chapter twenty-two

4.1K 160 24
                                    

Szliśmy uliczkami Dubrownika, a ja z zachwytem podziwiałam wszystkie budynki, porośnięte kwiatami. Poprawiłam chustkę na swojej głowię i spojrzałam na Michała.

— Nie posmarowałeś tej twarzy co? — zapytałam, a on pokręcił głową, więc westchnęłam i wyjęłam z torebki krem z filtrem i swój telefon. — Masz, bo będziesz płakać, że ci skóra schodzi.

Po chwili oddał mi kosmetyk, a ja ustawiłam kamerę w jego stronę.

— Uśmiech. — powiedziałam, przeciągając ostatnią samogłoskę. — W chuj ładnie.

Zaśmiałam się i wyszłam z aplikacji aparatu, po czym zamarłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Zaśmiałam się i wyszłam z aplikacji aparatu, po czym zamarłam. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na Matczaka, który rozglądał się dookoła nas, ale w końcu odwrócił się w moją stronę.

— Co?

— Dziś o dwunastej wstawili wyniki rekrutacji na moją uczelnię. Albo nie moją. — jęknęłam. — Ja pierdole, Michał, nie sprawdzę tego. Zaraz się popłaczę, tak się stresuję.

Przyłożyłam dłoń do ust, a następnie zwinęłam ją w pięść. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać.

— Idziecie? — zaczęła nas wołać reszta, ale było we mnie tyle emocji, że nawet nie chciało mi się odpowiadać.

— Chwila. — chłopak machnął ręką w ich stronę. — Musisz przecież wiedzieć, Ada. Mogę sprawdzić i ci powiedzieć...

Pokręciłam głową, a nasi znajomi pojawili się obok nas. No, a przy okazji jeszcze bardziej mnie zestresowali.

— Ja pierdole... — zaczęłam, wpatrując się w ekran z szokiem, a następnie przeniosłam wzrok na moich towarzyszy. — Dostałam się.

Pisnęłam lekko i przytuliłam Michała.

— No, i będzie powód do chlania. — skomentował Krzysiek.

— Będę studentką medycyny, ale jazda. — zaśmiałam się. — Możemy iść.

Zjedliśmy obiad w mieście, po czym ruszyliśmy na parking, do naszych wynajętych samochodów. Usiadłam za kierownicą jednego z nich i wyjechałam na ulicę. Opuściłam szyby i włączyłam radio, z którego zaczęła lecieć wesoła, wakacyjna muzyka.

— Nie zabij nas. — poprosił Krzysiek, a ja ze śmiechem pokręciłam głową.

— Akurat mam zajebisty humor i nie mam ochoty na śmierć, więc poszczęściło ci się.

— Zaszczyt. — prychnął, a ja uśmiechnęłam się szeroko, spojrzałam na niego przez lusterko i dodałam gazu.

Dawno nie czułam się tak dobrze.

— Michał, wstawaj, jesteśmy już. — zaczęłam budzić chłopaka, gdy byliśmy pod domem. Podniósł głowę z szyby i przeciągnął się.

— Jakim cudem ty możesz zasypiać? Myślałam, że umrzemy. — skomentowała Zuza, a ja wywróciłam oczami.

— Jeżdzę z nią codziennie i jest spoko. — wzruszył ramionami i zatrzasnął drzwi od samochodu.

— Nie jestem takim złym kierowcą. — skrzywiłam się. — Więcej zaufania, jezu, mogę was nie podwozić.

Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i ruszyłam do domu, gdzie odłożyłam kluczyki na blat i zdjęłam chustkę.

— Jesteś dobrym kierowcą, to żarty... — odezwała się dziewczyna, a ja spojrzałam na nią.

— Ile można... — uniosłam brwi i zaczęłam wchodzić po schodach. — Idziemy na basen?

— Git, zrobić ci drinka? — pokiwałam głową i poszłam do pokoju.

Już niedługo później, siedziałyśmy w basenie, opierając się łokciami o jego krawędź. Chłopcy biegali i chlapali się dookoła.
W końcu, gdy któryś z nich skoczył na bombę, uzupełniając moją do połowy pustą szklankę,  wodą z chlorem, stwierdziłyśmy, że jednak wolimy pochillować na leżakach.

Poinformowałam moją przyjaciółkę, że wypiłam swój napój, a ona opróżniła także swój, po czym ruszyła do domu. Już po chwili wróciła z nowymi drinkami.

— Zrobiłam mocniejsze, żebyś wolniej piła i żebym nie musiała tak często chodzić. — zaśmiałam się i skinęłam głową, po czym upiłam łyka i znacznie się skrzywiłam przez jego gorzki smak.

— O, kurwa. Ile ty tu wódki wlałaś?

— Nie chcesz wiedzieć. — skomentowała ze śmiechem.

No, cóż.

Byliśmy coraz bardziej pijani i odezwały się w nas resztki rozsądku, więc postanowiliśmy przenieść imprezę z basenu na taras. Zanim to, wypadało się przebrać ze stroju kąpielowego, więc ruszyłam na górę.

Byłam już w staniku i zakładałam spodnie, ale tak kręciło mi się w głowie, że nie dałam rady zapiąć rozporka, więc zrezygnowana opadłam na łóżko.
Usłyszałam otwieranie drzwi, więc gwałtownie się podniosłam, a widząc Michała, wybuchłam śmiechem.

— Pomocy, nie mogę zapiąć spodni. — poprosiłam, nie przestając się śmiać. — Jestem tak najebana.

Matczak prychnął i coś powiedział, ale tego nie zarejestrowałam. Już po chwili moje jeansy były zapięte, a ja podziękowałam brunetowi i cmoknęłam go w usta.
Kucnęłam przy walizce i zaczęłam wyjmować jedną z koszulek, ale straciłam równowagę i upadłam na tyłek. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który bacznie obserwował każdy mój ruch i uśmiechnęłam się szeroko.

— Ada, nie pij już, błagam.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz