chapter twenty-four

3.7K 150 77
                                    

— Wychodź. — powiedziałam do telefonu, gdy zaparkowałam i wysiadłam z auta. Powoli podeszłam do bagażnika i otworzyłam go, a następnie odpaliłam szluga i zaciągnęłam się używką. Już po chwili, na zewnątrz wyszedł brunet i podszedł do mnie. — Wyjeżdżacie zaraz z chłopakami, więc pomyślałam, że mogą ci się przydać twoje rzeczy. Bierz.

Wskazałam dłonią na pudła, w których znajdowały się ubrania i wszystko inne, co należało do chłopaka, a znalazłam to w swoim
mieszkaniu. Nie było tego mało, ale nie ma co się dziwić, skoro Matczak praktycznie u mnie mieszkał.

— Miałaś jechać z nami. — skomentował, a ja lekko się zaśmiałam. Zabrał kartony i spojrzał na mnie. — Poczekasz jeszcze chwilę?

Zerknęłam na telefon i zaciągnęłam się papierosem.

— Masz trzy minuty i jadę.

Pokiwał głową i szybkim krokiem ruszył do domu, aby po chwili wrócić już z pustymi rękami.

— Chciałem wytłumaczyć ci, jak to w ogóle wyglądało. Mogę? — zaczął niepewnie, a ja wzruszyłam ramionami.

— Dwie minuty.

Znów przyłożyłam dłoń z używką do ust, a dym otulił moje płuca, dając mi poczucie spokoju.

Jakoś dużo czasu nie minęło od tej sytuacji, ale szanujmy się. Czy ja będę płakać przez takiego debila? Wątpię.

— Odjebałem. Spierdoliłem sytuację po całości, ale chcę, żebyś chociaż wiedziała co się stało. Miałem jakieś gówno na bani, no nie wiem, nie wpuściłaś mnie do mieszkania, byłem wkurwiony.

Ok, czyli za każdym razem, jak cię zdenerwuje to pobiegniesz do innej?

— Ta laska się kleiła, no później ja trochę też zacząłem do niej. — kontynuował, a ja nie odzywałam się ani słowem. — Ale gdy tylko zaczęliśmy się całować, to otrzeźwiałem i zdałem sobie sprawę z tego co robię i kazałem jej spierdalać. Przysięgam.

A, czyli nawet się całowaliście. Tak, na moje oko to zdecydowanie zdrada.

— No, okej. — wzruszyłam ramionami, a on zmarszczył brwi.

— Czyli jest dobrze między nami? Ada, błagam cię daj nam jeszcze szansę.

Zaśmiałam się lekko pod nosem.

— Nie no, Michał. Jedź na Sycylię jako singiel. Nie będę musiała się martwić, czy przypadkiem cię nie wkurwiłam i nie poleciałeś do innej. Podobno fajne dziewczyny tam są. — skomentowałam i rzuciłam peta na ziemię, a następnie ruszyłam w stronę drzwi kierowcy. Delikatnie je otworzyłam, aby znów odwrócić się w stronę bruneta, który nadal stał w tym samym miejscu. — Miłego wyjazdu, pozdrów chłopaków.

Z kamienną twarzą wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik, po czym wyjechałam na drogę główną. Włączyłam radio i zaśmiałam się pod nosem.

Jazda.

Siedziałam w barze i popijałam swojego drinka, a Kuba coś opowiadał.

— Ada, powtórz co powiedziałem. — zwrócił się w końcu do mnie.

— Hm? Przepraszam, zamyśliłam się. — westchnęłam ciężko i zrobiłam skruszoną minę. — Jeszcze dwa miesiące wakacji, chcę iść do pracy, ale nie wiem gdzie. W sensie, chciałabym coś fajnego.

Spojrzałam na mojego przyjaciela, a następnie na Zuzę, a oni zaczęli się zastanawiać.

— Jesteś człowiek orkiestra, do wszystkiego się nadajesz. — wzruszyła nagle ramionami dziewczyna, a ja się uśmiechnęłam. — Pomyślmy, jakie są opcje.

Oparłam brodę o dłoń, a drugą ręka chwyciłam słomkę i zaczęłam nią mieszać swój napój. To był mój problem, nawet nie wiedziałam jakie chcę opcje.

— Nie, dobra. Chuj w to. Dziś się bawimy. — odezwałam się po chwili, a oni pokiwali głowami. — Pójdziemy nad Wisłę? Dawno nie byliśmy. Nie, jednak nie chcę iść nad Wisłę. Pójdziemy jak Michał będzie na Sycylii, bo nie chcę go spotkać.

Dwójka patrzyła na mnie niepewnie, a ja upiłam dużego łyka napoju, opróżniając przy tym szklankę.

— Czas na szoty. — posłałam im uśmiech i ruszyłam w kierunku baru. Chłopak przyjął moje zamówienie, a ja wróciłam do stolika, gdzie zaraz miał zostać przyniesiony nasz alkohol.

— Przystojny barman. — powiedziała Zuzia, a ja uniosłam brwi. — A jak na ciebie patrzył...

— Jebać chłopów.  — wzruszyłam ramionami, a Kuba zmroził mnie wzrokiem. — Ciebie nie, ty jesteś super.

Wyszczerzył się, a kelnerka przyniosła nam po cztery kieliszki na głowę. I trochę za szybko je opróżniłam, przez co moi przyjaciele patrzyli na mnie z uwagą.

— Powiem wam sekret. Wcale nie mam wyjebane w tę sytuację. — posłałam im lekki uśmiech i wzięłam do ręki swoją torebkę. — Idę zapalić.

Jedyna rzecz, która kojarzyła mi się z nim i mnie uspokajała.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz