— Jadę do domu. — powiedziałam w końcu i rozdrażniona wstałam z kanapy. Siedzieliśmy u Franka, ale stwierdziłam, że wolę być dziś trzeźwa, bo czułam się średnio.
I nawet nie było tak źle, ale w pewnym momencie byłam już okropnie zmęczona fizycznie i psychicznie, a Michał ignorował moje błagania, żeby już wracać.
Więc wrócę bez niego.
— Oho, to co, idziemy na miasto? — zaśmiał się Matczak i zwrócił do chłopaków, którzy ochoczo przytaknęli. Uniosłam brwi i wzięłam torebkę, którą powiesiłam na oparciu krzesła. — Podwieziesz nas?
Spojrzał na mnie, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy. Byłam osłabiona i prawdę mówiąc, nie powinnam nawet wsiadać za kierownicę, a co dopiero brać na siebie odpowiedzialność za nich. Nie miałam siły nawet o tym dyskutować. Brunet prychnął i wzruszył ramionami.
— Dobra, Krzysiek zamawiaj ubera, znajdziemy jakieś dupy i lecimy w melanż.
Otworzyłam lekko usta i spojrzałam na mojego chłopaka, a następnie na resztę. Każdy spoważniał i wpatrywał się raz we mnie, raz w Michała. Pokręciłam głową i wyszłam z mieszkania, a następnie zaczęłam zbiegać ze schodów, żeby jak najszybciej znaleźć się w samochodzie.
Cudem dotarłam do domu w jednym kawałku. Weszłam do środka i przekręciłam najpierw górny, a następnie dolny zamek w drzwiach.
Do dolnego nie miał kluczy.
Walnęłam się na kanapie i przymknęłam oczy, wsłuchując się w błogą ciszę. Byłam wykończona i nie miałam siły, aby ruszyć się nawet o milimetr. A przy okazji, żeby myśleć o jego zjebanym zachowaniu.
Resztki rozsądku powiedziały mi, że powinnam wstać i ogarnąć się do spania i tak też zrobiłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi i pukanie, a słońce już wschodziło. Nakryłam głowę kołdrą, żeby stłumić hałas. Jeśli to nie on, to i tak nie powinnam nikomu otwierać o tej porze.Nie wiem, kiedy pukanie ustało, a ja znów zasnęłam, ale wstałam dopiero w południe. I bałam się sprawdzić telefon.
Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia i strach, że coś mu się stało. Mogłam mu kazać spać na kanapie.Nie wiem w jakim był stanie i gdzie nocował. Może był na mnie zły i coś odjebał.
Szybko odtrąciłam drugą myśl. Ufałam mu.
Wybrałam jego numer, ale nie odebrał, co spotęgowało mój stres.
— Halo, Franek? Gdzie jesteś? Jest tam Michał?
— W domu. — odpowiedział zaspany. — Ja wcześniej wróciłem, zadzwoń do Szczepana.
Westchnęłam i podziękowałam mu, po czym wykonałam jego polecenie i zadałam Krzyśkowi te same pytania.
— On wrócił na ten melanż co byliśmy. Nie wiem u kogo, wyślę ci adres. Pewnie dalej tam jest. — powiedział i zapadła cisza. — Ada, nie zasłużył, żebyś się tak o niego martwiła.
— Chuj w to, był pijany i żartował.
— Ale ja nie mówię o... — zaczął, po czym przerwał. — Pogadaj z nim.
— Krzysiek, co się stało?
— Pogadaj z nim. — powtórzył i się rozłączył.
To nie zwiastuje nic dobrego.
Ubrałam się i ruszyłam do auta, aby pojechać pod wskazany przez Szczepańskiego adres. Zapukałam do drzwi i otworzyła mi blondynka, na oko delikatnie młodsza ode mnie. I już czułam, że się nie polubimy.
— Zawołaj Michała. — poleciłam i weszłam do środka, a ona patrzyła na mnie z niezbyt przyjemnym wyrazem twarzy.
— Jakiego Michała? — zapytała, a ja wywróciłam oczami. W domu panował bałagan i wszędzie były butelki, więc wątpię, że pomyliłam adresy.
— Anioła, kurwa. Gdzie jest Matczak? — byłam naprawdę zirytowana. Dziewczyna zaczęła już mówić, że nikogo takiego nie ma, gdy brunet pojawił się w korytarzu. — O, popatrz, znalazł się. Ubieraj się.
— Co ty tu robisz? — odezwał się, a ja bez słowa się w niego wpatrywałam.
— Kto to? — spytała blondynka, a chłopak zaczął zakładać buty.
— Ada. — wzruszył ramionami i wyszedł z domu, a ja ruszyłam za nim, ale najpierw jeszcze ostatni raz zjechałam dziewczynę wzrokiem.
Wsiedliśmy do samochodu, a ja zapięłam pasy, po czym spojrzałam na niego.
— Co odjebałeś? — przerwałam ciszę, ale Matczak nadal milczał, wpatrując się w przednią szybę. — Co odjebałeś, bo nie wiem czy mam cię odwozić do domu, czy jechać do mnie.
Nadal cisza.
— Zdradziłeś mnie? — wypaliłam, a on przeniósł wzrok na mnie. Nie chciałam wiedzieć i już żałowałam tego pytania. — Michał, kurwa. Powiedz, że mnie nie zdradziłeś.
Lekko załamał mi się głos, a po jego minie widziałam, że nie będzie to miła odpowiedź.
— Prawie.
— Co to, kurwa, znaczy prawie?
— A co uważamy za zdradę? — zapytał niepewnie, a gula w moim gardle zaczęła się powiększać.
— Dotknąłeś innej dziewczyny?
Znów zapadła cisza, w trakcie której chłopak skanował moją twarz.
— Tak. — powiedział cicho, a ja zacisnęłam lekko usta i przerzuciłam wzrok przed siebie, odpalając samochód. Wyjechałam z podjazdu i przełknęłam ślinę. — Ada, przepraszam. Naprawdę...
— Nie odzywaj się. — nakazałam, a niedługo później znaleźliśmy się przed jego rodzinnym domem. — Wysiadaj.
— Ada, błagam, daj mi chociaż...
— Wysiadaj. — powtórzyłam, nawet na niego nie patrząc. Chwycił za klamkę i jeszcze chwilę siedział na fotelu, ale w końcu opuścił mój samochód, a ja z impetem uderzyłam w kierownicę.
// sory takie to walentynki.
CZYTASZ
umrzemy wolni | MATA
FanfictionCZĘŚĆ PIERWSZA (część druga: sygnał by wstawać | MATA) - Jak się czujesz? - zapytał. - Z czym? - odpowiedziałam pytaniem, a on wzruszył ramionami. - Ze wszystkim. Zaciągnęłam się używką. - Chujowo. - przeniosłam wzrok z ziemi na niego. - [...] chwi...