chapter thirty-four

3.4K 161 5
                                    

Obudziłam się i przetarłam twarz dłońmi. No, nie czułam się najlepiej. Mój telefon dzwonił, ale nie miałam siły się podnieść. To nawet nie przez kaca, po prostu nie miałam psychicznie ochoty na wstawanie z łóżka. Chociaż, pewnie gdybym wczoraj nie piła, byłoby łatwiej.

Ponownie usłyszałam dzwonek urządzenia, więc w końcu podniosłam się i odebrałam.

— No, nareszcie. Dziś się widzimy, ale u Michała. Bądź o osiemnastej. — poinformował mnie i się rozłączył, a ja spojrzałam na zegarek. Było już po trzynastej.

Położyłam się znów w swoim łożku. Nie mogę odwołać tego spotkania, więc mam nadzieję, że poczuję się lepiej. Nie chciałam zasypiać, ale czułam się tak przyjemnie, że to było silniejsze ode mnie.

Otworzyłam oczy i lekko spanikowana spojrzałam na zegarek. Szesnasta, super.

Zwlokłam się z łóżka i wyciągnęłam ubrania z szafy, a następnie udałam się do łazienki, w międzyczasie informując moich znajomych, że się spóźnię.
Założyłam długie, beżowe spodnie z wysokim stanem i biały top, a następnie wzięłam się za makijaż. Pomalowałam się lekko, a włosy spięłam spinką i stwierdziłam, że w sumie mogę już wychodzić.
Wzięłam torebkę i telefon z komody, zarzuciłam dużą, skórzana kurtkę i ruszyłam do auta.

Zapomniałam wypić kawę, mam nadzieje, że nadrobię u Michała.

Weszłam do mieszkania chłopaka i przywitałam się ze wszystkimi, a następnie usiadłam na kanapie.

— Dzięki, ale jestem samochodem. — powiedziałam, gdy Krzysiek chciał mi polać.

— To ty nie wiesz, że na spotkaniach z nami się pije? — uniósł brwi.

— Wiem, ale piłam wczoraj i źle się czuję. — wzruszyłam ramionami i oparłam głowę na ramieniu Kuby.

I przypomniało mi się, że jest już dziewiętnasta, a ja nic jeszcze nie jadłam. No, dziwne, że mi słabo.

— Chcecie coś ze sklepu? — zapytałam, a moi znajomi spojrzeli na mnie niezrozumiale. — Muszę sobie kupić śniadanie.

— Przecież mam jedzenie. — parsknął Matczak i ruszył w stronę kuchni, a ja udałam się za nim. Otworzył lodówkę i zjechał jej zawartość wzrokiem. — Jednak nie mam. Pójdę z tobą.

Wzruszyłam ramionami i pokiwałam głową, a następnie założyłam buty. Już po chwili wyszliśmy na zewnątrz i szliśmy w kierunku najbliższej żabki.
Nasze zakupy nie trwały długo, więc niedługo później wracaliśmy do mieszkania, a ja popijałam smoothie.

— Dawno się nie widzieliśmy. — odezwał się brunet, a ja przytaknęłam. Miedzy nami znów zapadła cisza. — Chcę, żebyś przesłuchała mojego nowego numeru. Musimy jeszcze dograć teledysk i tak dalej, ale same audio już mam.

— Okej, wyślij mi i posłucham jak będę w domu. — wzruszyłam ramionami i upiłam łyka napoju.

— Właściwie, chciałbym zobaczyć twoją reakcję...

— A, to mogę posłuchać u ciebie. — powiedziałam, ale widziałam, że nie jest przekonany. — Albo możemy iść do mojego samochodu?

Pokiwał głową i już chwile później, siedzieliśmy w aucie. Podałam chłopakowi kabel, żeby mógł podłączyć telefon do nagłośnienia i poprawiłam się na swoim miejscu.

— Jak się nazywa?

Patointeligencja. — odpowiedział i rozbrzmiały pierwsze dźwięki.

I nie tego się spodziewałam.

Wsłuchiwałam się uważnie w tekst i przetarłam twarz dłońmi. Oparłam łokcie o kierownicę, a następnie głowię o ręce i przymknęłam oczy.

Nie umiałam opisać nawet tego, jakie emocje mną zawładnęły. Byłam chyba w szoku?
Każdy z nas żył tym życiem i było to dla nas tak naturalne, że ukrywamy to wszystko pod przykrywką dobrych szkół i bogatych rodziców.
Nigdy nie zwracałam nawet na to uwagi.

Podniosłam się i spojrzałam na Michała. I chciałam nawet coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyłam usta, szybko je zamknęłam. Nie chciałam przegapić żadnej części.

Szczerze, czułam się jakbym otrząsnęła się z jakiejś bańki. To były rzeczy, o których słyszałam na codzień i osoby, które dobrze znałam lub kojarzyłam. I ja nigdy nie zwróciłam uwagi na to, jak popieprzone to było.

I ja byłam tego częścią. Upijałam się co tydzień, jarałam, próbowałam narkotyków, chodziłam na korki, walczyłam o stypendia i dostałam się na jedną z lepszych uczelni w Polsce. Potrafiliśmy z moimi przyjaciółmi wychodzić z ważnych obiadów z naszymi rodzinami, żeby iść chlać w plenerze. I to od wielu lat. Zbyt wielu.
Nasi znajomi bawili się w dilerów i my sami obracaliśmy się wokół ludzi, wokół których jako najmłodsi, nigdy nie chcieliśmy się obracać. I nie wiem, kiedy popełniliśmy błąd.

I zdałam sobie sprawę, że nie chciałabym tego dla własnych dzieci.

W końcu numer się skończył, a mi brakowało słów. Dosłownie, czułam się, jakbym dostała po mordzie. Chyba zawiodłam samą siebie.

— Jak to wyjdzie, to pierdolnie mocno. — skomentowałam w końcu.

— Kurwa, właśnie trochę się boję, że wcale nie będzie tak dobrze. — jęknął Matczak, a ja spojrzałam na niego i złapaliśmy się wzrokiem.

— Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak ważny tekst to jest.

Chwilę podyskutowaliśmy jeszcze na temat jego piosenki, a w końcu opuściliśmy pojazd i ruszyliśmy w stronę mieszkania chłopaka.

— Nie pamiętam, kiedy ostatnio gadaliśmy. Jak z Antkiem? — zapytał, gdy wchodziliśmy po schodach.

— Nic. — wzruszyłam ramionami. — Było fajnie, ale zakończyłam to.

— Jednak było z nim coś nie tak? — zaśmiał się lekko, a ja pokręciłam głową.

— Ze mną.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz