chapter fifteen

4.5K 175 35
                                    

— I właśnie temu nie wiem. — wzruszyłam ramionami i upiłam łyka piwa z butelki. Siedzieliśmy z ekipą na schodkach, gadałam z Zuzą, a chłopcy coś robili trochę dalej od nas. — Jeszcze kwestia tego, że...

Zaczęłam, ale gdy kątem oka zobaczyłam Michała, lądującego w wodzie, natychmiast przerwałam i wstałam.
Podeszłam do nich i lekko jęknęłam.

— Co się stało? — spytałam Matczaka.

— Wyguś, kurwa. — spojrzał złowrogo na Wygnańskiego, po czym oboje wybuchli śmiechem, a dołączył do nich też Krzysiek.

— Debile. — wywróciłam oczami, a mój ukochany niespodziewanie przytulił się do mnie, przez co moje ubrania również były mokre. — Nienawidzę cię, serio.

Skomentowałam i odwróciłam się, aby wrócić do przyjaciółki, która nadal siedziała na betonowym murku i się śmiała. Zmrużyłam oczy i westchnęłam ciężko.

No cóż.

— No, nie wkurwiaj się. — odezwał się Mata, gdy wracaliśmy do domu. Zatrzymałam się na środku chodnika i spojrzałam na niego.

— Nie jestem zła, tylko kurwa. Michał, ile ty masz lat... — uniosłam brwi i zjechałam go wzrokiem. — Jesteś nadal mokry i dodatkowo cały w piachu. Nie mam siły.

Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i ruszyłam przed siebie, a za sobą usłyszałam śmiech chłopaka.

— Wiesz, że nie musisz być ciągle poważna? — zapytał, gdy mnie dogonił.

— Ktoś z nas musi panować nad sytuacją. — skomentowałam. — Przecież gdybym się zachowywała tak, jak ty, to byłby koniec.

Zamilkł na chwilę, ale później przyznał mi rację.

— Ale to nudne. — wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale. — Branie wszystkiego na serio.

— Nie biorę wszystkiego na serio. — oburzyłam się.

— Bierzesz. — zmarszczyłam brwi i przekrzywiłam głowę, gdy znów się zatrzymałam. — W sensie, nie jesteś nudziarą...

— Dzięki. — prychnęłam. — Ok, od dziś nie będę brać wszystkiego na poważnie i nie będę cię ogarniać i zobaczysz.

— Dobrze. — zaśmiał się brunet, a ja z dumą na twarzy, zaczęłam iść dalej w kierunku mojego mieszkania.

W końcu znaleźliśmy się pod blokiem, a ja byłam już strasznie zmęczona. Leniwe weszłam do windy, a chłopak za mną.

— Stój. — powiedziałam, gdy tylko przekroczyliśmy próg mojego domu. Matczak spojrzał na mnie niezrozumiale. — Rozbieraj się...

— A jakaś gra wstępna? — przerwał mi, a ja wywróciłam oczami.

— Idź się myć i wrzuć ubrania do zlewu, ale tak, żebyś nic nie pobrudził. Masz szczęście, że uprałam twoje rzeczy, zaraz przyniosę. — poleciłam mu, a on posłusznie wykonał polecenie. — Masz.

— Wiesz, że miałaś mnie już nie ogarniać? — uniósł brwi, stojąc przede mną w samych bokserkach, a włosy miał w piachu i nie wyglądał zbyt poważnie.

— Wiem, ale nie pozwolę ci upierdolić mojego mieszkania.

Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Michała, leżącego plecami do mnie. Przez szpary w żaluzjach, wpadały promienie słońca. Wtuliłam się w niego i pocałowałam delikatnie jego ramię, po czym wzięłam z szafki telefon i wyszłam z pokoju.

— Małpo, śniadanie. — obudziłam go, a on przetarł oczy i ziewnął.

— Czy to się nie zalicza pod ogar...

— To nie jedz. — przerwałam mu i uniosłam brwi, a on się zaśmiał.

— Zjem. — podszedł do mnie i cmoknął mnie w usta, a następnie ruszył do salonu. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i poszłam w jego ślady.

Usiadłam przy stole, a jedną stopę położyłam na krześle, po czym oparłam brodę o kolano.

— Jeszcze czeka cię pranie ubrań z błota. — uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak jęknął.

— Ada, proszę, pomożesz mi... — zaczął, a ja pokręciłam głową.

— Michaś, jesteś duży, dasz radę. — skomentowałam, a następnie wstałam od stołu i chwyciłam szklankę po kawie. Drugą ręka roztrzepałam lekko włosy bruneta i ze śmiechem ruszyłam do sypialni, z zamiarem przebrania się.

— Ale ja nie umiem. — usłyszałam za sobą.

— O, widzisz. Nauczysz się i może nie będziesz takim brudasem. — odezwałam się, odwracając się w stronę Matczaka i tyłem weszłam do pokoju. — Same plusy.

— Bardzo śmieszne.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz