawił się Kuba. Zjechał mnie wzrokiem i zmarszczył czoło.

— Wiesz, że jest grudzień?

— Zamilcz. — powiedziałam z kamienną twarzą, a on się zaśmiał.

Kiedy wysiedliśmy, udaliśmy się do sklepu, aby kupić pół litra, tak jak ustaliliśmy po drodze.

— Smakową.

— Czystą.

— Kuba, smakową. — nie dawałam za wygraną.

— Czysta ma więcej procent. — wywróciłam oczami.

— A nie możemy wziąć smakowej i piwa? — zapytałam z nadzieją w głosie, a on westchnął ciężko, ale przytaknął, więc uśmiechnęłam się szeroko.

Zapłaciłam i ruszyliśmy do domu przyjaciela Matczaka.

— Daleko jeszcze?

— Już ci mówię. Co jest, kurwa? — spojrzałam na blondyna, który wpatrywał się w telefon z konsternacją.

— Kuba, jest zimno. — zaczęłam narzekać.

— Czemu się oddalamy? — zapytał, a ja uniosłam brwi i zabrałam mu urządzenie.

— Jesteś debilem. — ruszyłam w przeciwnym kierunku, a chłopak za mną.

W końcu znaleźliśmy się przed dużym domem, z którego słychać było grającą muzykę. Wypuściłam powietrze z ust i zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi otworzył mi jakiś chłopak.

— My od Mich... — zaczęłam, ale mi przerwał.

— Wiem. — podał mi rękę. — Krzysiek.

— Ada. — wskazał dłonią, że mam wchodzić, a później przywitał się z moim przyjacielem.

Zdjęłam buty i ruszyłam dalej. W salonie było dużo ludzi, co lekko mnie zestresowało, więc zatrzymałam się, w celu poczekania na Dąbrowskiego.

— O, jesteś. — uslyszałam za sobą, więc odwróciłam się i zobaczyłam Matczaka. Przytulił mnie, a ja odwzajemniłam uścisk. — Chodź, zapoznam cię.

Zaczął mnie ciągnąć do reszty, a następnie przedstawiać wszystkim. Większość kojarzyłam ze szkoły i tylko to mnie pocieszało w tej sytuacji.
Później zaczęliśmy pić, a nasza morelowa wódka skończyła się szybciej, niż powinna. Siedziałam na blacie i popijałam swoje piwo, słuchając chłopaków.

— A wy, jesteście razem, tak? — Krzysiek zwrócił się do mnie i Kuby, a ja się zaśmiałam i pokręciłam głową.

— Friendzone. — skomentował blondyn, a ja spojrzałam na niego krzywo. — Żartuję.

— On ma wybrankę... — powiedziałam ze śmiechem.

— Chyba, że to ty jesteś we friendzonie. — wzruszył ramionami Franek, patrząc na mnie.

— Wydało się. — jęknęłam, a Dąbrowski uderzył mnie w ramię. — Nie no, wyjebane w związki.

— Jesteś chętna na seks bez zobowiązań? — Szczepan znów zabrał głos, a ja prychnęłam. — Nie, że ze mną....

— To z kim? — uniosłam brwi ze śmiechem.

— Z Matczakiem. — zaśmiałam się i pokręciłam głową, po czym upiłam łyka piwa.

Do kuchni wszedł Michał i spojrzał na nas z lekką konsternacją.

— Co ja? — zapytał, a ja prawie zakrztusiłam się napojem. Przerzucił wzrok na mnie i zmarszczył czoło.

— Spytaj Krzyśka. — machnęłam głową w jego stronę.

— Mniej wiesz, lepiej śpisz.

Spojrzał na nas jeszcze raz i wzruszył ramionami, po czym uniósł dłoń, w której trzymał wódkę i lekko nią pomachał.

— Pijemy. — polał i podał mi kieliszek. — Na krzyż.

Pokiwałam głową i skrzyżowaliśmy ręce, a następnie poczułam gorzki smak w gardle. Skrzywiłam się lekko i chwyciłam popitę, stojącą na blacie.

— O, kurwa! — krzyknął Michał, patrząc w telefon, po czym przytulił mnie i uniósł lekko do góry.

— Zaraz się zrzygam. — powiedziałam i spojrzałam na niego pytająco.

— Dostałem trzy plus z matmy. — poinformował nas, a chłopcy widocznie byli w szoku.

— Ja dostałam? — zaśmiałam się, a on pokiwał głową. — Mogło być lepiej.

— Matczak to największy debil matematyczny. — skomentował Wyguś. — To cud!

Później przenieśliśmy się do salonu. Walnęłam się na kanapie, a stężenie alkoholu w mojej krwi, było zdecydowanie zbyt duże.
Dawno nie piłam, aż tyle.

Michał siedział obok mnie, a mnie zaczynało mulić, więc oparłam głowę o jego ramię. Mój przyjaciel, który siedział na przeciwko, zrobił nam zdjęcie, a niedługo później dostałam powiadomienie, że oznaczył mnie w swoim instastory.
Niezdarnie odblokowałam telefon i uśmiechnęłam się, widząc mnie i bruneta na ekranie. Zrobiłam zrzut ekranu i pokazałam Matczakowi.

— Ładne. Idziemy zapalić? — zapytał, a ja przytaknęłam. Wyszliśmy na taras i oparliśmy się o stojący tam stół. — Nie jest ci zimno?

Zaprzeczyłam, po czym zaciągnęłam się używką, aby po chwili wypuścić z ust jasny dym.

— Wypuszczam epkę niedługo. Znaczy, w przyszłym roku. — wypalił, a ja spojrzałam na niego z zainteresowaniem.

— Mogę posłuchać? Albo nie, pogadamy o tym, jak będę trzeźwa, bo czuję, że nie będę tego pamiętać. — powiedziałam i usłyszałam jego śmiech. — Masz chyba najbardziej sympatyczny śmiech, jaki słyszałam.

Uniósł brwi i spojrzał na mnie, po czym posłał mi uśmiech.

— Czuję się, jakbyśmy się znali długo, a poznaliśmy się dziś. — znów się odezwałam i westchnęłam. Zgasiłam papierosa i go wyrzuciłam, po czym odepchnęłam się od blatu. — Jednak zimno.

Wróciłam do środka, zostawiając bruneta samego, a Franek od razu zaciągnął mnie do tańca.

Kurwa, ja naprawdę znam ich jeden, niecały dzień.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz