chapter fourteen

4.8K 168 31
                                    

Przerażało mnie to, jak szybko fani Michała mnie wystalkowali. Jego popularność rosła, a mnie zaczynało obserwować coraz więcej osób na instagramie. Lubiłam to, ale jego fanki były przerażające.

— O, raper i jego kobieta w końcu przybyli. — skomentował Kuba, gdy weszliśmy do jego domu. Zmroziłam go wzrokiem, po czym zaczęliśmy się witać ze wszystkimi.

— Załapaliście się akurat na kolejkę. — powiedział Franek, trzymając w ręku wódkę.

— Ja nie piję. — skomentowałam, a całe gombao spojrzało na mnie krzywo. — Kurwa, wy nie wylądowaliście w Krakowie z dwójką jeszcze najebanych przyjaciół, a wasz chłopak nie zdychał na jakiejś sali w Warszawie. Jak już ma znów dojść do takiej sytuacji, to przynajmniej nie będę musiała ogarniać tego na kacu stulecia.

Wypaliłam, a w pomieszczeniu rozległ się śmiech moich znajomych.

— Jak to się w ogóle, kurwa, stało? — zapytał Adam, a ja walnęłam się na fotelu i westchnęłam.

— Czekałam, aż zapytasz. Po prostu padł temat wyjazdu, a że byliśmy najebani koło dworca, to stwierdziliśmy, że fajnie będzie wsiąść do najbliższego pociągu. To cud, że my znaleźliśmy sobie pokój w hotelu. — Zuza przytaknęła i zaczęła się śmiać, a następnie opowiadać co ciekawego pamięta z Krakowa.

— Kurwa, ja zezgonowałem rano na tych urodzinach, a jak się obudziłem, to się okazało, że moja dziewczyna jest chuj wie gdzie, a ja nie mam kluczy do domu. — jęknął Michał, a ja śmiejąc się, oparłam głowę o jego ramię.

— Ale sobie poradziłeś dzielnie. — uśmiechnął się.

— Nawet piwa nie wypijesz? — zapytał Krzysiek, a ja od razu zaprzeczyłam.

— Jestem samochodem. — powiedziałam, a widząc miny moich znajomych, lekko się zaśmiałam. — Mam tylko trzy wolne miejsca, jak chcecie podwózkę.

Traciłam nadzieje, że oni kiedyś będą w stanie się napić kulturalnie.

— Michał, wracamy... — zaczęłam, a on się skrzywił. — Już trzecia, masz być jutro w studiu.

— Nie służy ci brak alkoholu. — skomentował Franek, a ja się zaśmiałam.

— Wiem, następnym razem piję. — wywróciłam oczami i spojrzałam na resztę. — Dobra, kogo odwieźć?

Skończyło się tak, że jakieś dwadzieścia minut później wsiadałam do samochodu z Matczakiem, Szczepanem i Zuzą. Zajęłam miejsce za kierownicą i powoli wyjechałam z parkingu.

— Ada... — odezwał się Krzysiek. Już się boję. — Zajedziemy do maka? Błagam.

Moi pozostali pasażerowie od razu się ożywili i mu zawtórowali, więc nie miałam wyjścia i niedługo po jego prośbie, siedzieliśmy przy stolikach na zewnątrz i zajadaliśmy się burgerami.

— Nigdy nie zrozumiem, jak możesz to jeść bez kotleta. — marudził Michał, a ja tylko westchnęłam i pokręciłam zrezygnowana głową.

Nie chciało mi się znów gadać o moim wegetarianizmie.

Gdy obudziłam się rano, brunet jeszcze spał, a ja wiedziałam, że szybko z łóżka nie wyjdzie. Była już dwunasta, a na zewnątrz było ciepło, więc usiadłam z laptopem i kawą na balkonie i cieszyłam się pięknym słońcem.

Zdążyłam się ogarnąć, posprzątać i umówić z moją dobrą koleżanką, jeszcze z czasów gimnazjum, a Matczak w końcu się obudził. I pierwsze co zrobil, to zaczął marudzić

— Jak się czujesz? — zapytałam, ale on tylko spojrzał na mnie, a następnie się skrzywił. — Okej, rozumiem. Zrobić ci śniadanie?

Pokiwał głową i nakrył się szczelnie kołdrą, a ja ruszyłam do kuchni, aby chwilę później wrócić do sypialni z jajecznicą. Podobno najlepsza na kaca.

— Zawiozę cię do studia, bo spotykam się z Julą. — poinformowałam go, a on posłał mi uśmiech.

Położyłam się obok niego na łóżku, a on odstawił pusty już talerz i się we mnie wtulił.

— Czuję się czasem jak twoja mama, a nie dziewczyna. — skomentowałam.

— Nie wiem, czy to dobrze. — zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami. Prawdę mówiąc, lubiłam czuć się potrzebna i opiekować się innymi.

Założyłam kolczyki i przejrzałam się w lustrze, przeczesując włosy palcami.

— Michał, wychodzimy. — zwróciłam się do chłopaka, leżącego na kanapie, a on zrobił wielkie oczy. — Przecież tak się umawialiśmy... Spóźnię się.

Pospiesznie wstał i zaczął zbierać, a po dosłownie pięciu minutach był już gotowy.

— Brudas. — skomentowałam ze śmiechem i opuściliśmy moje mieszkanie.

Zajęłam miejsce za kierownicą i usiadłam wygodnie, a brunet już przełączał coś w radiu i puszczał muzykę. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyjechałam spod bloku, słuchając opowieści Matczaka o jakichś randomowych rzeczach.

— Pracuj ciężko i baw się dobrze. — powiedziałam, gdy wysiadał, a on uśmiechnął się i złączył nasze usta.

— Ty się tylko baw.


// mam troszke cięższy moment, dużo obowiązków i jestem okropnie zmęczona, dlatego brakowało rozdziałów i nie wiem jak będzie wyglądać sytuacja w najbliższym czasie

przepraszam was bardzo, ale nic na siłę, bo nie będą jakosciowo dobre... buziaki dla was

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz